Sponsa
Christi
Drodzy
w Sercu Jezusa, bracia i siostry!
Patronką
dnia dzisiejszego jest św. Teresa Benedykta od
Krzyża, karmelitanka, znana w
świecie jako Edyta Stein.
Kościół
obchodzi dzisiaj 83 rocznicę jej męczeńskiej śmierci, dzień jej narodzin dla
Nieba, święto jej spotkania z umiłowanym Oblubieńcem, który przemówił z krzyża
do jej serca i przyciągnął do swego Serca. A ona pozostała Mu wierną, odważnie
poszła za Nim, lampa jej serca zawsze świeciła, aż do tej chwili, gdy ujrzała
Go jaśniejącego chwałą i mówiącego: Przyjdź!
Św.
Jan Paweł II w orędziu na Światowy Dzień Młodzieży w Kolonii w 2006
roku napisał:
„Droga
młodzieży, Kościół potrzebuje prawdziwych świadków, by prowadzić nową
ewangelizację: potrzebuje mężczyzn i kobiet, których życie przemieniło
spotkanie z Jezusem; potrzebuje mężczyzn i kobiet zdolnych do
przekazania innym tego doświadczenia. Kościół potrzebuje świętych. Wszyscy
jesteśmy powołani do świętości, i tylko święci mogą odnowić ludzkość. Tą
drogą ewangelicznego heroizmu poszło przed nami wielu innych, i zachęcam
was, byście często prosili ich o wstawiennictwo. W czasie spotkania
w Kolonii poznacie lepiej niektórych z nich (...) Pośród nich
chciałbym zwrócić szczególną uwagę na św. Teresę Benedyktę od Krzyża”.
Edyta
była najmłodszą z jedenaściorga dzieci głęboko wierzącej rodziny
żydowskiej. W roku 1911 rozpoczęła studia uniwersyteckie we Wrocławiu,
kontynuując je następnie w Getyndze u znanego filozofa Edmunda
Husserla.
Podczas
pierwszej wojny światowej podjęła ochotniczą służbę w szpitalu wojskowym
dla zakaźnie chorych. Była zawsze pełna dobroci, opanowana i gotowa do
niesienia pomocy.
Straciwszy
wcześnie wiarę (w wieku 15 lat), szczerze szukała prawdy i znalazła ją
w Kościele katolickim.
„Po
latach napisała, że „Bóg jest Prawdą. Kto szuka Prawdy, szuka Boga, choćby o
tym nie wiedział”.
Dociekania
filozoficzne doprowadziły ją do wniosku, iż nie można lekceważyć możliwości
Jego istnienia. W przekonaniu tym Edytę Stein utwierdzały wydarzenia dotykające
bliskich jej osób. Były to najpierw nieoczekiwane przejścia na chrześcijańską
wiarę osób znanych jej z czasu wspólnych studiów, które wcześniej głosiły
pogląd, jakoby brak wiary w Boga był szczególnie doniosłym przejawem ich
intelektualnej dojrzałości i niezależności.
Można
powiedzieć, że przez te nawrócone osoby sam Chrystus kierował do niej swoje
delikatne, pełne miłości, zaproszenie: „Przyjdź!”.
W
tym samym mniej więcej czasie ogromne zdumienie wzbudziła w niej postawa
Pauliny Reinach, żony wybitnego myśliciela i nauczyciela akademickiego Adolfa
Reinacha. Kiedy w 1917 roku zginął on w okopach pierwszej wojny światowej,
Paulina bynajmniej nie pogrążyła się w rozpaczy po stracie ukochanego męża, ale
zachowała wewnętrzny pokój, wynikający z chrześcijańskiej nadziei. „Było to
moje pierwsze zetknięcie się z krzyżem i jego boską mocą, jakiej udziela on
tym, którzy go niosą. Po raz pierwszy widziałam naocznie zrodzony ze zbawczego
cierpienia Chrystusa Kościół i jego zwycięstwo nad ościeniem śmierci. Był to
moment, w którym moja niewiara załamała się, judaizm zbladł, a Chrystus
zajaśniał: Chrystus w tajemnicy krzyża” – wyznała po latach Edyta.
Ostateczny
przełom w jej życiu nastąpił jesienią 1921 roku, kiedy przebywała w domu swojej
przyjaciółki Jadwigi Conrad-Martius, również duchowo dojrzewającej do przyjęcia
chrześcijaństwa. Pewnego wieczoru na chybił trafił sięgnęła po książkę
znajdującą się w jej bibliotece. Była to autobiografia św. Teresy z Avila,
wielkiej świętej Zakonu Karmelitańskiego. Kiedy nad ranem Edyta zakończyła jej
lekturę, wypowiedziała tylko jedno zdanie: „Das ist die Wahrheit!” – „To jest
prawda!”. Kilka miesięcy później, 1 stycznia 1922 roku, przyjęła chrzest w
Kościele katolickim, przyjmując imiona: Teresa Jadwiga.
Przechodząc
na katolicyzm była osobą dojrzałą duchowo. Z wielką prostotą
i żarliwością neofitki weszła w całe bogactwo życia
chrześcijańskiego. Prawie od początku odmawiała brewiarz kapłański. Godzinami
trwała na modlitwie. Chrystus stał się dla niej wszystkim, natomiast ośrodkiem
życia – Msza i Komunia św.
Jej
serce zaczęło skłaniać się do Karmelu, zapewne pod wpływem św. Teresy od
Jezusa. Od początku nawrócenia nosiła w sobie pragnienie życia zakonnego.
Realizację
jej powołania odkładano 12 lat uważając, że osoba tak wielkiego formatu
umysłowego i religijnego może uczynić wiele dobra w świecie. Była
znanym wykładowcą i prelegentką. Swoje wykłady przesycała duchem
Ewangelii, co poczytywano jej czasem za dewocję.
Do
Karmelu w Kolonii wstąpiła dopiero w roku 1933. Miała wtedy 42 lata.
W Karmelu otrzymała imię Teresy Benedykty od Krzyża. W 1938 roku na
zawsze, całkowicie oddała się Chrystusowi, składając uroczyste śluby zakonne.
Od
chwili nawrócenia była przeświadczona, że jej życie będzie naznaczone krzyżem. Jeśli zdecydujesz się stać po stronie
Chrystusa, możesz zostać wezwana nawet do ofiary z własnego życia –
napisała w swoich duchowych notatkach.
Wybuchła
druga wojna światowa. Wobec nasilającego się prześladowania Żydów, by uchronić
s. Teresę od śmierci, przeniesiono ją do klasztoru w Echt w Holandii.
Jednak zawiść hitlerowska dosięgła ją nawet tam...
W
1942 roku biskupi holenderscy w liście do wiernych wyrazili protest wobec
polityki ludobójstwa Żydów realizowanej przez władze hitlerowskie. W odwecie za
ten akt sprzeciwu nasilono represje i do obozów koncentracyjnych skierowano
wielu katolików pochodzenia żydowskiego.
2
sierpnia 1942 r. przed klasztorem karmelitanek w Echt zatrzymało się auto
policji nazistowskiej. Siostrze Benedykcie dano pięć minut na przygotowanie się
do wyjazdu. Kiedy Gestapo wyprowadzało ją z klasztoru powiedziała do swojej
siostry: „Chodź Różo, idziemy za nasz naród!”. Kilka dni później niemiecki obóz
zagłady w Auschwitz-Birkenau okazał się stacją końcową jej drogi
krzyżowej! 9 sierpnia została zagazowana, a ciało spalone w krematorium.
Holenderskiemu
urzędnikowi, który próbował ją jeszcze ratować od nieuniknionego transportu,
powiedziała stanowczo: „Nie, proszę nic nie robić. Dlaczego jakiś wyjątek dla
mnie lub dla tej grupy? Czyż sprawiedliwość nie polega właśnie na tym, że nie
powinnam czerpać żadnych przywilejów z mojego chrztu? Jeżeli nie mogę dzielić
losu moich braci i sióstr, moje życie jest jakby zniszczone”.
Ofiarując
swe życie za swój naród, w jakiejś mierze wstępowała w ślady człowieka, który
niemal dokładnie rok wcześniej ofiarował swoje życie za nieznanego sobie
współwięźnia – tylko dlatego, że miał on żonę i dzieci – w ślady o.
Maksymiliana Marii Kolbego.
Nasz
wielki Rodak Św. Jan Paweł powiedział, że Święta Karmelitanka „utożsamiła się z
cierpieniem narodu żydowskiego zwłaszcza wówczas, gdy stało się ono szczególnie
dotkliwe w okresie okrutnych prześladowań nazistowskich, które wraz z innymi
zbrodniami totalitaryzmu stanowią jedną z najciemniejszych i najbardziej
haniebnych plam w dziejach Europy naszego stulecia. Zrozumiała wówczas, że
dokonując systematycznej zagłady Żydów, nałożono na barki jej narodu krzyż
Chrystusa, przyjęła zatem jako swój osobisty udział w nim deportację i śmierć w
otoczonym ponurą sławą obozie Oświęcimiu-Brzezince. Jej krzyk łączy się z
krzykiem wszystkich ofiar tej straszliwej tragedii, ale zarazem jest
zjednoczony z krzykiem Chrystusa, który nadał ludzkiemu cierpieniu tajemniczą i
trwałą owocność. (…) Ogłosić dzisiaj św. Edytę Stein Współpatronką Europy
– mówił Papież – znaczy wznieść nad starym kontynentem sztandar szacunku,
tolerancji i otwartości, wzywający wszystkich ludzi, aby się wzajemnie
rozumieli i akceptowali, niezależnie od różnic etnicznych, kulturowych i
religijnych, oraz by starali się budować społeczeństwo prawdziwie braterskie”.
Kochając
bardzo swój naród, Teresa ofiarowuje swoje życie za jego zbawienie. Tam, gdzie
wielu umierało w rozpaczy, ona dobrowolnie składa życie za swój naród.
Teresa
prosi Boga również za Kościół i o prawdziwy pokój na świecie.
Ta
wierna oblubienica Ukrzyżowanej Miłości jest dla nas darem. Wzorem człowieka
wytrwale poszukującego prawdy, którą odnalazła w Kościele Katolickim. Odnalazła
Jezusa, Boskiego Oblubieńca, jedynego Pana i Odkupiciela człowieka.
Odpowiedziała na Jego pełne miłości zaproszenie: „Przyjdź!”. Z żywą wiarą i
ufnością wyszła Mu na spotkanie. Wpatrzona przez wiarę w Jego umęczone Oblicze,
rozpalona Jego miłością, przeszła odważnie po wzburzonych falach śmierci i
spoczęła na zawsze w ramionach Zmartwychwstałego.
Pozostała
wierna przymierzu z Bogiem zawartemu na chrzcie świętym
i pogłębionemu w ślubach zakonnych. Wybrała Chrystusa za swego
jedynego Pana i Zbawiciela, i pozostała Mu wierna do końca.
Oto prawdziwa męczennica, która przelała
krew za Chrystusa. Nie bała się gróźb sędziów i weszła do królestwa
niebieskiego – modli się Kościół
wspominając ją dzisiaj w liturgii.
W
jednym ze swoich pism duchowych pisze:
„Krzyż
jest drogą, która z ziemi prowadzi do nieba. Kto obejmuje go z wiarą, miłością
i nadzieją, ten zostanie uniesiony wzwyż, aż na łono Trójcy Przenajświętszej”.
„Kto
stanowczo opowiedział się za Chrystusem, jest martwy dla świata, a świat jest
martwy dla niego. Nosi na ciele stygmaty Pana, jest słaby i pogardzony przez
ludzi, ale właśnie przez to potężny, ponieważ w słabych siła Boga jest mocarna.
Uczeń, który to poznał, nie tylko przyjmuje Krzyż, który spoczywa na nim, lecz
krzyżuje samego siebie: "A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa,
ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami" (Ga 6, 24).
Wiedli zaciekłą walkę ze swą naturą, aby obumarło w nich życie grzechu, dając
miejsce życiu ducha. O nie chodzi.
Krzyż
nie jest celem sam w sobie. Wznosi się wzwyż i wskazuje w górę. Ale nie jest
tylko znakiem - jest mocnym orężem Chrystusa, laską pasterską, z którą Boży
Dawid wyruszył przeciw piekielnemu Goliatowi, którą puka potężnie do bram
niebios i otwiera je. Wówczas wypływają strumienie Bożego światła i obejmują
wszystkich, którzy należą do orszaku Ukrzyżowanego”.
Św.
Jan Paweł II wskazywał, że „siostra Teresa Benedykta nie tylko pisała głębokie
rozważania o wiedzy krzyża, ale przeszła aż do końca szkołę krzyża”.
Papież
w homilii kanonizacyjnej powiedział:
„Współczesny
świat zwodzi nas kuszącą wizją otwartej bramy, która ma oznaczać, że wszystko
jest dozwolone. W naszej epoce często utożsamia się prawdę z opinią większości.
Rozpowszechnione
jest też przekonanie, że należy posługiwać się prawdą nawet przeciw miłości i
vice versa. Jednakże prawda i miłość potrzebują siebie nawzajem.
Siostra
Teresa mówi nam wszystkim: Nie uznawajcie za prawdę niczego, co jest wyzute z
miłości. I nie uznawajcie za miłość niczego, co jest wyzute z prawdy! Jedno bez
drugiego staje się niszczycielskim kłamstwem. (…) Ona zrozumiała, że prawda
i miłość są wzajemnie sobie potrzebne”.
Drodzy
bracia i siostry! Jakież to ważne przesłanie w naszej współczesnej polskiej rzeczywistości,
w naszych codziennych relacjach w domu, w szkole, na uczelni, w pracy, w
debacie publicznej, w dyskusjach telewizyjnych, w treściach artykułów
zamieszczanych w internecie i komentarzach na Fecebooku, oraz całym naszym
życiu, także w tym co dotyczy naszych wzajemnych relacji we wspólnocie
narodowej i relacji z innymi narodami, z ludźmi innych kultur i religii. Tak -
„prawda i miłość potrzebują siebie nawzajem!” O tym musimy zawsze pamiętać
jeżeli pragniemy pozostać wierni orędziu Ewangelii i nauce Chrystusowego Krzyża.
Gdy
obecnie przeżywamy 83. rocznicę śmierci św. s. Teresy Benedykty od Krzyża –
jesteśmy świadkami pewnego bardzo znaczącego procesu kulturowego. Polega on na
wyraźnym i w pełni świadomym odchodzeniu od Europy rozumianej jako Europa
ducha. Wbrew temu, do czego wzywał św. Jan Paweł II, Europa chce zapomnieć o
swoich chrześcijańskich korzeniach i za wszelką cenę żyć tak, „jakby Boga nie
było”. W konsekwencji po raz kolejny znajduje swe potwierdzenie słynne zdanie
Fiodora Dostojewskiego: „Jeśli Boga nie ma, to wszystko wolno”. Głosi się
bowiem prawo do eutanazji czy też prawo kobiet do zabijania własnych
nienarodzonych jeszcze dzieci, podważa się instytucję małżeństwa jako związku
kobiety i mężczyzny, promuje się ideologię gender.
Pod
sztandarami postępu uderza się w rodzinę, w wychowywanie dzieci i inne
rzeczywistości, które kształtują nasze człowieczeństwo. Gołym okiem widać, że
mamy do czynienia z próbą zastąpienia świata wartości – świata
chrześcijańskiego, bardzo niebezpiecznym i szkodliwym światem antywartości,
światem ideologii.
W
świetle tych tendencji św. Edyta Stein jawi się dzisiaj jako jednoznaczny znak
sprzeciwu. Jej życie pokazuje, jak wielki jest człowiek, który z wielką odwagą
i uczciwością intelektualną szuka Boga, i jak tragiczny staje się świat, który
Boga odrzuca.
Teresa
trwająca wiernie pod krzyżem Chrystusa i zjednoczona z Jego Sercem mówi nam
dzisiaj: „Miłość Chrystusa nie zna granic, nie kończy się nigdy, nie cofa się
na widok brzydoty czy brudu. Pan przyszedł na świat dla grzeszników, nie dla
sprawiedliwych i jeśli Jego miłość naprawdę żyje w nas, powinniśmy robić to, co
On: wyruszyć na poszukiwanie zagubionej owcy” (ES 104).
„Dla
chrześcijanina żaden człowiek nie jest „obcy”. Każdy jest zawsze „bliźnim”,
który może nas potrzebować i nie ma znaczenia, czy jest on nam bliski czy nie,
miły czy niemiły, «moralnie godny pomocy» czy nie” (ES 104).
Dzisiaj,
gdy wielu młodych ludzi radośnie pielgrzymuje pieszo na Jasną Górę, Święta
Karmelitanka dodaje nam odwagi i wskazuje światło nadziei, mówiąc:
„Na
choroby naszego czasu (…) lekarstwem są ludzie, którzy stoją mocno przy Maryi,
opierając się na fundamencie wieczności, i nie dają się zachwiać w swoich
poglądach i działaniu przez zmienne i modne opinie, teorie, błędy”.
Módlmy
się więc do Najlepszego Ojca – za przyczyną św. Teresy Benedykty od Krzyża – o
łaskę nawrócenia dla Europy i odwagę powrotu do jej chrześcijańskich korzeni.
Prośmy o siłę dla nas wszystkich, którzy Europę stanowimy, abyśmy na wzór jej
świętej Patronki mieli odwagę świadczyć o tym, że jedynym źródłem
błogosławieństwa dla wszystkich narodów jest Chrystus, który oddał za nas swe
życie na krzyżu i który zmartwychwstał, dając nam nadzieję życia wiecznego. Amen.
o. Piotr Męczyński O.Carm.
|