07.04.2025
Trybunał Miłosierdzia


Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry, zgromadzeni w Oborskim Sanktuarium!

„Nawróćcie się do Boga waszego, On bowiem jest łaskawy i miłosierny”.

Do tego wzywa nas dzisiejsza Ewangelia mówiąca o spotkaniu Jezusa z kobietą pochwyconą na cudzołóstwie.

Jezus miłosiernie spojrzał na nią i nawiązał zbawczy dialog, podobny do tego jaki nawiązuje za pośrednictwem kapłana ze skruszonym penitentem w tajemnicy sakramentu pojednania. Powiedział do niej: «Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?». A ona odrzekła: «Nikt, Panie!». Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz». „Tak mówi Pan, który swoją miłosierną miłością dotknął i uzdrowił jej zranione serce. Nie tylko uleczył, ale też umocnił swoją łaską i otworzył nową drogę”, drogę świętości i zbawienia.

Zauważmy też jak miłosierny Zbawiciel rozpoczynając rozmowę z kobietą, najpierw wstał i zwrócił się do niej pełnym szacunku słowem: „Niewiasto”. „I wystarczy to stwierdzenie oraz Jego spojrzenie pełne miłosierdzia i miłości, aby ta osoba odczuła - może po raz pierwszy - że ma godność, że nie jest jedynie swym grzechem, ma godność osobową, że może zmienić swe życie, może wyjść ze swego zniewolenia i podążać nową drogą” (papież Franciszek).

Miłosierny Zbawiciel dał jej nowe życie, okrył szatą swej łaski i przywrócił poczucie godności, pomógł zrozumieć jak Bóg ją kocha i jaką wartość ma w oczach Boga jej życie.

Ona wewnętrznie „czuje, że w Nim jest miłosierdzie, a nie potępienie. Dzięki Jezusowi Bóg odrzuca jej grzechy za siebie, już więcej o nich nie pamięta (por. Iz 43,25). Albowiem Bóg, kiedy przebacza grzechy, nie pamięta ich. Wielkie jest Boże przebaczenie! Teraz zaczyna się dla niej nowy etap; miłość zrodziła ją do nowego życia”. „Idź, a od tej chwili już nie grzesz” – mówi Jezus.

Papież Franciszek podczas liturgii pokutnej sprawowanej w bazylice św. Piotra powiedział:

„Siostro, bracie, jeśli twoje grzechy cię przerażają, jeśli twoja przeszłość cię niepokoi, jeśli twoje rany się nie goją, jeśli ciągłe upadki cię zniechęcają i wydaje ci się, że straciłeś nadzieję, nie bój się. Bóg zna twoje słabości i jest większy od twoich błędów. Prosi ciebie o jedno: nie trzymaj w sobie twoich słabości, twoich nieszczęść; zanieś je do Niego, złóż je w Nim, a zmienią się z powodów do rozpaczy w szansę na zmartwychwstanie. Nie bój się! (…)”.

Zawsze kiedy ze skruszonym sercem klękamy przy kratkach konfesjonału i w szczerej spowiedzi wyznajemy nasze grzechy, Jezus pochyla się nad nami i obejmuje nas swoją przebaczającą i uzdrawiającą miłością; podnosi nas, okrywa nas szatą swej łaski i przywraca godność umiłowanych dzieci Bożych. Konfesjonał - to trybunał Bożego miłosierdzia, w którym nie skazuje się winowajcy, ale uniewinnia.

„Niechaj się nie lęka do Mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani miłosierdzia mojego” – mówił Pan Jezus do siostry Faustyny.

Bł. Ks. Michał Sopoćko, spowiednik siostry Faustyny i wielki apostoł Miłosierdzia Bożego uczy: „Władzę odpuszczania grzechów przekazuje Zbawiciel apostołom i ich następcom, biskupom i kapłanom, aby grzesznicy po wszystkie czasy mieli szczęście powiedzieć: "Bóg mi przebaczył".

Pan Jezus ukazując świętej Faustynie ten wielki sakrament uzdrowienia duchowego, jakim jest spowiedź, zwraca się do niej z poleceniem:

Córko Moja, pisz, mów o Moim miłosierdziu. Powiedz duszom gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia, tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki, ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. (Dzienniczek, 1448).

Ks. Krzysztof Zimończyk SCJ, nawiązując do tych słów Zbawiciela, pisze:

„Nigdzie tak nie dotykamy, nie odczuwamy i nie doświadczamy miłosierdzia Bożego, jak w sakramencie pojednania i pokuty. Dziś ma on wiele nazw, które bardziej lub mniej przemawiają do każdego z nas. Lecz najbliższe sercu zdaje się określenie, jakie znajduje się w Dzienniczku św. Faustyny – „trybunał miłosierdzia”, bo w pełni oddaje ono dokonującą się w tym sakramencie rzeczywistość. 

Przemierzający szpitalne sale kapelan proponując sakramentalną spowiedź tym, którzy nie przyjmują Komunii Świętej, nieraz słyszy: „Jeszcze nie teraz, może jutro, może za tydzień, za miesiąc”. Te słowa bolą. Dlaczego? Bo spowiedź to spotkanie z miłosiernym Sercem Boga, które pragnie nasze serce podnieść, oczyścić, zabandażować i uczynić nowym. W tym „trybunale miłosierdzia” – mówił Jezus do s. Faustyny na początku XX wieku – znajdują się „największe cuda”. Aby je uzyskać, „nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też odprawiać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni”. I dalej, tłumacząc, czym jest ów Boży trybunał, mówił: „Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego” (Dz 1448).

Każdy chory w szpitalu, jeśli odczuwa potrzebę skorzystania z cudu miłosierdzia Bożego poprzez sakrament pojednania, może skorzystać z posługi kapelana. Sakrament ten daje poczucie wewnętrznego pokoju i równowagi. Stąd też korzystanie z niego jest szczególnie potrzebne przed różnego rodzaju operacjami, ciężkimi zabiegami. Wielu jednak chorych, doświadczając buntu spowodowanego nagłym ograniczeniem sprawności, bólem fizycznym i koniecznością zmiany całego trybu dotychczasowego życia, obwinia za tę sytuację Boga. Efektem takiego buntu bywa rezygnacja z sakramentu spowiedzi albo zbyt szybkie usprawiedliwianie się z każdego grzechu czy obniżanie jego wagi okolicznościami doświadczanej choroby. Należy mieć na uwadze również te wszystkie wewnętrzne opory wobec spowiedzi, które dotyczą każdego współczesnego chrześcijanina. W tej kwestii wielką rolę do spełnienia ma kapelan szpitala. W swojej posłudze sakramentalnej musi się wykazać cierpliwością i delikatnością.

Ksiądz Krzysztof Tabath w wywiadzie udzielonym dla czasopisma „Apostolstwo chorych” (1/2016) dzieli się swoim 20-letnim doświadczeniem w posłudze kapelana w klinice w Katowicach-Ochojcu. Na pytanie dotyczące sprawowania sakramentu spowiedzi w szpitalu mówił: „Nosiłem przy sobie rachunek sumienia na jednej kartce dwustronnie wydrukowanej. Było tam przygotowanie do spowiedzi, modlitwa przed rachunkiem sumienia, warunki dobrej spowiedzi i na końcu formuła spowiedzi – z litanią do odmówienia po spowiedzi, którą często dawałem jako pokutę, by ją ułatwić. Ludzie różnie do tego podchodzili, ktoś się raz czy drugi obraził, ale najczęściej korzystali, a nawet pytali, czy mogą mieć tę kartkę przy spowiedzi. Były różne sytuacje. Rano ktoś powiedział mi, że żadnych grzechów nie ma, więc z czego by się miał spowiadać. Ja na to: «Dobra, to zostawię panu rachunek sumienia». Przychodzę po południu – jak miałem w zwyczaju – a on mówi mi: «Proszę księdza, dzisiaj nie da rady, ja to zacząłem czytać – mam tyle grzechów, że niech ksiądz jutro przyjdzie». Pamiętam też na przykład długą rozmowę z innym mężczyzną przed ciężką operacją serca. Kiedy spowiedź się zakończyła, powiedział takie zdanie: «Proszę księdza, ja przyszedłem tu na operację, ale obojętne, jaki będzie jej wynik, czy się uda, czy się nie uda, to nie ma już dla mnie znaczenia. Najważniejsze stało się teraz. Ja tego potrzebowałem»”.

Jezus jest tym, który przebacza grzechy i jednocześnie uzdrawia.

„Trybunał miłosierdzia” jest sakramentem uzdrowienia. Jezus jest tym, który przebacza grzechy i jednocześnie uzdrawia. Biblijny obraz, który wyraża to najlepiej, to wydarzenie przebaczenia i uzdrowienia paralityka, gdzie Pan Jezus objawia się równocześnie jako lekarz dusz i ciał. On pragnie pełnego zdrowia każdego z nas. Gdy jesteśmy w szpitalu, gdy czeka nas poważna operacja z wiarą i ufnością otwórzmy nasze serca, aby Jezus mógł je dotknąć i uzdrowić. Papież Franciszek kiedyś powiedział: „Pan nigdy nie jest zmęczony przebaczaniem: nigdy! To nas męczy proszenie Go o przebaczenie”. Niech te słowa następcy św. Piotra zapadną nam głęboko w serca i otworzą je na zaproszenie do ciągłego uzdrawiania swojej duszy w sakramencie pokuty” (ks. Krzysztof Zimończyk SCJ, Wstań nr. 181).

Drodzy Bracia i Siostry!

„W sakramencie pokuty, dzięki «lekarstwu spowiedzi», doświadczenie grzechu nie przeradza się w rozpacz, lecz spotyka się z Miłością, która przebacza i przemienia” (papież Benedykt XVI).

Posłuchajmy świadectwa Bożeny, którym dzieli się po rekolekcjach w Gnieźnie poprowadzonych przez misjonarza miłosierdzia ks. Wojciecha Rzeszowskiego.

„W czasie rekolekcji zdałam sobie sprawę z tego, że sakrament pokuty i pojednania ma być moim spotkaniem z Ojcem, a nie z grzechem. Spowiedź nie może być kontemplacją moich grzechów. Kiedyś mówiono, że jest to Trybunał Sprawiedliwości, ksiądz Wojciech uświadomił mi, że jest to Trybunał Miłosierdzia. Wielokrotnie podczas nauk i osobistej medytacji odczuwałam ogromne wzruszenie. Bardzo bliskie stały mi się słowa św. Augustyna, komentujące spotkanie Jezusa z kobietą złapaną na cudzołóstwie: „Pozostało dwoje. Ta, która potrzebuje miłosierdzia i Ten, który jest Miłosierdziem”, jak i słowa Wilfrieda Stinissena: „Miłosierdzie i nędza – większego kontrastu być nie może”. Każdy z nas zna przypowieść o miłosiernym Ojcu. Ilu z nas odniosło ją do spowiedzi? Odejście młodszego syna, to obraz naszego upadku, wejścia w grzech. Odejście od Boga jest zawsze niszczące. A nasza potrzeba spowiedzi? Wystarczy, że pokażemy się naszemu Ojcu na horyzoncie, a On, gdy tylko zobaczy nas z daleka, nie czeka, On wybiega nam naprzeciw, rzuca nam się na szyję i obdarza ojcowskim pocałunkiem. Właśnie tak zareagował miłosierny Ojciec na powrót swojego syna. Ojciec, który jest Miłosierdziem”.

Posłuchajmy jeszcze świadectwa Małgorzaty:

„Podczas rekolekcji zostaliśmy zaproszeni do spojrzenia na sakrament pojednania w szczególny sposób i przy pomocy najlepszych narzędzi, czyli przy pomocy słów samego Boga. Jeśli przed spowiedzią godzinami ważyliśmy wszystkie swoje czyny z dokładnością do miligrama albo jeśli przystąpienie do konfesjonału wysysało z nas wszystkie siły, a po odejściu od niego jeszcze długo (aż do bólu głowy?) analizowaliśmy jej przebieg, jeśli nie przynosiła nam ona pokoju lub jeśli unikaliśmy jej latami, to warto było zadać sobie pytanie: z kim (a może z czym) idę się spotkać w tym sakramencie? Pytań jest więcej. Czy pamiętamy, że On jest dobry? Czy pamiętamy, że Bóg jest Miłością? Czy wiemy, że Jego miłosierdzie współgra ze sprawiedliwością, a nie jej zaprzecza? Czy wiemy, że łaska uświęcająca, za którą tęsknimy, to Ktoś, a nie coś? Czy wiemy, że zbliżamy się nie do trybunału sprawiedliwości, lecz do trybunału miłosierdzia? Czy idziemy na spotkanie z miłującym nas od założenia świata Bogiem, czy może bardziej na spotkanie z własną słabością, której przeżywanie przesłania nam widok Ojca? Trzy fragmenty Pisma Świętego ukazały nam, dlaczego możemy mieć pewność, że Bóg nas kocha bardziej niż się tego spodziewamy, oraz że skrucha serca jest furtką do pewności Bożego miłosierdzia. I że mamy z czego się cieszyć.

Najpierw w Księdze Rodzaju (2,4 – 3,15) poznajemy mechanizm doprowadzający człowieka do grzechu (inteligentne przeinaczenie słów Boga przez węża – wejście człowieka w dialog z wężem – przeinaczenie słów Boga przez człowieka – zwątpienie człowieka w mądrość Boga i zachwianie ufności w Niego – zmiana przez człowieka interpretacji dobra i zła – decyzja powodowana własną, a nie Bożą definicją dobra i zła – grzech – utrata harmonii z Bogiem i rozczarowanie rezultatem grzechu – osłabienie człowieka i cierpienie. Następnie św. Łukasz w przypowieści – bardziej o miłosiernym ojcu, niż o marnotrawnym synu – maluje nam obraz ojca, który nie tylko czeka na utracone dziecko, lecz z radością wybiega mu naprzeciw (Łk 15,11-32). Wystarczyło, że dziecko po przejściach ruszyło w drogę do domu, a ojciec je dostrzegł z daleka i sam skrócił dystans. Nawet nie domagał się tłumaczenia i śpieszno mu było do wspólnego radowania się. Co ciekawe, obojętnie z którym z synów utożsamiam się ja – nie muszę się obawiać, ojciec wyszedł do obu z nich…Wreszcie wraz ze świętym Janem (J 8,1-11) w świątyni przysłuchujemy się krótkiej rozmowie Jezusa i pewnej kobiety oskarżonej przez ludzi. Rozmowa tych dwojga uderza łagodnością, pokojem i pełna jest miłości. Zaowocowała uzdrowieniem, padły w niej słowa, za którymi tęskni wielu z nas: Ja cię nie potępiam (…)”.

Bł. Ks. Michał Sopoćko uczy: „Ten, który przez grzech stał się niewolnikiem piekła, przez spowiedź wydobywa się z przepaści jego i powraca znowu do życia łaski, staje się znowu przybranym dzieckiem Boga”.

W sakramencie pokuty najważniejszy jest żal i skrucha. Pan Jezus mówi do s. Faustyny: Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla Mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie Moje ogarnia ją i usprawiedliwia (Dz. 1728).

Napisz, córko moja, że jestem miłosierdziem samym dla duszy skruszonej. Największa nędza duszy nie zapala mnie gniewem, ale się wzrusza serce moje dla niej miłosierdziem wielkim (Dzienniczek, 1739).

Pan Jezus kilkakrotnie przypominał Faustynie o swojej obecności w sakramencie pokuty:

Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza spotyka się z Bogiem miłosierdzia (Dzienniczek, 1602).

Na innym miejscu swego Dzienniczka s. Faustyna pisze:

Dziś znowu pouczył mnie Pan, jak mam przystępować do sakramentu pokuty: - Córko Moja, jak się przygotowujesz w Mojej obecności, tak się i spowiadasz przede Mną; kapłanem się tylko zasłaniam. Nigdy nie rozbieraj, jaki jest ten kapłan, którym się zasłoniłem, i tak się odsłaniaj w spowiedzi, jako przede Mną, a duszę twoją napełnię światłem Moim (Dzienniczek, 1725).

„Można powiedzieć, że Chrystus jest tak pokorny, że słucha spowiedzi jednego grzesznika poprzez innego grzesznika, którym jest ksiądz”.

Niezwykle wymowny w tym względzie jest opis spowiedzi Faustyny w dniu 13 grudnia 1936 roku. Leżała wtedy chora.

Dziś po południu wszedł do mojej separatki Ojciec Andrasz i zasiadł, abym się spowiadała. Nie zamienił wpierw ani jednego słowa. Ucieszyłam się niezmiernie, bo bardzo pragnęłam się spowiadać. Odsłoniłam całą swoją duszę, jak zwykle. Ojciec odpowiadał mi na każdy drobiazg. Dziwnie się czułam szczęśliwą, że mogłam tak wszystko wypowiedzieć. Pokutę zadał mi, litanię do Imienia Jezus. Kiedy chciałam przedstawić trudność, jaką mam do odmawiania tej litanii, wstał i udziela mi rozgrzeszenia. Nagle wielka jasność zaczęła bić od Jego postaci i widzę, że to nie jest Ojciec Andrasz, tylko Jezus. Szaty Jego jasne jak śnieg i natychmiast znikł. W pierwszej chwili byłam trochę zaniepokojona, ale po chwili jakiś spokój wstąpił w moją duszę, ale zauważyłam, że Jezus tak samo spowiada, jak spowiednicy... (Dzienniczek, 817).

To niezwykłe zdarzenie stało się dla niej wielką nauką, z której wyciąga następujący wniosek: O Chryste, Ty i kapłan to jedno, zbliżę się do spowiedzi jako do Ciebie, a nie do człowieka (Dzienniczek, 1715).

Mając na uwadze powyższe spostrzeżenia nie ubierajmy naszych grzechów w okrągłe, ładnie brzmiące treści. To przecież sam Chrystus nas słucha w osobie kapłana. Bądźmy szczerzy jak małe dzieci. Siostra Faustyna dobrze rozumiała znaczenie sakramentu pojednania dla naszego życia duchowego. Dzięki Ci Panie, za spowiedź świętą – pisze (Dzienniczek, 1286).

Ze spowiedzi świętej powinniśmy odnosić dwie korzyści:
1. do spowiedzi przychodzimy po uleczenie;
2. po wychowanie – dusza nasza potrzebuje ciągłego wychowania, jak małe dziecko.

Jak często mamy się spowiadać? Kościół zaleca spowiedź comiesięczną, zachęcając np. do obchodzenia pierwszych piątków i pierwszych sobót miesiąca. A w przykazaniu kościelnym, troszcząc się o nasze zbawienie, napomina: Przynajmniej raz w roku należy przystąpić do sakramentu pokuty.

Siostra Faustyna w swoim Dzienniczku notuje takie słowa Pana Jezusa:

O, gdyby znali grzesznicy miłosierdzie Moje, nie ginęłaby ich tak wielka liczba. Mów duszom grzesznym, aby się nie bały zbliżyć do Mnie, mów o Moim wielkim miłosierdziu...”.

Drodzy bracia i siostry!

„Pozwólmy się odnowić przez miłosierdzie Boga, pozwólmy, aby Jezus nas kochał, niech moc Jego miłości przekształci także nasze życie” – wzywa papież Franciszek.

Kilka dni temu wspominaliśmy 20. Rocznicę przejścia do Domu Ojca naszego wielkiego rodaka Św. Jana Pawła II. Jakże wymowne stają dzisiaj jego słowa skierowane do nas podczas Pielgrzymki do Ojczyzny:

„Uświadamiamy sobie, że Bóg okazując nam miłosierdzie, oczekuje, że będziemy świadkami miłosierdzia w dzisiejszym świecie (…) Dziś z całą mocą proszę wszystkich synów i córki Kościoła, a także wszystkich ludzi dobrej woli, aby sprawa człowieka nie była nigdy, przenigdy odłączona od miłości Boga. Pomóżcie współczesnemu człowiekowi zaznawać miłosiernej miłości Boga! Niech w jej blasku i cieple ocala swoje człowieczeństwo!”.

Pewna siostra zakonna tak opowiada o świętej Faustynie: „Jedna z naszych wychowanek, Antośka, powiedziała mi, że podczas pobytu w Wilnie była niedobrą dziewczyną, upartą i oporną. Nie chciała przystępować do sakramentów świętych. Siostra Faustyna szczególnie nią się zajęła. Starała się do niej podejść i sprawić jej przyjemność, aby z czasem pozyskać ją dla Boga. Gdy przyszły święta Bożego Narodzenia i do dziewcząt przychodzili krewni z podarunkami, Antośka nic nie otrzymała, bo była sierotą i nie miała nikogo bliskiego. Siostra Faustyna poprosiła przełożoną, by pozwoliła jej przygotować paczkę dla Antosi. Poprosiła ją potem do rozmównicy, wręczyła prezent i złożyła życzenia świąteczne. Dziewczyna była tak poruszona życzliwością, że poszła potem do spowiedzi i zmieniła tryb życia” (M. Tarnawska, Siostra Faustyna Kowalska, Londyn 1987).

Pokorna Siostra Faustyna sama często i regularnie się spowiadała. Dobrze rozumiała znaczenie tego wielkiego sakramentu uzdrowienia. Dlatego miała piękne, współczujące serce i stała się dla bliźnich szafarką Bożego miłosierdzia. Pomagała innym zbliżyć się do tego zdroju miłosierdzia, który wytrysnął dla nas z przebitego na krzyżu boku Zbawiciela. Historia, którą teraz przytoczę zdarzyła się w Polsce w latach 80.

Ewa była prostytutką i tej nocy znalazła się w lesie pogrążona w głębokiej depresji. Chciała ze sobą skończyć. W pewnym momencie ujrzała idącą w jej kierunku zakonnicę, która następnie z dużą delikatnością zaczęła ją prosić, by nie czyniła tego, co zamierzała uczynić. Poprosiła ją, by udała się do pobliskiego miasteczka i pomimo późnej pory zapukała do drzwi domu, w którym będą się jeszcze paliły światła. Ewa udała się pod wskazany adres i znalazła wszystko tak, jak siostra jej opisała. Drzwi otworzył starszy ksiądz. Udzielił jej gościny, a rano Ewa po raz pierwszy od czasu dzieciństwa przystąpiła do spowiedzi. Odzyskała dzięki niej pragnienie życia. Księdza zaintrygowało tak silne działanie łaski i zapytał ją, jak znalazła jego dom. Dopiero teraz Ewa zdała sobie sprawę z tego, że nie jest rzeczą normalną spotykanie zakonnicy w nocy w lesie. Ksiądz poprosił ją o opisanie, jaki habit nosiła ta zakonnica; pokazał jej zdjęcia sióstr Matki Bożej Miłosierdzia z pobliskiego klasztoru. Usłyszawszy, że to właśnie ten strój, zapytał przełożoną, która z sióstr chodziła po lesie w nocy. Oczywiście żadna. Ksiądz zabrał więc Ewę do ich domu zakonnego, by dokonać konfrontacji. Gdy tylko Ewa weszła do rozmównicy, wskazała na obraz Faustyny zawieszony na ścianie: – To ona! To ona rozmawiała ze mną w lesie, to ona kazała mi przyjść do księdza!

Najmilsi Bracia i Siostry! To świadectwo budzi w naszych sercach wielką ufność w miłosierdzie Boga, który nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się szczerze nawrócił i miał życie.

Jezus Miłosierny „to jest prawdziwy lekarz, który przynosi kojący balsam na rany duszy człowieka (…) i wyprowadza z największej nędzy”.

Jakiś czas temu Telewizja Polska przypomniała znany film, zatytułowany „Ben Hur”. W jednej ze scen, na widok Jezusa broniącego człowieka trędowatego przed gradem lecących nań kamieni, rzymski oficer stwierdził, że „ten człowiek jest groźniejszy od tysięcy zelotów”. I dodał – on walczy siłą miłosierdzia.

Dlatego, trzeba, abyśmy korzystając z daru miłosiernej miłości Boga, sami okazywali miłosierdzie wobec bliźnich. Do tego wzywał nas Św. Jan Paweł II mówiąc: „Niech orędzie o Bożym Miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia ludzi”. Amen.

o. Piotr Męczyński O.Carm.

 

Obory, 6 kwietnia A. D. 2025


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio