27.04.2025
„Miłosierdzie to imię Boga” (pap. Franciszek).


Drodzy w Chrystusie Zmartwychwstałym, bracia i siostry!

Nasz wielki Rodak, Święty Jan Paweł II – spełniając życzenie Pana Jezusa, przekazane za pośrednictwem św. siostry Faustyny – postanowił, aby druga niedziela wielkanocna obchodzona była w całym Kościele jako Niedziela Miłosierdzia Bożego.

Wielkim apostołem miłosierdzia był także zmarły Papież Franciszek, którego pogrzeb odbył się w sobotę oktawy wielkanocnej przed Niedzielą Miłosierdzia.

Ojciec Święty kieruje dzisiaj naszą uwagę na miłosierne oblicze Zbawiciela mówiąc:

„Z jaką miłością spogląda na nas Jezus!”.

„Nie bójcie się spojrzeć Mu w oczy pełne nieskończonej miłości i pozwólcie, aby On ogarnął was swoim miłosiernym spojrzeniem gotowym przebaczyć każdy wasz grzech. Spojrzeniem, które może przemienić wasze życie i uleczyć rany waszych dusz. Przyjdźcie do Niego i nie bójcie się! Przyjdźcie, by powiedzieć Mu z głębi waszych serc: „Jezu ufam Tobie!”. Pozwólcie, by dotknęło was Jego bezgraniczne Miłosierdzie”.

„Jezus jest wiernym przyjacielem, który nas nigdy nie opuszcza, bo nawet kiedy grzeszymy, czeka cierpliwie na nasz powrót do Niego, a wraz z tym oczekiwaniem, ukazuje swoje pragnienie przebaczenia” – mówi papież Franciszek.

Ojciec Święty wspomina: „Kiedy miałem siedemnaście lat, pewnego dnia, gdy miałem wyjść na spotkanie z przyjaciółmi, zdecydowałem, że najpierw wstąpię do kościoła. Spotkałem tam pewnego księdza, który wzbudził we mnie szczególne zaufanie, tak, że zapragnąłem otworzyć swoje serce w Sakramencie Spowiedzi. To spotkanie zmieniło moje życie! Odkryłem, że kiedy otwieramy swoje serce z pokorą i przejrzystością, możemy bardzo konkretnie doświadczyć Bożego Miłosierdzia. Miałem pewność, że w osobie tego kapłana Bóg czekał na mnie, zanim jeszcze zrobiłem pierwszy krok w stronę kościoła. My Go poszukujemy, ale On nas zawsze uprzedza, szuka nas od zawsze i jako pierwszy nas odnajduje. Być może ktoś z was nosi w swoim sercu ciężar i myśli: zrobiłem to czy tamto… Nie bójcie się! On na was czeka! On jest ojcem: czeka na was zawsze! Jakże pięknie jest odnaleźć w Sakramencie Pojednania miłosierne ramiona Ojca, odkryć konfesjonał jako miejsce Miłosierdzia, dać się dotknąć tej miłosiernej miłości Pana, który zawsze nam przebacza!”.

Franciszek podkreśla, że „centrum spowiedzi nie są grzechy, które wypowiadamy, ale Boża miłość, którą otrzymujemy i której zawsze potrzebujemy. Centrum spowiedzi jest Jezus, który na nas czeka, słucha nas i przebacza nam. Pamiętajmy o tym: jesteśmy w sercu Jezusa przed naszymi błędami. I módlmy się, abyśmy przeżywali sakrament pojednania z nową głębią oraz smakowali Boże przebaczenie i nieskończone miłosierdzie”.

Ojciec Święty „wiele mówił o miłosierdziu Boga – można powiedzieć wręcz, że przesłanie miłosierdzia „najpełniej definiuje jego pontyfikat”. Zresztą już swoim zawołaniem biskupim uczynił słowa „Miserando atque eligendo” (Spojrzał z miłosierdziem i wybrał) – nawiązuje ono do spotkania Pana Jezusa z celnikiem Mateuszem... Jezus, gdy zobaczył go ofiarował mu miłosierdzie. A w książce „Miłosierdzie to imię Boga” papież Franciszek tak mówił: „On jest miłosierdziem... Miłosierdzie jest Jego pierwszym atrybutem... To imię Boga”.

Już w swojej drugiej homilii, którą wygłosił jako papież, 17 marca 2013 roku, Franciszek powiedział: „Przesłanie Jezusa to miłosierdzie. Dla mnie, mówię to z pokorą, jest to najmocniejsze przesłanie Pana”. Dla Papieża Franciszka miłosierdzie to „otwarcie serca na biednego... to zachowanie Boga, który przytula, to ofiarowanie się Boga, który przyjmuje, który pochyla się, by przebaczyć”. „Miłosierdzie to dowód tożsamości naszego Boga” - nauczał papież Franciszek.

„Miłosierdzie to najwyższy i ostateczny akt, w którym Bóg wychodzi nam na spotkanie. (…) Miłosierdzie to droga, która łączy Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serce na nadzieję, że będziemy kochani na zawsze, pomimo ograniczenia, jakim jest nasz grzech” (Misericordia vultus, 2).

W czasie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, 30 lipca 2016 roku, papież Franciszek wszedł do łagiewnickiej Bazyliki przez Bramę Miłosierdzia, usiadł w konfesjonale nr 2 i wyspowiadał osiem osób różnych narodowości. Pozdrawiając zebranych powiedział wtedy: „Pan pragnie, abyśmy dziś głębiej poczuli Jego wielkie miłosierdzie. Nie oddalajmy się nigdy od Jezusa, nawet jeśli przez nasze grzechy czy błędy uważamy się za najgorszych. (…) Wykorzystajmy ten dzień, abyśmy wszyscy otrzymali Chrystusowe miłosierdzie”.

Papież Franciszek, który sam spowiadał w łagiewnickim konfesjonale, wiele słów kierował do spowiedników, którzy w Sakramencie Pokuty szafują miłosierdziem: „Bycie spowiednikiem to wielka odpowiedzialność. Spowiednicy mają przed sobą zagubione owieczki, które Bóg bardzo kocha. Jeśli osoby te nie poczują dzięki spowiednikom Bożej miłości i miłosierdzia, oddalą się i może już nigdy nie wrócą. Przytulcie je więc i bądźcie miłosierni, nawet jeśli nie możecie udzielić rozgrzeszenia. Dajcie im tak czy inaczej błogosławieństwo”. (Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga).

Opowiedział też o spotkaniu z pewną starszą kobietą, która była dla niego piękną lekcją: „Byłem wówczas od niedawna biskupem pomocniczym Buenos Aires. Tego dnia celebrowałem wielką mszę za chorych w obecności Matki Bożej Fatimskiej. Byłem tam, by spowiadać. Pod koniec Mszy podniosłem się, ponieważ musiałem już pójść, miałem bowiem udzielać bierzmowania. Wtedy podeszła do mnie ta starsza, skromna kobieta. Zwróciłem się do niej, nazywając ją 'abuela', czyli babcia – tak mówi się u nas w Argentynie. 'Babciu, czy babcia chce się wyspowiadać?'. 'Tak' – odpowiedziała. Ja zaś, ponieważ miałem już odejść, powiedziałem jej: 'Ale jeśli nie ma babcia grzechów...'. Miała na to od razu gotową i trafną odpowiedź: 'Wszyscy mamy grzechy'. . 'Ale czy Pan ich nie przebacza?', odparłem na to. A ona: 'Pan przebacza wszystko'. 'A skąd babcia o tym wie?'. 'Jeśli Pan nie przebaczałby wszystkiego – to była jej odpowiedź – świat nie mógłby istnieć' (…) Pozostałem pod wrażeniem słów tej kobiety: bez miłosierdzia, bez przebaczenia Bożego świat by nie istniał, nie mógłby istnieć. Jako spowiednik, nawet jeśli napotykałem czasem zamknięte drzwi, zawsze szukałem choćby szczeliny, prześwitu, by móc je otworzyć i ofiarować przebaczenie i miłosierdzie”. (Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga).

W liście apostolskim na zakończenie Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia „Misericordia et misera” w pięknych słowach zwracał się do spowiedników: „Na nowo zachęcam kapłanów, aby z wielką starannością przygotowywali się do posługi spowiedzi, która jest prawdziwą misją kapłańską. Bardzo wam dziękuję za waszą służbę i proszę, byście byli: otwarci na wszystkich; świadkami ojcowskiej czułości, mimo powagi grzechu; gorliwi w pomaganiu w refleksji nad popełnionym złem; jasno przedstawiali zasady moralne; byli gotowi do towarzyszenia wiernym w procesie pokutnym, cierpliwie dotrzymując im kroku; dalekowzroczni w rozeznawaniu każdego poszczególnego przypadku; wielkoduszni w udzielaniu Bożego przebaczenia” (Misericordia et misera, 10).

Na pytanie: „Dlaczego nasze czasy i dzisiejsza ludzkość tak bardzo potrzebuje miłosierdzia?” papież Franciszek odpowiedział: „Ponieważ ludzkość jest poraniona; to ludzkość, która nosi głębokie rany. Nie wie jak je uleczyć, albo sądzi, że uleczenie ich nie jest możliwe. (…) Do tego dołącza się dziś tragedia uznawania naszego zła, naszego grzechu, za nieuleczalne; za coś, czego nie można uzdrowić ani przebaczyć. Brakuje konkretnego doświadczenia miłosierdzia.

Kruchość czasów, w których żyjemy, polega również na tym, iż sądzimy, że nie ma możliwości uwolnienia, nie ma ręki, która cię podniesie, ramienia, które cię uratuje, przebaczy ci, podniesie na duchu, zanurzy w miłości nieskończonej, cierpliwej, łagodnej, postawi cię znów na dobrej drodze.

Potrzebujemy miłosierdzia. Musimy zastanowić się, dlaczego tak wiele osób, mężczyzn i kobiet, młodych i starszych, wszelkiego pochodzenia, udaje się dziś do magów i chiromantów (…)

Tak, zawsze istnieli wróżbici, magowie, chiromanci. Nie było jednak tak wielu ludzi szukających u nich zdrowia i uleczenia duchowego. Ludzie szukają przede wszystkim kogoś, kto ich wysłucha. Kogoś gotowego poświęcić swój czas, by wysłuchać ich dramatów i trudności. Ja nazywam to 'apostolstwem ucha', które jest ważne, bardzo ważne. Mówię spowiednikom: rozmawiajcie, słuchajcie cierpliwie, mówcie ludziom przede wszystkim, że Bóg ich kocha”. (Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga).

I dalej Papież tłumaczył: „Nie ma sytuacji, z których nie moglibyśmy wyjść; nie jesteśmy skazani na tonięcie w ruchomych piaskach, w których im więcej się ruszamy, tym głębiej się zapadamy. Jezus jest tutaj, z wyciągniętą dłonią, gotową przyciągnąć nas, wyciągnąć z błota, z grzechu, z otchłani zła, w które wpadliśmy. Musimy tylko zdać sobie sprawę z naszego stanu, być szczerzy sami przed sobą, nie wylizywać swoich ran. Poprosić o łaskę uznania za grzeszników odpowiedzialnych za dane zło. Im wyraźniej będziemy dostrzegać tę potrzebę, im bardziej będziemy się wstydzić i korzyć, tym szybciej zostaniemy zalani w Jego objęciach łaską. Jezus na nas czeka, wyprzedza nas, trzyma nas za rękę, jest wobec nas cierpliwy. Bóg jest wierny.

Miłosierdzie będzie zawsze większe od każdego grzechu, nikt nie może postawić granic miłości Boga, który przebacza. Jeśli tylko na Niego popatrzymy, jeśli tylko podniesiemy wzrok, skupiony na naszym 'ego' i na naszych ranach, i zostawimy choć wąski przesmyk dla działania Jego łaski, Jezus uczyni cuda, również z naszym grzechem, z tym, czym jesteśmy, z naszą nicością, naszą nędzą”. (Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga).

Posłuchajmy jeszcze kilku słów Papieża Franciszka, które możemy i powinniśmy traktować jak jego duchowy testament: „Miłosierdzie Boże zmienia świat. Odrobina miłosierdzia czyni świat mniej zimnym i bardziej sprawiedliwym. Musimy zrozumieć dobrze to miłosierdzie Boga, tego miłosiernego Ojca, który ma tak wiele cierpliwości”. (rozważanie na Anioł Pański, 17.03.2013).

„Jezus Zmartwychwstał, jest nadzieja dla ciebie, nie jesteś już pod panowaniem grzechu, zła! Zwyciężyła miłość, zwyciężyło miłosierdzie! Miłosierdzie zawsze zwycięża! (…) Jak wiele pustyń musi także dziś przejść człowiek! Zwłaszcza tę pustynię, która jest w jego wnętrzu, kiedy brakuje miłości do Boga i bliźniego, gdy nie ma świadomości, że jest stróżem tego wszystkiego, czym Stwórca nas obdarzył i czym obdarza. Ale Boże Miłosierdzie może sprawić, że zakwitnie nawet jałowa ziemia, może przywrócić życie wyschniętym kościom (por. Ez 37, 1-14). Dlatego zwracam się do wszystkich z zachętą: przyjmijmy łaskę zmartwychwstania Chrystusa! Pozwólmy, by odnowiło nas miłosierdzie Boga, pozwólmy, aby Jezus nas kochał, pozwólmy, by moc Jego miłości przemieniła nasze życie. I stańmy się narzędziami tego miłosierdzia, kanałami, przez które Bóg może nawadniać ziemię, by strzec całego stworzenia i sprawić, aby zakwitły sprawiedliwość i pokój. (Urbi et Orbi, 31.03.2013).

„To są czasy miłosierdzia. Kościół ukazuje zranionej ludzkości swoje matczyne oblicze, swoją twarz mamy. Nie czeka, aż zranieni zapukają do jego drzwi, idzie szukać ich na ulicach, zbiera ich, przytula, leczy, sprawia, że czują się kochani. (…) Dziś jestem o tym jeszcze bardziej przekonany, że jest to 'kairos', że nasze czasy to 'kairos' miłosierdzia, czas łaski” (Franciszek, Miłosierdzie to imię Boga). (Małgorzata Pabis).

Następca Św. Piotra zwracając się do Polaków podczas jednej z katechez powiedział:

„Drodzy bracia i siostry, przebaczenie naszych grzechów, które otrzymujemy jako dar miłosiernej miłości Chrystusa, niech będzie dla nas źródłem nadziei i motywem, byśmy byli miłosierni dla drugich”.

„Dziś każdy z nas powinien zadać sobie pytania: „Czy ja, który tyle razy otrzymałem pokój Boży, tyle razy otrzymywałem przebaczenie i Jego miłosierdzie, czy jestem miłosierny dla innych? Czy ja, który tyle razy byłem karmiony Ciałem Jezusa, czynię cokolwiek, aby karmić ubogiego?”. Nie pozostańmy obojętni. Nie żyjmy wiarą połowiczną, która otrzymuje, ale nie daje. Wiarą, która przyjmuje dar, ale sama nie staje się darem. Skoro dostąpiliśmy miłosierdzia, stańmy się miłosierni” (Bp Jan Zając).

„Musimy dzielić się z tymi, którzy nas otaczają chlebem miłosierdzia – wzywa papież Franciszek. Czujmy się do tego powołani. I zadajmy sobie pytanie: czy tu, gdzie żyję, w mojej rodzinie, w pracy, w mojej wspólnocie, promuję komunię, czy jestem twórcą pojednania? Czy staram się rozładowywać konflikty, przynosić przebaczenie tam, gdzie panuje nienawiść, pokój tam, gdzie panuje uraza?”.

„Prośmy dziś, za przyczyną św. siostry Faustyny, aby w sercach naszych było to samo pragnienie, które prowadziło jej serce (…)

Aby nasze oczy, ręce, nogi, serce – były miłosierne. Aby nasz język był miłosierny. Byśmy nie potępiali, nie osądzali, nie mówili źle o innych, ale abyśmy pragnęli dobra i ocalenia każdego ludzkiego serca” (Bp Piotr Libera).

Jego miłosierdzia. (…) nie można trzymać w ukryciu albo zatrzymywać jedynie dla samych siebie – podkreśla Ojciec Święty. To coś, co rozpala serce i pobudza je do miłowania, rozpoznając oblicze Jezusa Chrystusa zwłaszcza w tych, którzy są najdalej, w słabych, samotnych, zdezorientowanych i usuniętych na margines. Miłosierdzie potrafi spojrzeć w oczy każdej osobie; każda z nich jest dla niego cenna, bo każda z nich jest wyjątkowa”.

Pod koniec 2013 roku, po jednej ze środowych audiencji papieskich na Placu Świętego Piotra w doniesieniach agencyjnych można było znaleźć nagłówki: „Franciszek ucałował trędowatego”, „Człowiek bez twarzy w objęciach papieża”. Świat obiegło zdjęcie papieża obejmującego mężczyznę o zdeformowanej twarzy.

53 – letni Vinicio Riva był całkowicie zaskoczony spotkaniem z papieżem. Ponieważ przywykł do przerażonych spojrzeń spotykanych przypadkowo przechodniów, do sytuacji, gdy pasażerowie w autobusie odsuwają się od niego ze strachem myśląc, że choroba jest zaraźliwa, brak wahania w postawie papieża był dla niego szokiem.

– Papież nie bał się mojej choroby. Objął mnie bez słowa, bardzo mocno. Poczułem wielkie ciepło. Czułem jakbym był w raju, czułem jedynie miłość.

Mężczyzna cierpi na nerwiakowłókniakowatość. To choroba genetyczna objawiająca się licznymi guzkami zniekształcającymi wygląd. Wrastają one w organizm, powodując porażenia, prowokując otwarte rany utrudniające chodzenie, a nawet leżenie czy siedzenie. Po operacji guzka wrastającego w krtań Vinicio z trudem mówi. – Ludzie, gdy mnie widzą, odsuwają się, tak jakby mogli zarazić się moją chorobą przez samo spojrzenie. Papież nie myślał o tym, że się zarazi. Gdy tylko mnie dostrzegł, od razu podszedł i objął – wspomina mężczyzna i dodaje: – Nigdy wcześniej nie poczułem tak wielkiej akceptacji ze strony obcego człowieka. (…) Po powrocie do domu miałem wrażenie jakby ubyło mi 10 lat, jak gdyby ktoś zdjął ze mnie ciężar. Czuję się silniejszy i szczęśliwszy. Czuję, że mogę iść przed siebie, bo Pan mnie chroni”.

To spotkanie z papieżem Franciszkiem dało choremu Vinicio siłę i nadzieję na kolejne 10 lat życia, aż do dnia jego przejścia do Domu Ojca w dniu 10 stycznia ubiegłego roku.

Bracia i Siostry! Papież Franciszek zachęca nas, „abyśmy wychodzili na spotkanie każdej osoby, niosąc dobroć i czułość Boga!”.

Do Ojciec Święty wzywał nas niestrudzenie słowem i przykładem.

Dziękujemy dzisiaj za jego gorliwą posługę następcy Św. Piotra i świadectwo prawdziwie ewangelicznego życia, za jego ramiona zawsze szeroko otwarte i wyciągnięte do każdego.

Myślę tutaj o niewidomej Angelice, młodej studentce Iberystyki, która od wielu lat pielgrzymuje z rodzicami do Obór mówiąc, że tutaj znajduje swój drugi dom. Niedawno podzieliła się ze mną radością swego spotkania z Papieżem Franciszkiem podczas Audiencji Generalnej na Placu Św. Piotra w Rzymie. Mówiła o tym jak Ojciec Święty do niej podszedł, objął czule swoimi ramionami, pocałował w czoło, rozmawiał po hiszpańsku, dodał odwagi i pobłogosławił. Miał dla niej czas, choć na Placu były tysiące ludzi. I tak podchodził do każdego chorego, zanim rozpoczął czytać swoją katechezę. To dla nas wielka nauka.

Ojciec Święty słowem i gestem uczył nas, że „braterska miłość w Chrystusie rodzi wspólnotę, która potrafi leczyć, która nikogo nie opuszcza, która włącza i przyjmuje przede wszystkim najsłabszych”. Pozostawił nam przykład jak mamy nieść innym nadzieję i podążać razem do Domu Ojca.

Miłosierdzie jest dla człowieka pierwszym i najprawdziwszym lekarstwem – powtarzał nam Ojciec Święty. Ileż uzdrowień sprawia miłosierna czułość! To lekarstwo, którego każdy pilnie potrzebuje. Ono wypływa nieustannie i przeobficie od Boga, ale powinniśmy też dawać je sobie wzajemnie, tak aby każdy mógł żyć pełnią swojego człowieczeństwa".

Drodzy Bracia i Siostry!

Prośmy dzisiaj zmartwychwstałego Pana, aby tchnął na nas swego Ducha Pocieszyciela, jak na apostołów zgromadzonych w Jerozolimskim Wieczerniku, i uczynił nas odważnymi apostołami swojej miłości, radosnymi świadkami swego zwycięstwa nad smutkiem grzechu i śmierci oraz hojnymi szafarzami swego miłosierdzia wobec wszystkich cierpiących, zranionych słabościami i potrzebujących pocieszenia.

Pomagajmy im odnaleźć pokój w czułych ramionach zmartwychwstałego Pana i z ufnością zbliżyć do Jego Serca, aby mogli doświadczyć, że są dziećmi kochanymi przez Boga i z radością wysławiać Jego miłosierdzie.

Papież Franciszek nazwany został przez wielu papieżem miłosierdzia oraz papieżem ubogich.

W jednym z wywiadów powiedział: „Bardzo chciałbym, żeby Kościół był ubogi i dla ubogich”. „W ubogim Jezus puka do naszego serca i spragniony prosi nas o miłość”.

„Jesteśmy powołani, aby w każdych okolicznościach być przyjaciółmi ubogich, idąc za Jezusem, który jako pierwszy okazał solidarność z ostatnimi”.

Ojciec Święty zapytany o wspomnienia z dzieciństwa, zaznaczył, że dorastał w zwyczajnej dzielnicy Buenos Aires. To wówczas narodziło się jego zaangażowanie na rzecz ubogich. Jego rodzina nie należała do bogatych – nie miała samochodu, nie wyjeżdżała na wakacje itp. – ale starczało jej pieniędzy do końca miesiąca. Przychodziła do nich uboga matka dwóch synów, której „brakowało rzeczy koniecznych” do życia. Pomagała m.in. w praniu, a pani Bergoglio dawała jej różne rzeczy. – Jej ubóstwo mnie uderzało – zwierzył się Franciszek. Utrzymywał z nią kontakt jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires. Zanim zmarła w wieku 93 lat, podarowała mu medalik z Najświętszym Sercem Jezusowym, który Franciszek nosił na swojej piersi. – Dzięki temu co dzień myślę o niej i o tym, co wycierpiała z powodu ubóstwa. I myślę o wszystkich innych cierpiących. Noszę go i modlę się… – wyznał papież.

Wybrany jako 266. Następca Św. Piotra „przyjął imię Franciszek, gdyż — jak św. Franciszek z Asyżu — pragnął troszczyć się przede wszystkim o najuboższych na świecie”. Był zawsze bliski „ostatnim i odrzuconym przez społeczeństwo, tuż po wyborze postanowił zamieszkać w Domu Świętej Marty, bo nie mógł żyć bez bliskości ludzi. Od pierwszego Wielkiego Czwartku chciał sprawować Mszę Wieczerzy Pańskiej poza Watykanem, odwiedzając więzienia, ośrodki dla niepełnosprawnych czy osób uzależnionych”.

Papież Franciszek zwraca się do nas ze słowem serdecznej zachęty mówiąc:

„To są nasi bracia i nasze siostry, stworzeni i kochani przez tego samego Ojca Niebieskiego (…)

Każdy z nas spotyka ich na swojej drodze. Każde życie, które napotykamy, jest darem i zasługuje na akceptację, szacunek, miłość”.

„Ubodzy są ludźmi, mają twarze, historie, serca i dusze. Są braćmi i siostrami ze swoimi zaletami i wadami, jak wszyscy inni, i ważne, aby wejść w osobistą relację z każdym z nich” – zachęca Ojciec Święty.

„Poczujmy się wezwani, słysząc ich wołanie o pomoc. Nasze ręce niech ścisną ich ręce, przyciągnijmy ich do siebie, aby poczuli ciepło naszej obecności, przyjaźni i braterstwa”.

„Niech nasza troska o ubogich będzie zawsze nacechowana ewangelicznym realizmem. Dzielenie się musi odpowiadać konkretnym potrzebom drugiego, a nie uwolnieniu się od tego, co zbędne. (…) To, czego z pewnością pilnie potrzebują, to nasze człowieczeństwo, nasze serce otwarte na miłość”.

„Biedni przede wszystkim potrzebują Boga, Jego miłości - uczy Papież Franciszek. Oczywiście, biedni zbliżają się do nas, ponieważ rozdajemy im jedzenie, ale to, czego naprawdę potrzebują, wykracza poza ciepły posiłek czy kanapkę, którą im ofiarujemy. Biedni potrzebują naszych rąk, aby mogli się podnieść, naszych serc, aby czuć na nowo ciepło uczuć, naszej obecności, aby przezwyciężyć samotność. Potrzebują po prostu miłości.

Czasami wystarczy niewiele, aby przywrócić nadzieję: wystarczy zatrzymać się, uśmiechnąć, posłuchać. Biedni to nie są numery, dzięki którym możemy pochwalić się działaniami i projektami. Biedni to osoby, którym należy wyjść na spotkanie. To samotni młodzi i starsi ludzie, których trzeba zaprosić do domu, aby podzielić się posiłkiem. To kobiety, mężczyźni i dzieci, którzy czekają na przyjacielskie słowo”.

Ojciec Święty w jednym z orędzi na Światowy Dzień Ubogich przywołuje „świadectwo pozostawione nam przez Matkę Teresę z Kalkuty, kobietę, która poświęciła swoje życie ubogim. Ta Święta nieustannie powtarzała, że modlitwa była miejscem, z którego czerpała siłę i wiarę dla swojej misji służenia ubogim. Kiedy przemawiała na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ 26 października 1985 r., pokazując wszystkim paciorki różańca, które zawsze trzymała w dłoni, powiedziała: „Jestem tylko biedną zakonnicą, która się modli. Gdy się modlę, Jezus wlewa mi w serce swoją miłość, a ja idę dać ją wszystkim biednym ludziom, których spotykam na swojej drodze. Módlcie się i wy! Módlcie się, a zauważycie ubogich, którzy są obok was. Być może na tym samym piętrze waszego domu. Może nawet w waszych domach są tacy, którzy oczekują na waszą miłość. Módlcie się, a otworzą się wam oczy i serce będzie przepełnione miłością”.

Panie, otwórz nasze oczy, abyśmy w naszych braciach i siostrach Ciebie rozpoznali – modliła się Święta Misjonarka z Kalkuty.

Panie, otwórz nasze uszy, abyśmy płacz i wołanie głodnych, zmarzniętych, przerażonych i zgnębionych usłyszeli.

Panie, otwórz nasze serca, abyśmy potrafili kochać siebie nawzajem, tak jak Ty nas kochasz. Amen.

                               o. Piotr Męczyński O.Carm.



« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio