Drodzy w Chrystusie Zmartwychwstałym, bracia i
siostry!
Nasz wielki Rodak, Święty Jan Paweł II –
spełniając życzenie Pana Jezusa, przekazane za pośrednictwem św. siostry
Faustyny – postanowił, aby druga niedziela wielkanocna obchodzona była w całym
Kościele jako Niedziela Miłosierdzia Bożego.
Wielkim apostołem miłosierdzia był także zmarły
Papież Franciszek, którego pogrzeb odbył się w sobotę oktawy wielkanocnej przed
Niedzielą Miłosierdzia.
Ojciec Święty kieruje dzisiaj naszą uwagę na
miłosierne oblicze Zbawiciela mówiąc:
„Z jaką miłością spogląda na nas Jezus!”.
„Nie bójcie się
spojrzeć Mu w oczy pełne nieskończonej miłości i pozwólcie, aby On ogarnął was
swoim miłosiernym spojrzeniem gotowym przebaczyć każdy wasz grzech.
Spojrzeniem, które może przemienić wasze życie i uleczyć rany waszych dusz.
Przyjdźcie do Niego i nie bójcie się! Przyjdźcie, by powiedzieć Mu z głębi
waszych serc: „Jezu ufam Tobie!”. Pozwólcie, by dotknęło was Jego bezgraniczne
Miłosierdzie”.
„Jezus jest wiernym
przyjacielem, który nas nigdy nie opuszcza, bo nawet kiedy grzeszymy, czeka
cierpliwie na nasz powrót do Niego, a wraz z tym oczekiwaniem, ukazuje swoje
pragnienie przebaczenia” – mówi papież Franciszek.
Ojciec Święty
wspomina: „Kiedy miałem siedemnaście lat, pewnego dnia, gdy miałem wyjść na
spotkanie z przyjaciółmi, zdecydowałem, że najpierw wstąpię do kościoła.
Spotkałem tam pewnego księdza, który wzbudził we mnie szczególne zaufanie, tak,
że zapragnąłem otworzyć swoje serce w Sakramencie Spowiedzi. To spotkanie
zmieniło moje życie! Odkryłem, że kiedy otwieramy swoje serce z pokorą i
przejrzystością, możemy bardzo konkretnie doświadczyć Bożego Miłosierdzia.
Miałem pewność, że w osobie tego kapłana Bóg czekał na mnie, zanim jeszcze
zrobiłem pierwszy krok w stronę kościoła. My Go poszukujemy, ale On nas zawsze
uprzedza, szuka nas od zawsze i jako pierwszy nas odnajduje. Być może ktoś z
was nosi w swoim sercu ciężar i myśli: zrobiłem to czy tamto… Nie bójcie się!
On na was czeka! On jest ojcem: czeka na was zawsze! Jakże pięknie jest
odnaleźć w Sakramencie Pojednania miłosierne ramiona Ojca, odkryć konfesjonał
jako miejsce Miłosierdzia, dać się dotknąć tej miłosiernej miłości Pana, który
zawsze nam przebacza!”.
Franciszek podkreśla, że „centrum spowiedzi nie
są grzechy, które wypowiadamy, ale Boża miłość, którą otrzymujemy i której
zawsze potrzebujemy. Centrum spowiedzi jest Jezus, który na nas czeka, słucha
nas i przebacza nam. Pamiętajmy o tym: jesteśmy w sercu Jezusa przed naszymi
błędami. I módlmy się, abyśmy przeżywali sakrament pojednania z nową głębią
oraz smakowali Boże przebaczenie i nieskończone miłosierdzie”.
Ojciec Święty „wiele mówił o miłosierdziu Boga –
można powiedzieć wręcz, że przesłanie miłosierdzia „najpełniej definiuje jego
pontyfikat”. Zresztą już swoim zawołaniem biskupim uczynił słowa „Miserando
atque eligendo” (Spojrzał z miłosierdziem i wybrał) – nawiązuje ono do
spotkania Pana Jezusa z celnikiem Mateuszem... Jezus, gdy zobaczył go ofiarował
mu miłosierdzie. A w książce „Miłosierdzie to imię Boga” papież Franciszek tak
mówił: „On jest miłosierdziem... Miłosierdzie jest Jego pierwszym atrybutem... To
imię Boga”.
Już w swojej drugiej homilii, którą wygłosił jako
papież, 17 marca 2013 roku, Franciszek powiedział: „Przesłanie Jezusa to
miłosierdzie. Dla mnie, mówię to z pokorą, jest to najmocniejsze przesłanie
Pana”. Dla Papieża Franciszka miłosierdzie to „otwarcie serca na biednego... to
zachowanie Boga, który przytula, to ofiarowanie się Boga, który przyjmuje,
który pochyla się, by przebaczyć”. „Miłosierdzie to dowód tożsamości naszego
Boga” - nauczał papież Franciszek.
„Miłosierdzie to najwyższy i ostateczny akt, w
którym Bóg wychodzi nam na spotkanie. (…) Miłosierdzie to droga, która łączy
Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serce na nadzieję, że będziemy kochani na
zawsze, pomimo ograniczenia, jakim jest nasz grzech” (Misericordia vultus, 2).
W czasie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, 30
lipca 2016 roku, papież Franciszek wszedł do łagiewnickiej Bazyliki przez Bramę
Miłosierdzia, usiadł w konfesjonale nr 2 i wyspowiadał osiem osób różnych
narodowości. Pozdrawiając zebranych powiedział wtedy: „Pan pragnie, abyśmy dziś
głębiej poczuli Jego wielkie miłosierdzie. Nie oddalajmy się nigdy od Jezusa, nawet
jeśli przez nasze grzechy czy błędy uważamy się za najgorszych. (…) Wykorzystajmy
ten dzień, abyśmy wszyscy otrzymali Chrystusowe miłosierdzie”.
Papież Franciszek, który sam spowiadał w
łagiewnickim konfesjonale, wiele słów kierował do spowiedników, którzy w Sakramencie
Pokuty szafują miłosierdziem: „Bycie spowiednikiem to wielka odpowiedzialność.
Spowiednicy mają przed sobą zagubione owieczki, które Bóg bardzo kocha. Jeśli
osoby te nie poczują dzięki spowiednikom Bożej miłości i miłosierdzia, oddalą
się i może już nigdy nie wrócą. Przytulcie je więc i bądźcie miłosierni, nawet
jeśli nie możecie udzielić rozgrzeszenia. Dajcie im tak czy inaczej
błogosławieństwo”. (Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga).
Opowiedział też o spotkaniu z pewną starszą
kobietą, która była dla niego piękną lekcją: „Byłem wówczas od niedawna
biskupem pomocniczym Buenos Aires. Tego dnia celebrowałem wielką mszę za
chorych w obecności Matki Bożej Fatimskiej. Byłem tam, by spowiadać. Pod koniec
Mszy podniosłem się, ponieważ musiałem już pójść, miałem bowiem udzielać
bierzmowania. Wtedy podeszła do mnie ta starsza, skromna kobieta. Zwróciłem się
do niej, nazywając ją 'abuela', czyli babcia – tak mówi się u nas w Argentynie.
'Babciu, czy babcia chce się wyspowiadać?'. 'Tak' – odpowiedziała. Ja zaś,
ponieważ miałem już odejść, powiedziałem jej: 'Ale jeśli nie ma babcia
grzechów...'. Miała na to od razu gotową i trafną odpowiedź: 'Wszyscy mamy
grzechy'. . 'Ale czy Pan ich nie przebacza?', odparłem na to. A ona: 'Pan
przebacza wszystko'. 'A skąd babcia o tym wie?'. 'Jeśli Pan nie przebaczałby
wszystkiego – to była jej odpowiedź – świat nie mógłby istnieć' (…) Pozostałem
pod wrażeniem słów tej kobiety: bez miłosierdzia, bez przebaczenia Bożego świat
by nie istniał, nie mógłby istnieć. Jako spowiednik, nawet jeśli napotykałem
czasem zamknięte drzwi, zawsze szukałem choćby szczeliny, prześwitu, by móc je
otworzyć i ofiarować przebaczenie i miłosierdzie”. (Franciszek, Miłosierdzie to
imię Boga).
W liście apostolskim na zakończenie
Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia „Misericordia et misera” w pięknych
słowach zwracał się do spowiedników: „Na nowo zachęcam kapłanów, aby z wielką
starannością przygotowywali się do posługi spowiedzi, która jest prawdziwą
misją kapłańską. Bardzo wam dziękuję za waszą służbę i proszę, byście byli:
otwarci na wszystkich; świadkami ojcowskiej czułości, mimo powagi grzechu;
gorliwi w pomaganiu w refleksji nad popełnionym złem; jasno przedstawiali
zasady moralne; byli gotowi do towarzyszenia wiernym w procesie pokutnym,
cierpliwie dotrzymując im kroku; dalekowzroczni w rozeznawaniu każdego
poszczególnego przypadku; wielkoduszni w udzielaniu Bożego przebaczenia”
(Misericordia et misera, 10).
Na pytanie: „Dlaczego nasze czasy i dzisiejsza
ludzkość tak bardzo potrzebuje miłosierdzia?” papież Franciszek odpowiedział:
„Ponieważ ludzkość jest poraniona; to ludzkość, która nosi głębokie rany. Nie
wie jak je uleczyć, albo sądzi, że uleczenie ich nie jest możliwe. (…) Do tego
dołącza się dziś tragedia uznawania naszego zła, naszego grzechu, za
nieuleczalne; za coś, czego nie można uzdrowić ani przebaczyć. Brakuje
konkretnego doświadczenia miłosierdzia.
Kruchość czasów, w których żyjemy, polega również
na tym, iż sądzimy, że nie ma możliwości uwolnienia, nie ma ręki, która cię
podniesie, ramienia, które cię uratuje, przebaczy ci, podniesie na duchu,
zanurzy w miłości nieskończonej, cierpliwej, łagodnej, postawi cię znów na
dobrej drodze.
Potrzebujemy miłosierdzia. Musimy zastanowić się,
dlaczego tak wiele osób, mężczyzn i kobiet, młodych i starszych, wszelkiego
pochodzenia, udaje się dziś do magów i chiromantów (…)
Tak, zawsze istnieli wróżbici, magowie,
chiromanci. Nie było jednak tak wielu ludzi szukających u nich zdrowia i
uleczenia duchowego. Ludzie szukają przede wszystkim kogoś, kto ich wysłucha.
Kogoś gotowego poświęcić swój czas, by wysłuchać ich dramatów i trudności. Ja
nazywam to 'apostolstwem ucha', które jest ważne, bardzo ważne. Mówię
spowiednikom: rozmawiajcie, słuchajcie cierpliwie, mówcie ludziom przede
wszystkim, że Bóg ich kocha”. (Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga).
I dalej Papież tłumaczył: „Nie ma sytuacji, z
których nie moglibyśmy wyjść; nie jesteśmy skazani na tonięcie w ruchomych
piaskach, w których im więcej się ruszamy, tym głębiej się zapadamy. Jezus jest
tutaj, z wyciągniętą dłonią, gotową przyciągnąć nas, wyciągnąć z błota, z
grzechu, z otchłani zła, w które wpadliśmy. Musimy tylko zdać sobie sprawę z
naszego stanu, być szczerzy sami przed sobą, nie wylizywać swoich ran. Poprosić
o łaskę uznania za grzeszników odpowiedzialnych za dane zło. Im wyraźniej będziemy
dostrzegać tę potrzebę, im bardziej będziemy się wstydzić i korzyć, tym
szybciej zostaniemy zalani w Jego objęciach łaską. Jezus na nas czeka,
wyprzedza nas, trzyma nas za rękę, jest wobec nas cierpliwy. Bóg jest wierny.
Miłosierdzie będzie zawsze większe od każdego
grzechu, nikt nie może postawić granic miłości Boga, który przebacza. Jeśli
tylko na Niego popatrzymy, jeśli tylko podniesiemy wzrok, skupiony na naszym
'ego' i na naszych ranach, i zostawimy choć wąski przesmyk dla działania Jego
łaski, Jezus uczyni cuda, również z naszym grzechem, z tym, czym jesteśmy, z
naszą nicością, naszą nędzą”. (Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga).
Posłuchajmy jeszcze kilku słów Papieża
Franciszka, które możemy i powinniśmy traktować jak jego duchowy testament: „Miłosierdzie
Boże zmienia świat. Odrobina miłosierdzia czyni świat mniej zimnym i bardziej
sprawiedliwym. Musimy zrozumieć dobrze to miłosierdzie Boga, tego miłosiernego
Ojca, który ma tak wiele cierpliwości”. (rozważanie na Anioł Pański, 17.03.2013).
„Jezus Zmartwychwstał, jest nadzieja dla ciebie,
nie jesteś już pod panowaniem grzechu, zła! Zwyciężyła miłość, zwyciężyło
miłosierdzie! Miłosierdzie zawsze zwycięża! (…) Jak wiele pustyń musi także
dziś przejść człowiek! Zwłaszcza tę pustynię, która jest w jego wnętrzu, kiedy
brakuje miłości do Boga i bliźniego, gdy nie ma świadomości, że jest stróżem
tego wszystkiego, czym Stwórca nas obdarzył i czym obdarza. Ale Boże
Miłosierdzie może sprawić, że zakwitnie nawet jałowa ziemia, może przywrócić
życie wyschniętym kościom (por. Ez 37, 1-14). Dlatego zwracam się do wszystkich
z zachętą: przyjmijmy łaskę zmartwychwstania Chrystusa! Pozwólmy, by odnowiło
nas miłosierdzie Boga, pozwólmy, aby Jezus nas kochał, pozwólmy, by moc Jego
miłości przemieniła nasze życie. I stańmy się narzędziami tego miłosierdzia,
kanałami, przez które Bóg może nawadniać ziemię, by strzec całego stworzenia i
sprawić, aby zakwitły sprawiedliwość i pokój. (Urbi et Orbi, 31.03.2013).
„To są czasy miłosierdzia. Kościół ukazuje
zranionej ludzkości swoje matczyne oblicze, swoją twarz mamy. Nie czeka, aż
zranieni zapukają do jego drzwi, idzie szukać ich na ulicach, zbiera ich,
przytula, leczy, sprawia, że czują się kochani. (…) Dziś jestem o tym jeszcze
bardziej przekonany, że jest to 'kairos', że nasze czasy to 'kairos'
miłosierdzia, czas łaski” (Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga). (Małgorzata
Pabis).
Następca Św. Piotra zwracając się do Polaków
podczas jednej z katechez powiedział:
„Drodzy bracia i siostry, przebaczenie naszych
grzechów, które otrzymujemy jako dar miłosiernej miłości Chrystusa, niech
będzie dla nas źródłem nadziei i motywem, byśmy byli miłosierni dla drugich”.
„Dziś każdy z nas powinien zadać sobie pytania: „Czy
ja, który tyle razy otrzymałem pokój Boży, tyle razy otrzymywałem przebaczenie
i Jego miłosierdzie, czy jestem miłosierny dla innych? Czy ja, który tyle razy
byłem karmiony Ciałem Jezusa, czynię cokolwiek, aby karmić ubogiego?”. Nie
pozostańmy obojętni. Nie żyjmy wiarą połowiczną, która otrzymuje, ale nie daje.
Wiarą, która przyjmuje dar, ale sama nie staje się darem. Skoro dostąpiliśmy
miłosierdzia, stańmy się miłosierni” (Bp Jan Zając).
„Musimy dzielić się z tymi, którzy nas otaczają
chlebem miłosierdzia – wzywa papież Franciszek. Czujmy się do tego powołani. I
zadajmy sobie pytanie: czy tu, gdzie żyję, w mojej rodzinie, w pracy, w mojej
wspólnocie, promuję komunię, czy jestem twórcą pojednania? Czy staram
się rozładowywać konflikty, przynosić przebaczenie tam, gdzie panuje nienawiść,
pokój tam, gdzie panuje uraza?”.
„Prośmy dziś, za przyczyną św. siostry Faustyny,
aby w sercach naszych było to samo pragnienie, które prowadziło jej serce (…)
Aby nasze oczy, ręce, nogi, serce – były
miłosierne. Aby nasz język był miłosierny. Byśmy nie potępiali, nie osądzali,
nie mówili źle o innych, ale abyśmy pragnęli dobra i ocalenia każdego ludzkiego
serca” (Bp Piotr Libera).
„Jego
miłosierdzia. (…) nie można trzymać w ukryciu albo zatrzymywać jedynie dla
samych siebie – podkreśla Ojciec Święty.
To coś, co rozpala serce i pobudza je do miłowania, rozpoznając oblicze Jezusa
Chrystusa zwłaszcza w tych, którzy są najdalej, w słabych, samotnych,
zdezorientowanych i usuniętych na margines. Miłosierdzie potrafi spojrzeć w
oczy każdej osobie; każda z nich jest dla niego cenna, bo każda z nich jest
wyjątkowa”.
Pod koniec 2013 roku, po jednej ze środowych
audiencji papieskich na Placu Świętego Piotra w doniesieniach agencyjnych można
było znaleźć nagłówki: „Franciszek ucałował trędowatego”, „Człowiek bez twarzy
w objęciach papieża”. Świat obiegło zdjęcie papieża obejmującego mężczyznę
o zdeformowanej twarzy.
53 – letni Vinicio Riva był całkowicie zaskoczony
spotkaniem z papieżem. Ponieważ przywykł do przerażonych spojrzeń spotykanych
przypadkowo przechodniów, do sytuacji, gdy pasażerowie w autobusie odsuwają się
od niego ze strachem myśląc, że choroba jest zaraźliwa, brak wahania w postawie
papieża był dla niego szokiem.
– Papież nie bał się mojej choroby.
Objął mnie bez słowa, bardzo mocno. Poczułem wielkie ciepło. Czułem jakbym był
w raju, czułem jedynie miłość.
Mężczyzna cierpi na nerwiakowłókniakowatość.
To choroba genetyczna objawiająca się licznymi guzkami
zniekształcającymi wygląd. Wrastają one w organizm, powodując porażenia,
prowokując otwarte rany utrudniające chodzenie, a nawet leżenie
czy siedzenie. Po operacji guzka wrastającego w krtań Vinicio
z trudem mówi. – Ludzie, gdy mnie widzą, odsuwają się, tak jakby mogli
zarazić się moją chorobą przez samo spojrzenie. Papież nie myślał
o tym, że się zarazi. Gdy tylko mnie dostrzegł, od razu podszedł
i objął – wspomina mężczyzna i dodaje: – Nigdy wcześniej
nie poczułem tak wielkiej akceptacji ze strony obcego człowieka. (…)
Po powrocie do domu miałem wrażenie jakby ubyło mi 10 lat, jak gdyby ktoś zdjął
ze mnie ciężar. Czuję się silniejszy i szczęśliwszy. Czuję, że mogę iść
przed siebie, bo Pan mnie chroni”.
To spotkanie z papieżem Franciszkiem dało choremu
Vinicio siłę i nadzieję na kolejne 10 lat życia, aż do dnia jego przejścia do
Domu Ojca w dniu 10 stycznia ubiegłego roku.
Bracia i Siostry! Papież Franciszek zachęca nas,
„abyśmy wychodzili na spotkanie każdej osoby, niosąc dobroć i czułość Boga!”.
Do Ojciec Święty wzywał nas niestrudzenie słowem
i przykładem.
Dziękujemy dzisiaj za jego gorliwą posługę następcy
Św. Piotra i świadectwo prawdziwie ewangelicznego życia, za jego ramiona zawsze
szeroko otwarte i wyciągnięte do każdego.
Myślę tutaj o niewidomej Angelice, młodej
studentce Iberystyki, która od wielu lat pielgrzymuje z rodzicami do Obór
mówiąc, że tutaj znajduje swój drugi dom. Niedawno podzieliła się ze mną
radością swego spotkania z Papieżem Franciszkiem podczas Audiencji Generalnej
na Placu Św. Piotra w Rzymie. Mówiła o tym jak Ojciec Święty do niej podszedł,
objął czule swoimi ramionami, pocałował w czoło, rozmawiał po hiszpańsku, dodał
odwagi i pobłogosławił. Miał dla niej czas, choć na Placu były tysiące ludzi. I
tak podchodził do każdego chorego, zanim rozpoczął czytać swoją katechezę. To
dla nas wielka nauka.
Ojciec Święty słowem i gestem uczył nas, że
„braterska miłość w Chrystusie rodzi wspólnotę, która potrafi leczyć, która
nikogo nie opuszcza, która włącza i przyjmuje przede wszystkim najsłabszych”.
Pozostawił nam przykład jak mamy nieść innym nadzieję i podążać razem do Domu
Ojca.
„Miłosierdzie
jest dla człowieka pierwszym i najprawdziwszym lekarstwem – powtarzał nam
Ojciec Święty. Ileż uzdrowień sprawia
miłosierna czułość! To lekarstwo, którego każdy pilnie potrzebuje. Ono wypływa
nieustannie i przeobficie od Boga, ale powinniśmy też dawać je sobie wzajemnie,
tak aby każdy mógł żyć pełnią swojego człowieczeństwa".
Drodzy Bracia i Siostry!
Prośmy dzisiaj zmartwychwstałego Pana, aby tchnął
na nas swego Ducha Pocieszyciela, jak na apostołów zgromadzonych w
Jerozolimskim Wieczerniku, i uczynił nas odważnymi apostołami swojej miłości,
radosnymi świadkami swego zwycięstwa nad smutkiem grzechu i śmierci oraz
hojnymi szafarzami swego miłosierdzia wobec wszystkich cierpiących, zranionych
słabościami i potrzebujących pocieszenia.
Pomagajmy im odnaleźć pokój w czułych ramionach
zmartwychwstałego Pana i z ufnością zbliżyć do Jego Serca, aby mogli
doświadczyć, że są dziećmi kochanymi przez Boga i z radością wysławiać Jego
miłosierdzie.
Papież Franciszek nazwany został przez wielu
papieżem miłosierdzia oraz papieżem ubogich.
W jednym z wywiadów powiedział: „Bardzo
chciałbym, żeby Kościół był ubogi i dla ubogich”. „W ubogim Jezus puka do
naszego serca i spragniony prosi nas o miłość”.
„Jesteśmy powołani, aby w każdych okolicznościach
być przyjaciółmi ubogich, idąc za Jezusem, który jako pierwszy okazał
solidarność z ostatnimi”.
Ojciec Święty zapytany o wspomnienia z
dzieciństwa, zaznaczył, że dorastał w zwyczajnej dzielnicy Buenos Aires. To
wówczas narodziło się jego zaangażowanie na rzecz ubogich. Jego rodzina nie
należała do bogatych – nie miała samochodu, nie wyjeżdżała na wakacje itp. –
ale starczało jej pieniędzy do końca miesiąca. Przychodziła do nich uboga matka
dwóch synów, której „brakowało rzeczy koniecznych” do życia. Pomagała m.in. w
praniu, a pani Bergoglio dawała jej różne rzeczy. – Jej ubóstwo mnie uderzało –
zwierzył się Franciszek. Utrzymywał z nią kontakt jeszcze jako arcybiskup
Buenos Aires. Zanim zmarła w wieku 93 lat, podarowała mu medalik z Najświętszym
Sercem Jezusowym, który Franciszek nosił na swojej piersi. – Dzięki temu co
dzień myślę o niej i o tym, co wycierpiała z powodu ubóstwa. I myślę o
wszystkich innych cierpiących. Noszę go i modlę się… – wyznał papież.
Wybrany jako 266. Następca Św. Piotra „przyjął
imię Franciszek, gdyż — jak św. Franciszek z Asyżu — pragnął troszczyć się
przede wszystkim o najuboższych na świecie”. Był zawsze bliski „ostatnim i
odrzuconym przez społeczeństwo, tuż po wyborze postanowił zamieszkać w Domu
Świętej Marty, bo nie mógł żyć bez bliskości ludzi. Od pierwszego Wielkiego
Czwartku chciał sprawować Mszę Wieczerzy Pańskiej poza Watykanem, odwiedzając
więzienia, ośrodki dla niepełnosprawnych czy osób uzależnionych”.
Papież Franciszek zwraca się do nas ze słowem
serdecznej zachęty mówiąc:
„To są nasi bracia i nasze siostry, stworzeni i
kochani przez tego samego Ojca Niebieskiego (…)
Każdy z nas spotyka ich na swojej drodze. Każde
życie, które napotykamy, jest darem i zasługuje na akceptację, szacunek,
miłość”.
„Ubodzy są ludźmi, mają twarze, historie, serca i
dusze. Są braćmi i siostrami ze swoimi zaletami i wadami, jak wszyscy inni, i
ważne, aby wejść w osobistą relację z każdym z nich” – zachęca Ojciec Święty.
„Poczujmy
się wezwani, słysząc ich wołanie o pomoc. Nasze ręce niech ścisną ich ręce,
przyciągnijmy ich do siebie, aby poczuli ciepło naszej obecności, przyjaźni i
braterstwa”.
„Niech nasza troska o ubogich będzie zawsze
nacechowana ewangelicznym realizmem. Dzielenie się musi odpowiadać konkretnym
potrzebom drugiego, a nie uwolnieniu się od tego, co zbędne. (…) To, czego z
pewnością pilnie potrzebują, to nasze człowieczeństwo, nasze serce otwarte na
miłość”.
„Biedni przede wszystkim potrzebują
Boga, Jego miłości - uczy Papież Franciszek. Oczywiście, biedni zbliżają się
do nas, ponieważ rozdajemy im jedzenie, ale to, czego naprawdę
potrzebują, wykracza poza ciepły posiłek czy kanapkę, którą im ofiarujemy.
Biedni potrzebują naszych rąk, aby mogli się podnieść, naszych serc, aby czuć
na nowo ciepło uczuć, naszej obecności, aby przezwyciężyć samotność.
Potrzebują po prostu miłości.
Czasami wystarczy niewiele, aby
przywrócić nadzieję: wystarczy zatrzymać się, uśmiechnąć, posłuchać. Biedni
to nie są numery, dzięki którym możemy pochwalić się działaniami
i projektami. Biedni to osoby, którym należy wyjść na spotkanie.
To samotni młodzi i starsi ludzie, których trzeba zaprosić
do domu, aby podzielić się posiłkiem. To kobiety, mężczyźni
i dzieci, którzy czekają na przyjacielskie słowo”.
Ojciec Święty w jednym z orędzi na Światowy Dzień
Ubogich przywołuje „świadectwo pozostawione nam przez Matkę Teresę z Kalkuty,
kobietę, która poświęciła swoje życie ubogim. Ta Święta nieustannie powtarzała,
że modlitwa była miejscem, z którego czerpała siłę i wiarę dla swojej
misji służenia ubogim. Kiedy przemawiała na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ 26
października 1985 r., pokazując wszystkim paciorki różańca, które zawsze
trzymała w dłoni, powiedziała: „Jestem tylko biedną zakonnicą, która się modli.
Gdy się modlę, Jezus wlewa mi w serce swoją miłość, a ja idę dać ją wszystkim
biednym ludziom, których spotykam na swojej drodze. Módlcie się i wy! Módlcie
się, a zauważycie ubogich, którzy są obok was. Być może na tym samym piętrze waszego
domu. Może nawet w waszych domach są tacy, którzy oczekują na waszą miłość.
Módlcie się, a otworzą się wam oczy i serce będzie przepełnione miłością”.
Panie, otwórz nasze oczy, abyśmy w naszych
braciach i siostrach Ciebie rozpoznali – modliła się Święta Misjonarka z Kalkuty.
Panie, otwórz nasze uszy, abyśmy płacz i wołanie
głodnych, zmarzniętych, przerażonych i zgnębionych usłyszeli.
Panie, otwórz nasze serca, abyśmy potrafili
kochać siebie nawzajem, tak jak Ty nas kochasz. Amen.
o. Piotr Męczyński O.Carm.
|