20.02.2013
Gloria victis R. 1863

Drodzy bracia i siostry! Przychodzimy do Kościoła, który - jak pisał Henryk Sienkiewicz - „Jest stróżem przeszłości, piastunem teraźniejszości i siewcą przyszłości”. O udziale karmelitów w Powstaniu Styczniowym 1863 roku przypomnieli uczniowie z Liceum Ogólnokształcącego im. Ks. Czesława Lissowskiego w Rypinie. Młodzież ubrana w historyczne stroje i habity karmelitańskie przywołała atmosferę jaka panowała w klasztornych murach w dniach Insurekcji Styczniowej. Przygotowany pod kierunkiem pedagogów program słowno – muzycznym oparty został na noweli Marii Konopnickiej „W Oborach”. Wszystkim profesorom i uczniom rypińskiego liceum dziękujemy za wspaniałą lekcję historii i miłości Ojczyzny. Poniżej umieszczona została homilia wygłoszona w Oborach 3 lutego br. z okazji 150 rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego.

I

W tym roku wspominamy 150 – rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, wielkiego zrywu narodowego o niepodległą Polskę.

Od wczesnej wiosny 1861 r. Królestwo Polskie z Warszawą na czele manifestowało swój sprzeciw wobec polityki caratu, aktów przemocy, postępującej rusyfikacji i ciągłemu ograniczaniu swobód.

By sparaliżować działalność tajnych organizacji spiskowych i nie dopuścić do wybuchu powstania margrabia Aleksander Wielopolski zarządził niespodziewany pobór do wojska rosyjskiego tzw. brankę. Jednak branka zarządzona na połowę stycznia 1863 roku nie przerwała przygotowań do powstania tylko przyśpieszyła jego wybuch.

Zaborca rosyjski chciał zdeptać naszą narodową godność, zgasić ducha, wcielając tysiące młodych Polaków do carskiej armii, by potem wysłać ich daleko w głąb Rosji.

Trzeba pamiętać, że służba w rosyjskiej armii trwała długo. Owszem, istniała możliwość zwolnienia żołnierza po 15 latach "nieskazitelnej służby", ale rzadko stosowano to w praktyce.

W latach 1832-1873 do wojska rosyjskiego wcielono blisko 309 tys. poborowych z Królestwa Polskiego, z których ok. 75% zmarło. Tak wysoka śmiertelność wynikała przede wszystkim z powodu fatalnych warunków służby. Około 13% pozostało w Rosji, a tylko 12% wróciło do kraju. Branka była więc wyrokiem skazującym!

Trzeba też pamiętać, że branka młodych polskich mężczyzn do wojska rosyjskiego w nocy z 14 na 15 stycznia 1863 w Warszawie odbyła się na podstawie list imiennych, a nie jak zwykle poprzez losowanie. Na tych listach znalazła się najbardziej aktywna i nastawiona patriotycznie młodzież polska. 

Branka zarządzona z inicjatywy lojalnego wobec Moskwy Wielopolskiego miała przeciwdziałać wybuchowi powstania, ale przyspieszyła tylko jego wybuch. Mimo że utrzymywano pobór w tajemnicy, część młodzieży opuściła Warszawę, uciekając do pobliskich lasów i sformowała pierwsze oddziały. Warunki surowej zimy stwarzały niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia ukrywających się.

W celu zapobieżenia brance na prowincji wyznaczono termin wybuchu powstania na 22 stycznia 1863 roku.

W akcie ogłoszenia powstania znalazły się takie słowa: „Nikczemny rząd najezdniczy, rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary, postanowił jej zadać cios stanowczy – porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniejszych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiące mil na wieczną mękę i zatracenie. Polska nie chce, nie może poddać się bezopornie temu sromotnemu gwałtowi. Pod karą hańby przed potomnością powinna stawić energiczny opór”.

Prymas Tysiąclecia Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński podczas homilii wygłoszonej z okazji 100 rocznicy insurekcji styczniowej powiedział:

Młodzież poszła w las, bo chciano ją wcielić do obcych armii. Jestem przekonany, że oni widzieli WOLNOŚĆ i pragnęli wolności. Nie kierowali się nienawiścią, ale miłością wielkiej upragnionej sprawy - wolności. Ona była ich prawem i obowiązkiem. Musieli o nią walczyć!”

Oni w mroźną styczniową noc podjęli nierówny bój z carskim imperium. Nie mieli doświadczonych dowódców, nie mieli uzbrojenia.

W szeregach młodych powstańców znalazł się święty Zygmunt Gorazdowski, który jako 17 – letni chłopak uciekł z gimnazjum w Przemyślu, by wziąć udział w powstaniu styczniowym. Po jego upadku wrócił do rodzinnego domu i postanowił zostać kapłanem.

Ostatni bohaterski przywódca powstania styczniowego Romuald Traugutt, dzisiaj kandydat na ołtarze, tak zwracał się do swoich żołnierzy:

„Nie na podboje i nie na łupy idziemy, ale po odbiór wydzieranego nam dobra boskiego. Dobrem boskim - cnota ludzka, cnoty nie ma bez wolności. Jeśli wygramy, wygraną będzie zbawienie duszy narodu, jego czci i jego doczesnego szczęścia, jeśli przegramy, rzeką krwi przez nas przelanej inni zapłyną do wolności”.

Święty Zygmunt Szczęsny Feliński, Arcybiskup Warszawy z odwagą pisał do monarchy: “Miłość ojczyzny jest uczuciem wrodzonym i nikogo nie można za nią winić. Nie jest też winą Polaków, że mając świetną i bogatą przeszłość historyczną, wzdychają do niej i dążą do odzyskania utraconej niepodległości. (…) Polska nie zadowoli się autonomią administracyjną, ona potrzebuje bytu niepodległego”.

Wie, że jego los jest przesądzony. Powstańczy Rząd Narodowy proponował mu ucieczkę za granicę, ale arcybiskup propozycji nie przyjął.

Ksiądz arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński odważnie broniąc wolności Kościoła i uciśnionego ludu, 14 czerwca 1863 roku został usunięty ze stolicy i zesłany przez władze carskie na Sybir. Stamtąd pisał do cara: "Nie można poczytywać Polakom za zbrodnię ich patriotyzmu. Losy narodu są w rękach Opatrzności i jeżeli wybiła godzina wyzwolenia Polski, nie przeszkodzi temu opór cara". Na zesłaniu w głębi Rosji spędził abp Feliński 20 lat.

Bł. Jan Paweł II, jeszcze jako Arcybiskup Krakowa mówił: „Wszyscy, którzy wówczas w 1863 r. zrywali się do walki z potworną przemocą, z nieporównaną przemocą, ci wszyscy zdawali sobie sprawę, co im grozi. I dlatego czyny ich mają wewnętrzną wielkość, są nacechowane szlachetnością i wskazują na moc ducha ludzkiego, równocześnie są zdolne moc tę w innych rodzić”.

Bł. Jan Paweł II, jeszcze jako Arcybiskup Krakowa mówił: „Wszyscy, którzy wówczas w 1863 r. zrywali się do walki z potworną przemocą, z nieporównaną przemocą, ci wszyscy zdawali sobie sprawę, co im grozi. I dlatego czyny ich mają wewnętrzną wielkość, są nacechowane szlachetnością i wskazują na moc ducha ludzkiego, równocześnie są zdolne moc tę w innych rodzić”.

Przypomina nam o tym Romuald Traugutt.

Na początku sierpnia 1863 r. udaje się do Warszawy. Tu jeden dzień spędza na modlitwie w kościele Ojców Kapucynów, a następnie kontaktuje się z Rządem Narodowym. Pierwszym dokumentem, który napisał jako dyktator Powstania był list do Ojca Świętego Piusa IX, w którym dziękował papieżowi za modlitwy, które nakazał w Rzymie "w celu uproszenia Miłosierdzia Bożego dla narodu polskiego".

Pod kierownictwem Traugutta Powstanie nabrało nowego rozmachu. Pragnąc włączyć do niego chłopów wydał dekret o ich uwłaszczeniu. Działalność powstańczą udało mu się prowadzić przez pół roku. Niestety okazało się, że Traugutt doszedł do władzy zbyt późno. Naród był już zmęczony, zaborca umacniał swoje siły, tysiące osób zginęło bądź przebywało w więzieniach, zdarzali się zdrajcy.

W nocy z 10 na 11 kwietnia 1864 r. Traugutt został aresztowany. Do 18 maja był więziony na Pawiaku, a po zakończeniu śledztwa (nikogo nie wydał, zeznawał jedynie o sobie) w X pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Tam przeżył tylko cztery miesiące. Skazanemu na śmierć przez powieszenie odmówiono widzenia z żoną i dziećmi.

Stracenie Traugutta oraz czterech jego towarzyszy na stokach Cytadeli Warszawskiej miało w zamierzeniu władz carskich całkowicie odebrać Polakom ducha narodowego. Pod pięć szubienic spędzono 30 tys. osób. Wykonanie wyroku rozpoczęto od Traugutta. Świadek wydarzeń Olga Gołębiowska wspominała: "Traugutt wzniósł w obu dłoniach krzyż w górę i zawołał podobnie jak Chrystus, gdy się wydawał w ręce żołnierzy: Oto jestem, a w jego postaci, acz wątłej i małej, było coś tak wzniosłego, nadziemskiego, świętego prawie".

Przebieg egzekucji jest znany także z poruszającej relacji Aleksandra Kraushara, historyka Warszawy. Pisał on, że skazańców wieziono – każdego z osobna – na wózkach konnych do wywozu śmieci miejskich. Przy każdym był ojciec kapucyn, który modlił się.

Zgromadzono ogromną asystę wojska rosyjskiego. Przygotowano wspólną szubienicę, czekał kat miejski w czerwonym płaszczu i czarnym kapeluszu oraz jego pomocnicy. Rosjanie pozwolili skazanym odbyć spowiedź poprzedniego dnia. Spowiednikami byli ojcowie kapucyni.

Egzekucja odbywała się ok. godz. 10.00. W pobliżu zgromadziło się wiele tysięcy mieszkańców Warszawy. Przybyły również rodziny skazanych, ale Traugutt umierał samotnie, gdyż jego żonie nie pozwolono na przyjazd do Warszawy. Skazani zachowywali się godnie i spokojnie.

Skazańców ubrano pod szubienicą w tzw. śmiertelne koszule – białe, długie do ziemi szaty. Założono im opaski na oczy. Samej egzekucji towarzyszył łoskot bębnów. Wieszano ich kolejno, pierwszym był Traugutt.

Tłum padł na kolana. Huknęła przeraźliwie orkiestra wojskowa, zagłuszając szloch i jęki.
W czasie, gdy trwała egzekucja, w kościele św. Antoniego Padewskiego przy ul. Senatorskiej odprawiana była Msza św. w intencji skazanych.

W chwili śmierci Traugutt miał zaledwie 38 lat.

"Jest wzorem zdrowego chrześcijańskiego patriotyzmu i przykładem, jak należy rozumieć obowiązek miłowania Ojczyzny" - mówił o Romualdzie Traugutcie Sługa Boży kard. Stefan Wyszyński.

Bł. Ks. Jerzy Popiełuszko w jednym ze swoich patriotycznych kazań mówił:

„Przykładem człowieka, który, służąc całym sercem Bogu, rodzinie i ojczyźnie, potrafił zachować swoją godność do samego końca jest generał Romuald Traugutt, najwybitniejszy z przywódców powstania styczniowego. Dzisiaj kandydat na ołtarze. Powiedział o nim świętej pamięci Prymas Tysiąclecia, że nauczał nas wiązać miłość Ojczyzny z miłością w Boga. Łączył miłość Boga z miłością Ojczyzny, gdy pisał do generała Józefa Hauke-Bosaka, że „żołnierz polski powinien być prawdziwym żołnierzem Chrystusa: czystość obyczajów i nieskalaną cnotę, a nie samowolę i demoralizację wszędzie roznosić powinien”.

Łączył miłość Boga i Ojczyzny, gdy tak tłumaczył objęcie przez siebie rządów:

„Tylko nieograniczona ufność w opatrzność i niewzruszona wiara w świętość naszej sprawy dodała mi siły i odwagi, aby w takich okolicznościach przyjąć sponiewieraną władzę. Pamiętałem o tym, że władza jest aktem poświęcenia, a nie ambicji...”

Łączył miłość Boga i Ojczyzny, gdy pisał do Ojca Świętego Piusa IX: „Moskwa rozumie, że z katolicką Polską nie da sobie rady, toteż teraz największą wściekłość na naszych duchowych pasterzy wywiera".

[Do końca] zachował godność, gdy pełen spokoju i poddania się woli Bożej, z prawdziwą chrześcijańską odwagą, ze złożonymi rękoma i oczami podniesionymi ku niebu, składał życie swoje w ofierze na ołtarzu miłości Ojczyzny. Docenili to mieszkańcy Warszawy, których wielotysięczny tłum zebrał się u podnóża pobliskiej cytadeli, modląc się i śpiewając: „Święty Boże, Święty Mocny..."

Romuald Traugutt jest dla nas przykładem Polaka, który za powinność swoją uważał nieoszczędzanie siebie tam, gdzie inni wszystko poświęcili”.

 

II

Z tym burzliwym okresem ojczystych dziejów związane jest także to miejsce, ten karmelitański klasztor leżący w sercu prastarej Ziemi Dobrzyńskiej.

Warto poznać tę piękną kartę historii sanktuarium Matki Bożej Bolesnej znaczoną ofiarną miłością Ojczyzny.

Zachęca nas do tego ks. Maciej Zagłoba Smoleński, proboszcz z Dulska, gdy więziony tutaj przez rosyjskiego zaborcę, pisze: „Osadzony w klasztorze oborskim, nie mogłem niepytać o jego przeszłość…”.

Powróćmy więc na chwilę do tamtych wydarzeń.

Ks. Czesław Lissowski, dzisiejszy patron Liceum Ogólnokształcącego w Rypinie, pisze:

„Pod koniec stycznia i na początku lutego 1863 roku w Zbójnie przy boku dziedzica Artura Sumińskiego zbierał się większy oddział partyzantów. Wkrótce partia ta wzrosła do 400 ludzi. Oprócz szlachty, byli to przeważnie oficjaliści i służba dworska. Powstańcy uzbrojeni byli w karabiny, dubeltówki, szable i kindżały.

5 lutego cała partia była w kościele [w Rypinie] na nabożeństwie, śpiewała pieśni: „Boże coś Polskę”, i „Matko Chrystusowa”. Miała ona swego kapelana, którym był karmelita z Trutowa, ojciec Stanisław Małachowski, późniejszy długoletni przeor klasztoru oborskiego. Był on przebrany w strój partyzanta”.

Pamiątkowe epitafium jemu poświęcone znajduje się dzisiaj na wewnętrznej ścianie oborskiej świątyni obok ołtarza św. Józefa.

Wojenny naczelnik powiatu lipnowskiego, podpułkownik Friebes, w raporcie do namiestnika z dnia 27 lipca 1864 roku, o klasztorze oborskim, pisze:

„Donoszę, że wedle zebranych wiadomości, w klasztorze księży karmelitów w Oborach, podczas początkowych demonstracji, duchowieństwo zezwalało na manifestacje przeciwko rządowi w kościele, na śpiewanie zabronionych hymnów i podburzające mowy. Podczas samego powstania przyjęto na teren klasztoru sformowaną przez Artura Sumińskiego partię powstańczą, a zakonnicy odprawiali nabożeństwa za pomyślność oręża polskiego. Oddzielne partie jak i poszczególni powstańcy mieli w klasztorze stały przytułek”.

Atmosferę jaka panowała w klasztornych murach w dniach wybuchu powstania styczniowego wspaniale ukazuje Maria Konopnicka w niewielkiej noweli pt. „W Oborach”.

„Wielki duch chodził ziemią i hetmanił sercom. (…) Nowe moce wstały w ludziach i do czynu parły. Korona buchała ogniem, Litwa odpowiadała Koronie sercem i ramieniem. Żyliśmy w gorączce oczekiwania, porywu, nadziei (…)

Dzieci! Matka na nas woła. Matka jest w potrzebie. Aż tu, przez mury, słychać jej wołanie” – zagrzewał przeor młodych karmelitów. Do dzisiaj w klasztornym refektarzu stoi ambonka z której przełożony wspólnoty zakonnej wygłaszał swoją płomienną mowę. Mówił:

„Gdzie nie widzę łez, gdzie nie widzę żaru, gdzie nie widzę żywego uczucia, tam nie widzę ofiary, tam nie widzę miłości, tam nie widzę – Polski”.

Po upadku powstania styczniowego decyzją władz carskich postanowiono zamknąć klasztory za ich działalność przedpowstaniową i czynny udział w samym powstaniu. Zaborca rosyjski w całej diecezji płockiej doprowadził do kasaty trzynastu klasztorów, a pozostawił tylko dwa [jako miejsca internowania dla duchownych]: kapucynów w Zakroczymiu i karmelitów w Oborach.

W nocy z 27 na 28 listopada 1864 roku przybył do Obór podpułkownik Friebes. Po zbudzeniu zakonników odczytano im w refektarzu klasztornym ukaz carski, oświadczając zarazem, że klasztor oborski nie podlega zamknięciu i staje się klasztorem etatowym [czyli miejscem internowania dla duchownych].

W klasztorze było wtedy 5 ojców i 6 kleryków. Przeorem był o. Piotr Ochlewski [który wcześniej w płomiennej mowie zagrzewał serca młodych karmelitów do czynnego włączenia się w walkę o niepodległą Polskę].

Tej samej nocy z 27 na 28 listopada 1864 r. zamknięto klasztor w niedalekim Trutowie. Przeora klasztoru o. Stanisława Małachowskiego, oraz trzech innych zakonników w towarzystwie podporucznika Kondratiewa i w konwoju trzech konnych żołnierzy przewieziono do Obór.

W listopadzie 1864 r. do Obór, jako klasztoru etatowego, rząd skierował z różnych stron 50 karmelitów. Należy wspomnieć, że raporty rosyjskie jeszcze w 1865 r. donosiły o udziale w powstaniu styczniowym klasztoru w Oborach. Jeden z nich, stwierdzał, że „o. Dionizy Mierzwicki, karmelita trzewiczkowy w Oborach, przeor tego klasztoru, sercem złączony był z powstańcami”. W 1904 r. podjął on skuteczne zabiegi przeciwko wykonaniu kolejnego ukazu carskiego nakazującego całkowitą likwidację oborskiego domu zakonnego. Duży portret o. Mierzwickiego znajduje się dzisiaj na górnym krużganku klasztornym.

Życie internowanych tutaj księży i zakonników nie było łatwe. Nade wszystko dokuczała im straszna ciasnota. Brakowało także żywności i opału. W najbardziej szczytowym okresie przetrzymywano tu blisko 70 duchownych.

W 1865 roku księża mniej groźni dla rządu mogli skorzystać z wyjazdu za granicę, jednak nie skorzystali z tej propozycji zaborców, stwierdzając: „Pomimo zupełnego braku żywności, pozostaniemy w klasztorze”. Wszyscy ci kapłani pozostali wierni i nieugięci, zjednoczeni we wspólnej miłości do Boga, Kościoła i Ojczyzny. W kościele przypomina o nich pamiątkowa tablica z czarnego granitu o następującej treści:

„Duchowieństwu zakonnemu i świeckiemu, które zaborca rosyjski więził w tym klasztorze w latach 1864 – 1875 oraz znanym i nieznanym bohaterom Powstania Styczniowego na ziemi dobrzyńskiej – w 130 rocznicę wybuchu insurekcji Societas Scientiarum Dobrzinensis [Dobrzyńskie Towarzystwo Naukowe]”.

„Mijają lata, a powstańcza legenda żyje nadal, bo na tej ziemi żyje Naród, któremu drogie są ideały walki o wolność i wiarę” – podkreśla prof. Mirosław Krajewski, wybitny i zasłużony historyk tej ziemi.

 

III

Bł. Ks. Jerzy Popiełuszko w jednym ze swoich patriotycznych kazań powiedział, że „przemoc cara zdławiła powstanie, ale nie potrafiła zdławić dążenia polskiego narodu do życia w prawdzie i sprawiedliwości, w wolności i miłości”.

Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński w kazaniu z okazji setnej rocznicy insurekcji styczniowej powiedział:

„Mówią wam zapewne o wielu powstaniach: kościuszkowskim, listopadowym, styczniowym, warszawskim i tylu, tylu zrywach, może nieudanych i pozornie nie przynoszących rezultatów, a jednak owocnych. (…) Powstania (…) były budzeniem zasypiającego ducha narodu, aby powstał i żył. Bo my wkładamy w dzieje narodu wszystko, co dla nas najdroższe! (…)

Może krew wówczas przelana (…) dopiero dziś, po dziesiątkach lat, miała wydać swój owoc - jak ziarno pszeniczne - rzucone słotną jesienią do ziemi dopiero po miesiącach mrozów, śnieżyc, wichrów i ulew wyzłaca się czasu żniwnego ku radości żniwiarza. Idzie on i rzuca ziarno w ziemię, płacząc, ale wraca z radością, dźwigając naręcza snopów. (…)

Dlatego z głęboką czcią klękamy na śladach krwi naszych braci, którzy nie zawahali się oddać jej, abyśmy żyć mogli. Z głęboką czcią całujemy drogi ich bitew, na których ofiarność zda się w beznadziejny sposób walczyła o niewątpliwe prawo wolności. I nie car miał rację, gdy na Zamku Warszawskim odpowiadał butnie: „Porzuć­cie wszelkie sny!” – tylko właśnie ci, co padali mieli rację! A my po (…) latach wiemy to jeszcze lepiej”.

Prymas Wyszyński wielokrotnie stanowczo występował przeciwko szyderstwu z narodowej historii.

W kazaniu wygłoszonym w Jędrzejowie 30 sierpnia 1964 r. wskazywał „na wielką potrzebę wołania o szacunek dla dziejów narodowych, dla trudów pokoleń, które minęły, dla ich ofiarnej krwi wylanej w powstaniach, w walce o wolność ojczyzny (…)

Chociaż wiele zrywów było nieudanych, jednakże zawdzięczamy im to, że sumieniu międzynarodowemu przypominały o naszym Narodzie. Ich praca, trud i ofiarne poświęcenie dało taki rezultat, że obecnie jesteśmy”.

W innym kazaniu, wygłoszonym w Warszawie 25 maja 1972 r. kard. Wyszyński stwierdził: Naród bez przeszłości jest godny współczucia. Naród, który odcina się od historii, który się jej wstydzi, który wychowuje młode pokolenie bez powiązań historycznych - to naród renegatów! Taki naród skazuje się dobrowolnie na śmierć, podcina korzenie własnego istnienia”.

Prymas niejednokrotnie stanowczo występował w obronie pamięci powstań polskich, tak często szkalowanych i pomniejszanych przez różnych publicystów. Stwierdzał: „W długim szeregu ludzi, którzy pracowali nad odzyskaniem wolności, trzeba widzieć tych wszystkich, którzy (…) od pierwszych chwil utracenia niezależności politycznej podrywali się do ratowania obecności Polski w ówczesnym świecie. Taki sens miały wszystkie powstania (…).

Chociaż realiści żałowali tej krwi - jak uważali, daremnie przelanej - ja nigdy tak nie myślałem. Zawsze uważałem, że każdy z tych zrywów, Powstanie Listopadowe, Styczniowe czy Warszawskie, miał swój głęboki sens, był budzeniem sumień (...). 

Nasi historycy maczali pióra we krwi, aby przypomnieć Narodowi, że "z trudu naszego i znoju Polska powstała, by żyć". 

Poeta, ks. Jan Twardowski w wierszu pt. „Pytałem” postawi żyjącym i potomnym jakże wymowne pytanie:

„…pytałem jednej gałązki rozmarynu

jednego białego orła,

jednego o Traugutcie wspomnienia,

Orzeszkowej piszącej „Gloria victis”

za co szło się wtedy do więzienia?”

Myślę, że warto, by to pytanie znalazło się także w rachunku sumienia każdego Polaka, i tych wszystkich, którym Naród powierzył szczególną troskę i odpowiedzialność za wspólne dobro, któremu na imię Polska.

Bł. Ks. Jerzy Popiełuszko podkreślał zawsze potrzebę „dbania o sumienie narodowe. Bo wiemy, że gdy sumienie narodowe zawodziło, dochodziło do wielkich nieszczęść w naszej historii. Jednak, gdy sumienie narodowe zaczynało się budzić, ożywiać się poczuciem odpowiedzialności za dom ojczysty, wtedy następowało odrodzenie narodu. Tak było w czasie zrywów powstańczych. Tak było podczas powstania styczniowego…” (29 stycznia 1984).

Drodzy bracia i siostry! 150. rocznica wybuchu Powstania Styczniowego to jubileusz niezwykłego patriotycznego zrywu naszych rodaków. Historia potoczyła się tak, że nie dane było obejść, tak jak należy, jubileuszu 50-lecia tego wydarzenia, gdyż Polska wówczas była pod zaborami, ani stulecia w 1963 r. ze względu na dominację Związku Radzieckiego. Obecny jubileusz spycha się też w niepamięć. Jak wiemy Sejm RP nie uchwalił roku 2013 rokiem Powstania Styczniowego. Czyż nie zawstydza nas Litwa, gdzie tamtejszy Sejm uchwalił obecny rok, Rokiem Insurekcji Styczniowej?

Andrzej Melak przewodniczący Komitetu Katyńskiego wskazując na skromny charakter tegorocznych obchodów 150. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego, stwierdza:

„Rządzącym zabrakło wyobraźni, którą dysponowali twórcy odrodzonej, II Rzeczypospolitej. Przypomnijmy, że Powstanie Styczniowe było dla pokolenia roku 1918 punktem odniesienia w walce o niepodległość, a weterani lat 1863-1864 cieszyli się do 1939 roku zasłużoną czcią i wsparciem materialnym ze strony państwa. Dzisiejsza sytuacja każe stawiać publicznie poważne pytanie: co, jeśli nie dumna i bogata tradycja niepodległościowa, ma być fundamentem moralnym i wychowawczym dla młodego pokolenia i następnych generacji Polaków?”

Barbara Dobrzyńska, aktorka, reżyser i założycielka „Naszego Teatru” w Warszawie mówi: „Kiedy przygotowując koncert pt. „Ja jestem Traugutt”, zajrzałam do materiałów, wówczas uświadomiłam sobie, że tyle pieśni poświęconych Bogu i Matce Przenajświętszej, które napisano w tamtym czasie, oraz samo Powstanie Styczniowe, które było nasycone tak wielkim patriotyzmem i katolickością, i które wzywało do walki o wolność – że to nie podoba się obecnie rządzącym, którzy wolność traktują na zasadzie „róbta, co chceta”. Właśnie te pieśni, które zainspirowały mnie do podjęcia tematu Powstania Styczniowego, unaoczniły mi, dlaczego w tej chwili jest aż tak wielki opór ze strony rządzących, by rok 2013 ogłosić Rokiem 150. Rocznicy Powstania Styczniowego.

Polacy na pierwszym miejscu stawiali Pana Boga, krzyż, w którym widzieli wolność, wyzwolenie. Bez tego nie mogło być mowy o dążeniu do niepodległości Ojczyzny.

Polacy zwracali się o pomoc do Boga i Matki Najświętszej. Stąd czerpali siłę do walki o wolność, o niepodległość. To nie przypadek, że przywódcą powstania został Romuald Traugutt. Był człowiekiem niezwykle uduchowionym i pobożnym. Ta religijność Polaków, i to, że ci przywódcy Narodu nie wstydzili się Boga, Matki Bożej, krzyża, jest nie w smak obecnie rządzącym. Uchwalenie przez obecny Sejm roku 2013 Rokiem 150. Rocznicy Powstania Styczniowego mogłoby się przyczynić do tego, że współcześni Polacy zobaczyliby, jakim duchem karmiły się nasze poprzednie pokolenia. (…) Dlatego trzeba pamiętać o naszych bohaterach, o rocznicach powstań, gdy Polacy walczyli o wolność Ojczyzny i wyznania i kiedy zawsze podkreślali swoją wierność Panu Bogu. Na szczęście mamy takich bohaterów i takie daty, do których zawsze możemy się odnieść i które podnoszą nas na duchu”.

W tym miejscu pragnę przywołać słowa Biskupa Piotra Libery podczas uroczystości nadania jednej ze szkół terenu naszej diecezji imienia Powstańców Styczniowych. Pasterz Kościoła Płockiego mówił wtedy:

„Wspominając [150 rocznicę insurekcji styczniowej 1863 roku] trzeba - kochani [bracia i siostry] – postawić sobie pytanie o współczesny kształt patriotyzmu. Co to znaczy być patriotą dziś? Jak dziś kochać Polskę za którą tyle pokoleń Polaków przelewało krew? Co dzisiaj robi się z tym dziedzictwem?

Co dzisiaj robi się w naszym kraju z historią zmagań o wolną i niepodległa Polskę? Czy ją się odkrywa, pokazuje i upamiętnia? Czy uczy się o niej w szkole? Czy może przeciwnie - ogranicza się lekcje historii w ramach reformy programu szkolnego?

Dlatego apeluję do was – mówił biskup Libera – pielęgnujcie prawdziwy patriotyzm. Pozostańcie wierni narodowemu dziedzictwu. Uczyńcie je przedmiotem szlachetnej dumy i przekażcie następnym pokoleniom”.

Największy z rodu Polaków bł. Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość” pisze:

„Ojczyzna jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli i jako taka, jest też wspólnym obowiązkiem. Czuję się odpowiedzialny za to wielkie, wspólne dziedzictwo, któremu na imię Polska. To imię nas wszystkich określa. To imię nas zobowiązuje. To imię nas wszystkich kosztuje (...) Nie pragnijmy takiej Polski, która by nas nic nie kosztowała. Natomiast czuwajmy przy wszystkim, co stanowi autentyczne dziedzictwo pokoleń, starając się wzbogacić to dziedzictwo”.

Święty Zygmunt Szczęsny – Feliński, Abp Warszawy z okresu Powstania Styczniowego mówił:

„Polakiem jestem, Polakiem umrzeć pragnę, bo tego chce boskie i ludzkie prawo, uważam nasz język, naszą historię, nasze obyczaje narodowe za drogocenną spuściznę po przodkach, którą następcom naszym święcie przekazać powinniśmy, wzbogaciwszy skarbnicę narodową własną pracą”.

Dlatego gromadząc się dzisiaj w oborskim klasztorze przywołujemy pamięć o bohaterach tamtych dni i za Orzeszkową mówimy: „Gloria victis” [Chwała zwyciężonym], bo dzięki nim Polska żyje. Amen.

                 o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio