02.06.2025
Maryjne Nawiedzenie – dar i zadanie


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Drodzy Czciciele Matki Bożej Bolesnej, zgromadzeni w ciszy Oborskiego Karmelu!

W zwieńczeniu ołtarza głównego oborskiej świątyni znajduje się okrągły obraz (tzw. tondo) przedstawiający ewangeliczną scenę Nawiedzenia w Ain Karem (por. Łk 1, 36 – 56). Na progu domu Elżbieta wita swoją młodziutką krewną z Nazaretu. Nadchodząca Maryja będąca brzemienną jest ubrana w różową suknię i błękitny płaszcz, a na Jej głowie biały welon. Elżbieta ukazana jest jako kobieta starsza, w zielonej sukni i ciemnoniebieskim płaszczu. Z tyłu za Elżbietą stoi jej mąż Zachariasz.

Dokładny opis Nawiedzenia zostawił nam św. Łukasz w swojej Ewangelii (Łk 1, 39-56). Według tradycji miało ono miejsce w Ain Karim, około 7 km na zachód od Jerozolimy. Maryja całą drogę z Nazaretu do Ain Karim odbyła pieszo. Być może przyłączyła się do jakiejś pielgrzymki, idącej do Jerozolimy. Trudno bowiem przypuścić, aby szła sama w tak długą drogę, która mogła wynosić ok. 150 kilometrów. Dlatego na wskazanym przeze mnie wcześniej obrazie umieszczonym w zwieńczeniu głównego ołtarza widzimy idącego za Maryją mężczyznę z ciemną brodą, w niebieskiej szacie i brązowym płaszczu, z kapeluszem na głowie i kosturem, czyli laską pielgrzymią w ręku, oraz workiem przerzuconym przez plecy. Według mistyczki bł. Anny Katarzyny Emmerich był to sam św. Józef, który odprowadził swoją Oblubienicę do domu Zachariasza i Elżbiety, a następnie powrócił do Nazaretu. A być może był to jeden z wielu pątników zdążających w pobożnej pielgrzymce do Jerozolimy do których Maryja przyłączyła się po drodze.

Ten okrągły obraz znajdujący się nad Cudowną Figurą przypomina o początku fundacji i tytule nadanym oborskiej świątyni. W roku 1605 Łukasz i Anna Rudzowscy, starsi i bezdzietni małżonkowie, właściciele Obór, zaprosili i umówili się z karmelitami z Bydgoszczy, i tuż po święcie Nawiedzenia NMP, podpisali w Rypinie akt erekcyjny kościoła i klasztoru. Karmelici bydgoscy obejmując nową fundację przynieśli ze sobą Pietę – wsławioną już łaskami figurę Matki Bożej Bolesnej. Ich przybycie do Obór oznaczało przybycie Maryi, ponieważ „Carmelus totus Marianus est” (Karmel jest cały Maryjny). I tak w Oborach rozpoczęło się to niezwykłe Maryjne Nawiedzenie, które trwa do dzisiaj. Jak mówi pobożna legenda, zapisana przez klasztornego kronikarza, Figura Matki Bożej Bolesnej dwukrotnie była z powrotem zabierana przez karmelitów do Bydgoszczy, ale sama w jakiś cudowny i nadprzyrodzony sposób z powrotem przenosiła się do Obór. W ten sposób Matka Bolesna dała znać, że sama wybrała sobie i ukochała to ciche i ustronne miejsce, i tutaj pragnie spotykać się ze swoimi dziećmi. Od tego dnia do Oborskiego Karmelu przybywają pokolenia rozmodlonych pielgrzymów, aby w ciszy spotkać się z Maryją, doświadczyć łaski Jej macierzyńskiego nawiedzenia i wyśpiewać Bogu radosne „Magnificat”.

Także i my pełni ufności przybywamy dzisiaj na oborskie wzgórze i za poetą wołamy:

„Matko Bolesna, Oborska Pani,

Serca Ci swoje niesiemy w dani –

Do stóp Twych świętych kornie padamy,

Czulszej od Ciebie Matki nie znamy …

Matko Bolesna Twa Pieta sławna,

Cudami słynie od dawien dawna –

Ty naszych dziadów, ojców, leczyłaś

I nas darz zdrowiem o Matko miła …” (Jan Jagodziński z Golubia – Dobrzynia).

Drodzy Moi! Tutaj doświadczamy tego o czym Papież Franciszek tak pięknie napisał: „Mamy Matkę, której oczy są czujne i dobre jak oczy Syna; Jej macierzyńskie serce jest pełne miłosierdzia, jak On; Jej ręce chcą pomagać, jak ręce Jezusa, które łamały chleb dla łaknących, które dotykały chorych i ich uzdrawiały. Napełnia nas to ufnością i otwiera na łaskę i miłosierdzie Chrystusa. Maryja jest Matką pocieszenia, która pociesza swoje dzieci”.

O tym przypominają nam liczne wota dziękczynne zdobiące ściany prezbiterium i świadectwa zapisane w Oborskiej Księdze Łask i Cudów Matki Bożej Bolesnej.

Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni na Świętej Wieczerzy w ciszy Oborskiego Karmelu!

Czego uczy nas Maryja w ewangelicznej scenie swego wędrowania i nawiedzenia opisanej przez św. Łukasza i ukazanej na obrazie znajdującym się nad tabernakulum w zwieńczeniu głównego ołtarza?

Wędrówkę Maryi z Nazaretu do Ain Karem można nazwać pierwszą procesją Bożego Ciała. Maryja niesie pod sercem ukrytego Jezusa, Boga- Człowieka, oczekiwanego przez wszystkich Zbawiciela świata – jest Jego pierwszą, żywą monstrancją. Możemy sobie wyobrazić z jaką radością Maryja przemierza polne drogi Judei i razem z całym stworzeniem wyśpiewuje Bogu hymn uwielbienia i dziękczynienia. Przychodząc do domu Zachariasza, aby usłużyć brzemiennej Elżbiecie staje się szczególnym świadkiem bliskości i czułej miłości Boga. Mówi o niej całą swoją postawą i pokorną posługą, poprzez swoje słowa i gesty oraz uśmiech. Wskazuje, że źródłem tej pięknej miłości bliźniego jest sam Jezus, z którym Ona jest doskonale zjednoczona. On, choć jeszcze ukryty w Jej dziewiczym łonie, rozpala Jej Serce i Ona Go przynosi z radością do Elżbiety. Przez trzy miesiące Jezus pozostaje w domu Zachariasza ukryty w dziewiczym łonie Maryi jak w tabernakulum kościoła.

Pięknie wyjaśnia to św. Jan Paweł II mówiąc, że Maryja w pewnym sensie jest „tabernakulum” – pierwszym „tabernakulum” w historii, w którym Syn Boży (jeszcze niewidoczny dla ludzkich oczu) pozwala się adorować Elżbiecie, niejako „promieniując” swoim światłem poprzez oczy i głos Maryi.

Najmilsi Bracia i Siostry! Trzeba, aby Jezus tak promieniował poprzez każdego z nas, gdy przyjmujemy Go do serca w Komunii świętej i idziemy z Nim do naszych rodzin, pochylamy się nad dziećmi, odwiedzamy chorych, ofiarujemy nasz czas samotnym, odwiedzamy osoby starsze – przeżywające jesień życia, gdy idziemy codziennie do naszego Ain Karem – z pokorną posługą miłości.

Bez Niego taka ofiarna i wytrwała posługa miłości bliźniego byłaby wręcz niemożliwa. Mówi o tym święta Faustyna w swoim Dzienniczku, gdy wyznaje: O Jezu (…) gdybyś sam nie zapalał w duszy mojej tej miłości, nie umiałabym w niej wytrwać. Sprawia to Twoja miłość Eucharystyczna, która mnie codziennie zapala.

Papież Franciszek, jeszcze jako Arcybiskup Buenos Aires, w homilii przed procesję Bożego Ciała mówił: „Po spożyciu Ciała Chrystusa wyjdziemy wędrować, towarzysząc Jezusowi w Najświętszym Sakramencie. Będziemy prosić Maryję o tę gorliwość wyruszania w drogę i służenia, gorliwość, którą zaszczepił w Niej Syn, ledwie poczęty w Jej dziewiczym łonie”.

Drodzy bracia i siostry!

„Niech Święta Dziewica, w której Bóg stał się Ciałem, pomaga nam przyjmować z wdzięcznym sercem dar Eucharystii i czynić dar także z naszego życia. Oby Eucharystia uczyniła nas darem dla wszystkich”.

Pozwólmy, aby Jezus Eucharystyczny żył w nas i promieniował przez nas miłością swego Serca. Bądźmy Jego żywą monstrancją.

Przyjmując Go w komunii świętej zwróćmy się do Niego razem ze Św. Misjonarką Miłości z Kalkuty:

Panie, oto moje ręce: weź je, aby niosły pomoc ubogim i cierpiącym. Oto moje stopy, aby mogły pójść i nawiedzić tych, którzy są samotni. Oto mój głos dla tych, którzy potrzebują słów pełnych miłości. Oto moje serce: niechaj służy jedynie dla miłości. Weź moje serce i wszystko, co posiadam.

Drodzy bracia i siostry! Nawiedzenie Maryi - to dla nas wielki dar i jednocześnie zadanie. W istocie, Maryja pragnie kontynuować swoje nawiedzenie razem z nami i przez nas, pragnie, byśmy stali się przedłużeniem Jej matczynych ramion.

Jak uczy św. Jan Paweł II „Maryja (…) uznając się za służebnicę Pana, oddaje się zarazem na służbę Jego miłości do ludzi. (…) Znamienne jest, że przyjąwszy wielkodusznie zwiastowanie anielskie, udaje się pospiesznie do Elżbiety, aby jej pomóc. (…) Wpatrując się w Nią - Uzdrowienie chorych - wielu chrześcijan w kolejnych stuleciach nauczyło się opiekować chorymi z prawdziwie macierzyńską czułością”.

Drodzy Moi! Od Maryi spieszącej z pomocą do krewnej Elżbiety w Ain Karem, od  Maryi Bolesnej stojącej pod krzyżem Syna uczmy się nawiedzać i czuwać przy łóżku chorego, trwać przy nim z miłością i oddaniem, i oczami wiary widzieć w nim umęczone Oblicze samego Chrystusa.

Ona, swoim przykładem i wstawiennictwem, pragnie wspomagać nas w tej posłudze miłości wobec chorych i cierpiących. Pozwólmy Jej działać w nas i przez nas, kiedy i jak chce. Dlatego codziennie odnawiajmy nasze oddanie się Maryi, Jej miłość w naszych sercach, Jej spojrzenie w naszych oczach, Jej uśmiech na naszych twarzach, Jej pokój w naszym głosie, Jej miłosierdzie w naszych wyciągniętych dłoniach.

Święty Maksymilian Kolbe uczy: „My chcemy być w sposób jeszcze bardziej bezgra­niczny zawładnięci przez Nią, by to Ona sama myślała, mówiła, działała za naszym pośred­nictwem. Pragniemy do tego stopnia należeć do Niepokalanej, by nie pozostało w nas nic, co by Nią nie było, byśmy jakby unicestwili się w Niej, byśmy przemienili się w Nią, aby tylko Ona pozostawała”. (POMK, VII, 452).

Drodzy Bracia i Siostry! Co to w praktyce powinno oznaczać dla nas przyjmujących i noszących szkaplerz Matki Bożej?

Odziani szkaplerzem stanowią jakby oczy, ręce i nogi Maryi, dzięki którym może Ona dotrzeć do wszystkich potrzebujących.

Tego własnym przykładem uczył nas św. Jan Paweł II, który od dziecka nosił na swoich piersiach brązową szatę opieki Maryi. Jeszcze jako młody kapłan w parafii św. Floriana w Krakowie, w 1949 roku Karol Wojtyła w sposób czynny propagował wśród swoich podopiecznych ideę szkaplerznego nabożeń­stwa. Dowiadujemy się o tym z relacji śp. o. Rudolfa Warzechy OCD, który wspomina o wyda­rzeniu z roku 1949:

"Tam właśnie [w Kościele św. Floriana] urządził pionierskie reko­lekcje dla chorych z parafii. Kościół zamienił się jakby w salę szpitalną, były pielęgniarki, chorzy z łóżkami, lekarze, sanitariusze. Patronował tam Karol Wojtyła, chodził między nimi z uśmiechem. Na Karmel (do klasztoru przy ul. Rakowickiej) przyszedł jako czciciel Matki Bożej Szkaplerznej z zaproszeniem, żeby tych chorych przyjąć do rodziny Świętego Szkaplerza Matki Bożej. Miałem to szczęście, że mnie właśnie tam wysłali. W ostatnim dniu, na pożegnanie tych chorych, po wygłoszeniu konferencji o Matce Bożej Szkaplerznej i o łaskach Szkaplerza św. razem z Ojcem Świętym szliśmy wśród chorych i wśród radości, łez, przyjmowaliśmy chorych do Szkaplerza świętego. Chorzy dziękowali, jak mogli, często te dziękczynienia kończyły się wzruszeniami i łzami".

Ks. Wojtyła na koniec zwrócił się też do chorych ze słowem zachęty: "Noście zawsze szkaplerz święty. Ja zawsze mam szkaplerz na sobie, i wiele z tego nabożeństwa doznałem pożytku".

Drodzy bracia i siostry, Maryja jest naszą Matką i Przewodniczką w drodze do Nieba. O tym nieustannie przypomina nam brązowa szata czy medalik Matki Bożej Szkaplerznej noszony na naszej piersi.

Kilka dni temu Halina z Młyńca k. Torunia napisała: „W duchu wdzięczności pragnę podziękować Matce Bożej, że przed kilku laty przyjęła mnie wraz z trójką moich dzieci pod swoją szczególną opiekę w znaku szkaplerza. Odtąd częściej i śmielej w różnych sytuacjach odwołuję się do Jej pomocy, pamiętając o Jej wizerunku, jakby pieczęci noszonej na piersi, a Matka Boża mnie nie zawodzi.

Któregoś dnia, późnym wieczorem, koleżanka z grupy modlitewnej zadzwoniła do mnie zatroskana o ciężko chorą mamę. Mama leżała w szpitalu i mimo troskliwej opieki medycznej i córek, pomału jej życie gasło. Nie było to jednak spokojne odchodzenie, ale pełne lęku i niepokoju. Dlatego koleżanka poprosiła o pomoc. Gdy zaproponowałam kapłana, stwierdziła, że mama pojednała się z Bogiem i przyjęła sakrament chorych, ale nadal jest niespokojna. Po modlitwie zrozumiałam, że może warto zaprosić w sposób szczególny do chorej Maryję. Wzięłam ze sobą szkaplerz i pojechałam do szpitala. Rozmowa i modlitwa do Maryi przyniosła jej wyraźna ulgę. Twarz się rozpogodziła i niedługo potem spokojnie odeszła do Pana.

Korzystając z tego doświadczenia, gdy mój tatuś cierpiał z powodu zaawansowanej choroby nowotworowej zaproponowałam mu przyjęcie szkaplerza. Będąc w Oborach poprosiłam o błogosławieństwo ojca karmelitę nad dwoma szkaplerzami, by móc drugi ofiarować mojej mamie, która w Szczecinie nie odstępowała od łóżka chorego taty. Był to dla nas wszystkich wzruszający moment. Na pewno pozwolił obojgu rodzicom dojrzeć do pięknego rozstania. Tatuś nie mając siły mówić ucałował dłoń mamy i wyszeptał tylko: Dziękuję, a mamusia prosiła, by szedł do Pana spokojnie i by się już o nią nie martwił”.

Bracia i Siostry! To wielka łaska żyć i umierać ze szkaplerzem na piersiach. Żyć i umierać w ramionach Matki Bożej.

Zachęca nas do tego nabożeństwa Św. Jan Paweł II, który od pierwszej komunii świętej, aż do ostatniej godziny swego przejścia do Domu Ojca, zawsze nosił szkaplerz święty na sercu, całował go jak ręce matki i mówił: Totus tuus, cały jestem Twój, Maryjo.

Nasz umiłowany Ojciec święty zdaje się dzisiaj także i do nas przemawiać słowami: „Niech wam towarzyszy zawsze Matka Boża Szkaplerzna, Matka Boża z Góry Karmelu... Niech prowadzi was Ona jak gwiazda, która nigdy nie znika z horyzontu. I niech was Ona zawiedzie w końcu do Boga, ostatecznego Portu, ostatniej Przystani nas wszystkich.

Drodzy bracia i siostry!

Maryja przychodzi do nas w pokornym znaku Szkaplerza Karmelitańskiego i pragnie, abyśmy się tym darem dzielili z innymi, abyśmy kontynuowali i przedłużali Jej macierzyńskie nawiedzenie.

Tadeusz Rutkowski z Konina (+ 25 maja 2025 r.), wielki Apostoł Szkaplerza Św. i Przyjaciel Oborskiego Karmelu, napisał: „6 stycznia 2001 roku po raz pierwszy nawiedziłem sanktuarium w Oborach i przyjąłem szkaplerz Matki Bożej. Przez lata byłem w więzieniu duchowym. Tamtego pamiętnego dnia Maryja okryła mnie swoją brązową szatą i pomogła wydostać się z kajdan grzeszności i zniewolenia alkoholem. Chciałem się odwdzięczyć Maryi za ten wielki dar i tak narodziła się moja misja szkaplerzna do Zakładów Karnych. Niosę braciom za kratami orędzie Bożego Miłosierdzia i Szkaplerz Niebieskiej Matki. W ostatnich miesiącach nawiedziłem ZK w Fordonie, Potulicach i Koronowie”.

„Szkaplerz zasłania mnie przed działaniem zła, które zawłaszcza tyle Bożych dzieci – pisze Tadeusz. Na zakończenie Roku Jubileuszowego 6 stycznia 2001r. dostąpiłem łaski przyjęcia tego Bożego daru. Byłem z rodziną i znajomymi w Oborach. Nie mogłem tego daru zawłaszczać tylko dla siebie, ale postanowiłem się dzielić nim z innymi, zaczynając od mojej parafii. Organizowałem do Obór pielgrzymki. Coraz więcej osób doświadczało pokoju w sercu, uzdrowień ciała i duszy, kiedy przyobleczeni zostali w szkaplerz. Udało się namówić ojca karmelitę z Obór do nawiedzenia naszej parafii i 1500 osób przyjęło brązową szatę Maryi. Ta łaską rozlała się na Konin i okolice. Dzisiaj wielu z nich, nie żyje. Na pewno skorzystali z obietnic Maryi, dla przyjmujących szkaplerz.

Pielgrzymowałem do różnych miejsc w Polsce, zabierając ze sobą szkaplerze, tak na wszelki wypadek. Dziesiątki kilometrów przeszedłem pieszo, aby dotrzeć do miejsc bliskich mojemu sercu. Każdy zrobiony krok ofiarowałem Bogu z intencją, aby Szkaplerz był pokrzepieniem dla napotkanych dusz. Jesienią 2001 roku byliśmy z małżonką w Częstochowie nawiedzając Jasną Górę. Podziękowaliśmy za wszystkie łaski, jakie otrzymaliśmy, przepraszając za ciernie jakie wbiliśmy w Serce Jezusa i Maryi poprzez naszą grzeszność. Zawsze przed odjazdem odprawiamy Drogę Krzyżową w różnych intencjach. Około jedenastej stacji napotkaliśmy sporą grupę pielgrzymów i postanowiliśmy dokończyć ją razem z nimi. Miałem ze sobą trzy szkaplerze i tylu było kapłanów, więc od razu wiedziałem, że są one dla nich. Byli kapelanami zakładów karnych: w Strzelcach Opolskich, Nysie i Opolu.

Drugiego dnia odszukałem telefonicznie jednego z nich i 11 lutego 2002 roku byłem ze szkaplerzami w Strzelcach Opolskich na zaproszenie kapelana Księdza Józefa Krawca. Było to niesamowite przeżycie, kiedy mogłem być wśród Braci żyjących w odosobnieniu. A jak zaśpiewali pieśń – My chcemy Boga.. to myślałem, że te poniemieckie mury popękają od tych potężnych męskich głosów, niczym mury Jerycha. 55 osób przyjęło szkaplerz, a dla 25 ich brakło. Zrobiło mi się bardzo smutno, że zawiodłem Maryję i Braci pragnących przyjąć tą szatę. Z czasem dostarczyłem brakującą ilość, aby nikt nie poczuł się odrzucony.

Maryja w sposób niewidzialny puka do bram ZK, a my w sposób widzialny stajemy się Jej posłańcami. Trudne były początki rozpoczętej misji. Jak udowodnić telefonicznie, że przyjedziemy w dobrej intencji, że jesteśmy odpowiedzialnymi ludźmi. Kapelani „zaryzykowali” zapraszając nas. Zawsze w czasie Mszy Świętej lub po niej daję świadectwo mojego nawrócenia i mocy szkaplerza. Wbrew przewidywaniom, wielu Braci i Sióstr żyjących w odosobnieniu, na kolanach przyjęło szatę Maryi, podobnie Komunię Świętą. Ta postawa mnie ujęła i zrozumiałem, że nie wszystko jest stracone, że warto inwestować w te zbłąkane dusze, które są głodne Boga. Choć wielu zostało wykreślonych ze swoich rodzin, to Maryja o nikim nie zapomina, bo to są Jej dzieci pod Krzyżem dane przez Jezusa Chrystusa na Golgocie. Przez ostatnie pół roku nawiedziliśmy siedem ZK, a szkaplerz przyjęło 260 osób. Najciężej było zimą, kiedy warunki drogowe i śnieżyce były wielkim utrudnieniem. Dzięki odwadze moich współbraci udawało się pokonać wszystkie trudności. Dziękuję Bogu, dwom Tadeuszom i mojemu synowi Adamowi, że nie ustaliśmy w tej misji. Ojcowie Karmelici nam z serca błogosławią i sprzyjają tej posłudze.

Jan Paweł II w 1991roku w Płocku do osadzonych, powiedział: „Jesteście skazani, ale nie potępieni”.

Te słowa wyznaczają drogę naszej misji, a dzięki ofiarowanym szkaplerzom przez pielgrzymów oborskich, możemy ją kontynuować. Wielu z nich nigdy nie przyjedzie do Obór, czy innych sanktuariów karmelitańskich, ze względu na długość wyroków, dlatego mają tą jedyną szansę przyjęcia szkaplerza, kiedy my przyjeżdżamy. Nie pytajmy się, czy są godni jego przyjęcia, ale zaufajmy Matce Jezusa”.

Z całą pewnością ta brązowa szata na piersiach człowieka żyjącego „za kratami” będzie dla niego znakiem bliskości i opieki Maryi, znakiem Jej macierzyńskiego wsparcia na drodze duchowej przemiany i nadziei zwycięstwa nad słabościami. Ten znak noszony dniem i nocą na sercu będzie przypominał: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!”.

Jakiś czas potem Pani Teresa napisała do mnie: „W imieniu Bractwa Więziennego , któremu przewodniczy niezwykły Kapelan Ks. Józef Krawiec pragnę podziękować za misję Tadeusza z Konina jaką podjął w dwóch Zakładach Karnych w Strzelcach Opolskich.

Liczba osadzonych, którzy zdecydowali się na przyjęcie Szkaplerza potwierdza głęboki sens wspomnianego działania. Świadectwo Tadeusza , który na pewnym etapie swojego życia zdołał odbić się od dna i odnaleźć drogę do BOGA, pozwoliło uczestnikom spotkania uwierzyć w możliwość zerwania z trudną przeszłością i rozpoczęcia uczciwego, radosnego życia w BOGU”. Te szkaplerze przekazywane więźniom są darem serca od pielgrzymów i wiernych z różnych stron Polski, którzy przybywają do Obór. Ze strony Ojców Karmelitów oraz Naczelnego Kapelana Więziennictwa w Polsce Pan Tadeusz ma pełną aprobatę na tę piękną misję szkaplerzną „za kratami”.

Tadeusz w swoim ostatnim liście dzielił się radością swojej posługi w Zakładzie Karnym dla kobiet w Grudziądzu, i dodał:

„Czy mogę zatrzymać się w tej posłudze? (…) Jest 90 tysięcy za murami w 90 ZK. Może na 100 lecie Orędzi Fatimskich w 1917 r. uda się wszystkich nawiedzić. W tej chwili jest 295 dusz obleczonych w szatę Maryi. Gdybyśmy naszą posługę badali rozumem ludzkim, to byśmy powiedzieli NIE. Ale tu jest coś więcej i nieważne jest ilu przyjmuje szkaplerz. Jedziemy 8 godzin, aby tam być od 1.5 do 2 godzin, ale tam są dusze wyczekujące nadziei…To modlitwy moich najbliższych wydały owoc obfity. Zabieram ze sobą młodsze pokolenie, tzn. syna, aby im ukazać, że nie tylko korzystanie z życia doczesnego jest treścią życia. Edukujemy się wspólnie ku chwale Boga i Maryi. Niech Dobry Bóg błogosławi, a Maryja strzeże”.

Drodzy bracia i siostry! Nasza Pani z Góry Karmel, okrywając nas swoją świętą szatą, uczy wyobraźni miłosierdzia. Praktykujący nabożeństwo szkaplerzne nie powinni zamykać się w świecie swoich osobistych spraw, lecz – tak jak Maryja – mają starać się dostrzegać innych ludzi i ich problemy. Winni naśladować Jej zatroskanie o krewną Elżbietę (Łk 1,38-40) i o nowożeńców z Kany Galilejskiej (J 2,3-5). Razem z noszącym szkaplerz Maryja ociera łzy cierpiącym, ochrania niewinność dzieci, broni wiary świętej w sercach młodzieży, rodzinom naszym uprasza pokój, miłość wzajemną i ducha ofiary. Odziani szkaplerzem stanowią jakby oczy, ręce i nogi Maryi, dzięki którym może Ona dotrzeć do wszystkich potrzebujących. Jej pomoc nie ogranicza się wyłącznie do matczynego uczucia miłości względem nas, ale zawsze jest konkretna i skuteczna. Ci, którzy się Jej oddają, powinni więc zająć podobną postawę.

Tej pięknej miłości uczy nas Matka Boża Szkaplerzna, zatroskana o nasze wieczne zbawienie. Wielu pielgrzymów nawiedzających oborskie sanktuarium zabiera poświęcone szkaplerze dla chorych w domu, w szpitalu, hospicjum, dla osób podeszłych wiekiem, inni  przesyłają je na misje, zanoszą do więzienia.

Kończąc nasze rozważanie razem ze św. Janem Pawłem II zwracamy się do Maryi, naszej Matki:

"Twój przykład niech nas prowadzi, abyśmy umieli uczynić z naszego życia nieustanny hymn uwielbienia miłości Bożej. Rozbudź w nas wrażliwość na potrzeby innych i gorliwość w niesieniu pomocy cierpiącym, daj nam zdolność towarzyszenia samotnym i budowania nadziei tam, gdzie rozgrywają się ludzkie dramaty. Na każdym etapie naszego życia, radosnym czy smutnym, z macierzyńską miłością ukazuj nam Twego Syna Jezusa, o łaskawa, o litościwa, o słodka Panno Maryjo". Amen.

               o. Piotr Męczyński O.Carm.

Obory, 31 maja A. D. 2025


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio