Drodzy w Sercu
Jezusa, bracia i siostry!
Drodzy Czciciele
Matki Bożej Bolesnej, zgromadzeni w ciszy Oborskiego Karmelu!
W zwieńczeniu
ołtarza głównego oborskiej świątyni znajduje się okrągły obraz (tzw. tondo)
przedstawiający ewangeliczną scenę Nawiedzenia w Ain Karem (por. Łk 1, 36 –
56). Na progu domu Elżbieta wita swoją młodziutką krewną z Nazaretu.
Nadchodząca Maryja będąca brzemienną jest ubrana w różową suknię i błękitny
płaszcz, a na Jej głowie biały welon. Elżbieta ukazana jest jako kobieta
starsza, w zielonej sukni i ciemnoniebieskim płaszczu. Z tyłu za Elżbietą stoi
jej mąż Zachariasz.
Dokładny opis
Nawiedzenia zostawił nam św. Łukasz w swojej Ewangelii (Łk 1, 39-56). Według
tradycji miało ono miejsce w Ain Karim, około 7 km na zachód od Jerozolimy. Maryja
całą drogę z Nazaretu do Ain Karim odbyła pieszo. Być może przyłączyła się do
jakiejś pielgrzymki, idącej do Jerozolimy. Trudno bowiem przypuścić, aby szła
sama w tak długą drogę, która mogła wynosić ok. 150 kilometrów. Dlatego na
wskazanym przeze mnie wcześniej obrazie umieszczonym w zwieńczeniu głównego
ołtarza widzimy idącego za Maryją mężczyznę z ciemną brodą, w niebieskiej
szacie i brązowym płaszczu, z kapeluszem na głowie i kosturem, czyli laską
pielgrzymią w ręku, oraz workiem przerzuconym przez plecy. Według mistyczki bł.
Anny Katarzyny Emmerich był to sam św. Józef, który odprowadził swoją
Oblubienicę do domu Zachariasza i Elżbiety, a następnie powrócił do Nazaretu. A
być może był to jeden z wielu pątników zdążających w pobożnej pielgrzymce do
Jerozolimy do których Maryja przyłączyła się po drodze.
Ten okrągły obraz
znajdujący się nad Cudowną Figurą przypomina o początku fundacji i tytule
nadanym oborskiej świątyni. W roku 1605 Łukasz i Anna Rudzowscy, starsi i
bezdzietni małżonkowie, właściciele Obór, zaprosili i umówili się z karmelitami
z Bydgoszczy, i tuż po święcie Nawiedzenia NMP, podpisali w Rypinie akt
erekcyjny kościoła i klasztoru. Karmelici bydgoscy obejmując nową fundację
przynieśli ze sobą Pietę – wsławioną już łaskami figurę Matki Bożej Bolesnej.
Ich przybycie do Obór oznaczało przybycie Maryi, ponieważ „Carmelus totus
Marianus est” (Karmel jest cały Maryjny). I tak w Oborach rozpoczęło się to
niezwykłe Maryjne Nawiedzenie, które trwa do dzisiaj. Jak mówi pobożna legenda,
zapisana przez klasztornego kronikarza, Figura Matki Bożej Bolesnej dwukrotnie
była z powrotem zabierana przez karmelitów do Bydgoszczy, ale sama w jakiś
cudowny i nadprzyrodzony sposób z powrotem przenosiła się do Obór. W ten sposób
Matka Bolesna dała znać, że sama wybrała sobie i ukochała to ciche i ustronne
miejsce, i tutaj pragnie spotykać się ze swoimi dziećmi. Od tego dnia do
Oborskiego Karmelu przybywają pokolenia rozmodlonych pielgrzymów, aby w ciszy
spotkać się z Maryją, doświadczyć łaski Jej macierzyńskiego nawiedzenia i
wyśpiewać Bogu radosne „Magnificat”.
Także i my pełni
ufności przybywamy dzisiaj na oborskie wzgórze i za poetą wołamy:
„Matko Bolesna,
Oborska Pani,
Serca Ci swoje
niesiemy w dani –
Do stóp Twych
świętych kornie padamy,
Czulszej od Ciebie
Matki nie znamy …
Matko Bolesna Twa
Pieta sławna,
Cudami słynie od
dawien dawna –
Ty naszych
dziadów, ojców, leczyłaś
I nas darz
zdrowiem o Matko miła …” (Jan Jagodziński z Golubia – Dobrzynia).
Drodzy Moi! Tutaj
doświadczamy tego o czym Papież Franciszek tak pięknie napisał: „Mamy Matkę,
której oczy są czujne i dobre jak oczy Syna; Jej macierzyńskie serce jest pełne
miłosierdzia, jak On; Jej ręce chcą pomagać, jak ręce Jezusa, które łamały chleb
dla łaknących, które dotykały chorych i ich uzdrawiały. Napełnia nas to
ufnością i otwiera na łaskę i miłosierdzie Chrystusa. Maryja jest Matką
pocieszenia, która pociesza swoje dzieci”.
O tym przypominają
nam liczne wota dziękczynne zdobiące ściany prezbiterium i świadectwa zapisane
w Oborskiej Księdze Łask i Cudów Matki Bożej Bolesnej.
Drodzy bracia i
siostry, zgromadzeni na Świętej Wieczerzy w ciszy Oborskiego Karmelu!
Czego uczy nas
Maryja w ewangelicznej scenie swego wędrowania i nawiedzenia opisanej przez św.
Łukasza i ukazanej na obrazie znajdującym się nad tabernakulum w zwieńczeniu
głównego ołtarza?
Wędrówkę Maryi z
Nazaretu do Ain Karem można nazwać pierwszą procesją Bożego Ciała. Maryja
niesie pod sercem ukrytego Jezusa, Boga- Człowieka, oczekiwanego przez
wszystkich Zbawiciela świata – jest Jego pierwszą, żywą monstrancją. Możemy
sobie wyobrazić z jaką radością Maryja przemierza polne drogi Judei i razem z
całym stworzeniem wyśpiewuje Bogu hymn uwielbienia i dziękczynienia.
Przychodząc do domu Zachariasza, aby usłużyć brzemiennej Elżbiecie staje się
szczególnym świadkiem bliskości i czułej miłości Boga. Mówi o niej całą swoją
postawą i pokorną posługą, poprzez swoje słowa i gesty oraz uśmiech. Wskazuje,
że źródłem tej pięknej miłości bliźniego jest sam Jezus, z którym Ona jest
doskonale zjednoczona. On, choć jeszcze ukryty w Jej dziewiczym łonie, rozpala
Jej Serce i Ona Go przynosi z radością do Elżbiety. Przez trzy miesiące Jezus
pozostaje w domu Zachariasza ukryty w dziewiczym łonie Maryi jak w tabernakulum
kościoła.
Pięknie wyjaśnia
to św. Jan Paweł II mówiąc, że Maryja w pewnym sensie jest „tabernakulum” –
pierwszym „tabernakulum” w historii, w którym Syn Boży (jeszcze niewidoczny dla
ludzkich oczu) pozwala się adorować Elżbiecie, niejako „promieniując” swoim
światłem poprzez oczy i głos Maryi.
Najmilsi Bracia i
Siostry! Trzeba, aby Jezus tak promieniował poprzez każdego z nas, gdy
przyjmujemy Go do serca w Komunii świętej i idziemy z Nim do naszych rodzin,
pochylamy się nad dziećmi, odwiedzamy chorych, ofiarujemy nasz czas samotnym,
odwiedzamy osoby starsze – przeżywające jesień życia, gdy idziemy codziennie do
naszego Ain Karem – z pokorną posługą miłości.
Bez Niego taka
ofiarna i wytrwała posługa miłości bliźniego byłaby wręcz niemożliwa. Mówi o
tym święta Faustyna w swoim Dzienniczku, gdy wyznaje: O Jezu (…) gdybyś sam nie
zapalał w duszy mojej tej miłości, nie umiałabym w niej wytrwać. Sprawia to
Twoja miłość Eucharystyczna, która mnie codziennie zapala.
Papież Franciszek,
jeszcze jako Arcybiskup Buenos Aires, w homilii przed procesję Bożego Ciała
mówił: „Po spożyciu Ciała Chrystusa wyjdziemy wędrować, towarzysząc Jezusowi w
Najświętszym Sakramencie. Będziemy prosić Maryję o tę gorliwość wyruszania w
drogę i służenia, gorliwość, którą zaszczepił w Niej Syn, ledwie poczęty w Jej
dziewiczym łonie”.
Drodzy bracia i
siostry!
„Niech Święta
Dziewica, w której Bóg stał się Ciałem, pomaga nam przyjmować z wdzięcznym
sercem dar Eucharystii i czynić dar także z naszego życia. Oby Eucharystia
uczyniła nas darem dla wszystkich”.
Pozwólmy, aby
Jezus Eucharystyczny żył w nas i promieniował przez nas miłością swego Serca.
Bądźmy Jego żywą monstrancją.
Przyjmując Go w
komunii świętej zwróćmy się do Niego razem ze Św. Misjonarką Miłości z Kalkuty:
Panie, oto moje
ręce: weź je, aby niosły pomoc ubogim i cierpiącym. Oto moje stopy, aby mogły
pójść i nawiedzić tych, którzy są samotni. Oto mój głos dla tych, którzy
potrzebują słów pełnych miłości. Oto moje serce: niechaj służy jedynie dla
miłości. Weź moje serce i wszystko, co posiadam.
Drodzy bracia i
siostry! Nawiedzenie Maryi - to dla nas wielki dar i jednocześnie zadanie. W
istocie, Maryja pragnie kontynuować swoje nawiedzenie razem z nami i przez nas,
pragnie, byśmy stali się przedłużeniem Jej matczynych ramion.
Jak uczy św. Jan
Paweł II „Maryja (…) uznając się za służebnicę Pana, oddaje się zarazem na
służbę Jego miłości do ludzi. (…) Znamienne jest, że przyjąwszy wielkodusznie
zwiastowanie anielskie, udaje się pospiesznie do Elżbiety, aby jej pomóc. (…)
Wpatrując się w Nią - Uzdrowienie chorych - wielu chrześcijan w kolejnych
stuleciach nauczyło się opiekować chorymi z prawdziwie macierzyńską czułością”.
Drodzy Moi! Od
Maryi spieszącej z pomocą do krewnej Elżbiety w Ain Karem, od Maryi
Bolesnej stojącej pod krzyżem Syna uczmy się nawiedzać i czuwać przy łóżku
chorego, trwać przy nim z miłością i oddaniem, i oczami wiary widzieć w nim
umęczone Oblicze samego Chrystusa.
Ona, swoim
przykładem i wstawiennictwem, pragnie wspomagać nas w tej posłudze miłości
wobec chorych i cierpiących. Pozwólmy Jej działać w nas i przez nas, kiedy i
jak chce. Dlatego codziennie odnawiajmy nasze oddanie się Maryi, Jej miłość w
naszych sercach, Jej spojrzenie w naszych oczach, Jej uśmiech na naszych
twarzach, Jej pokój w naszym głosie, Jej miłosierdzie w naszych wyciągniętych
dłoniach.
Święty Maksymilian
Kolbe uczy: „My chcemy być w sposób jeszcze bardziej bezgraniczny zawładnięci
przez Nią, by to Ona sama myślała, mówiła, działała za naszym pośrednictwem.
Pragniemy do tego stopnia należeć do Niepokalanej, by nie pozostało w nas nic,
co by Nią nie było, byśmy jakby unicestwili się w Niej, byśmy przemienili się w
Nią, aby tylko Ona pozostawała”. (POMK, VII, 452).
Drodzy Bracia
i Siostry! Co to w praktyce powinno oznaczać dla nas przyjmujących i
noszących szkaplerz Matki Bożej?
Odziani
szkaplerzem stanowią jakby oczy, ręce i nogi Maryi, dzięki którym może Ona
dotrzeć do wszystkich potrzebujących.
Tego własnym
przykładem uczył nas św. Jan Paweł II, który od dziecka nosił na swoich
piersiach brązową szatę opieki Maryi. Jeszcze jako młody kapłan w parafii św.
Floriana w Krakowie, w 1949 roku Karol Wojtyła w sposób czynny propagował wśród
swoich podopiecznych ideę szkaplerznego nabożeństwa. Dowiadujemy się o tym z
relacji śp. o. Rudolfa Warzechy OCD, który wspomina o wydarzeniu z roku 1949:
"Tam właśnie
[w Kościele św. Floriana] urządził pionierskie rekolekcje dla chorych z
parafii. Kościół zamienił się jakby w salę szpitalną, były pielęgniarki, chorzy
z łóżkami, lekarze, sanitariusze. Patronował tam Karol Wojtyła, chodził między
nimi z uśmiechem. Na Karmel (do klasztoru przy ul. Rakowickiej) przyszedł jako
czciciel Matki Bożej Szkaplerznej z zaproszeniem, żeby tych chorych przyjąć do
rodziny Świętego Szkaplerza Matki Bożej. Miałem to szczęście, że mnie właśnie
tam wysłali. W ostatnim dniu, na pożegnanie tych chorych, po wygłoszeniu
konferencji o Matce Bożej Szkaplerznej i o łaskach Szkaplerza św. razem z Ojcem
Świętym szliśmy wśród chorych i wśród radości, łez, przyjmowaliśmy chorych do
Szkaplerza świętego. Chorzy dziękowali, jak mogli, często te dziękczynienia
kończyły się wzruszeniami i łzami".
Ks. Wojtyła na
koniec zwrócił się też do chorych ze słowem zachęty: "Noście zawsze
szkaplerz święty. Ja zawsze mam szkaplerz na sobie, i wiele z tego nabożeństwa
doznałem pożytku".
Drodzy bracia i
siostry, Maryja jest naszą Matką i Przewodniczką w drodze do Nieba. O tym
nieustannie przypomina nam brązowa szata czy medalik Matki Bożej Szkaplerznej
noszony na naszej piersi.
Kilka dni temu
Halina z Młyńca k. Torunia napisała: „W duchu wdzięczności pragnę podziękować
Matce Bożej, że przed kilku laty przyjęła mnie wraz z trójką moich dzieci pod
swoją szczególną opiekę w znaku szkaplerza. Odtąd częściej i śmielej w różnych
sytuacjach odwołuję się do Jej pomocy, pamiętając o Jej wizerunku, jakby
pieczęci noszonej na piersi, a Matka Boża mnie nie zawodzi.
Któregoś dnia,
późnym wieczorem, koleżanka z grupy modlitewnej zadzwoniła do mnie zatroskana o
ciężko chorą mamę. Mama leżała w szpitalu i mimo troskliwej opieki medycznej i
córek, pomału jej życie gasło. Nie było to jednak spokojne odchodzenie, ale
pełne lęku i niepokoju. Dlatego koleżanka poprosiła o pomoc. Gdy zaproponowałam
kapłana, stwierdziła, że mama pojednała się z Bogiem i przyjęła sakrament
chorych, ale nadal jest niespokojna. Po modlitwie zrozumiałam, że może warto
zaprosić w sposób szczególny do chorej Maryję. Wzięłam ze sobą szkaplerz i
pojechałam do szpitala. Rozmowa i modlitwa do Maryi przyniosła jej wyraźna
ulgę. Twarz się rozpogodziła i niedługo potem spokojnie odeszła do Pana.
Korzystając z tego
doświadczenia, gdy mój tatuś cierpiał z powodu zaawansowanej choroby
nowotworowej zaproponowałam mu przyjęcie szkaplerza. Będąc w Oborach poprosiłam
o błogosławieństwo ojca karmelitę nad dwoma szkaplerzami, by móc drugi
ofiarować mojej mamie, która w Szczecinie nie odstępowała od łóżka chorego
taty. Był to dla nas wszystkich wzruszający moment. Na pewno pozwolił obojgu
rodzicom dojrzeć do pięknego rozstania. Tatuś nie mając siły mówić ucałował
dłoń mamy i wyszeptał tylko: Dziękuję, a mamusia prosiła, by szedł do Pana
spokojnie i by się już o nią nie martwił”.
Bracia
i Siostry! To wielka łaska żyć i umierać ze szkaplerzem na piersiach.
Żyć i umierać w ramionach Matki Bożej.
Zachęca nas do
tego nabożeństwa Św. Jan Paweł II, który od pierwszej komunii świętej, aż do
ostatniej godziny swego przejścia do Domu Ojca, zawsze nosił szkaplerz święty
na sercu, całował go jak ręce matki i mówił: Totus tuus, cały jestem Twój,
Maryjo.
Nasz umiłowany
Ojciec święty zdaje się dzisiaj także i do nas przemawiać słowami: „Niech wam
towarzyszy zawsze Matka Boża Szkaplerzna, Matka Boża z Góry Karmelu...
Niech prowadzi was Ona jak gwiazda, która nigdy nie znika z horyzontu.
I niech was Ona zawiedzie w końcu do Boga, ostatecznego Portu,
ostatniej Przystani nas wszystkich.
Drodzy bracia i
siostry!
Maryja przychodzi
do nas w pokornym znaku Szkaplerza Karmelitańskiego i pragnie, abyśmy się tym
darem dzielili z innymi, abyśmy kontynuowali i przedłużali Jej macierzyńskie
nawiedzenie.
Tadeusz Rutkowski z
Konina (+ 25 maja 2025 r.), wielki Apostoł Szkaplerza Św. i Przyjaciel
Oborskiego Karmelu, napisał: „6 stycznia 2001 roku po raz pierwszy nawiedziłem
sanktuarium w Oborach i przyjąłem szkaplerz Matki Bożej. Przez lata byłem w
więzieniu duchowym. Tamtego pamiętnego dnia Maryja okryła mnie swoją brązową
szatą i pomogła wydostać się z kajdan grzeszności i zniewolenia alkoholem.
Chciałem się odwdzięczyć Maryi za ten wielki dar i tak narodziła się moja misja
szkaplerzna do Zakładów Karnych. Niosę braciom za kratami orędzie Bożego
Miłosierdzia i Szkaplerz Niebieskiej Matki. W ostatnich miesiącach nawiedziłem
ZK w Fordonie, Potulicach i Koronowie”.
„Szkaplerz
zasłania mnie przed działaniem zła, które zawłaszcza tyle Bożych dzieci – pisze
Tadeusz. Na zakończenie Roku Jubileuszowego 6 stycznia 2001r. dostąpiłem łaski
przyjęcia tego Bożego daru. Byłem z rodziną i znajomymi w Oborach. Nie mogłem
tego daru zawłaszczać tylko dla siebie, ale postanowiłem się dzielić nim z
innymi, zaczynając od mojej parafii. Organizowałem do Obór pielgrzymki. Coraz
więcej osób doświadczało pokoju w sercu, uzdrowień ciała i duszy, kiedy
przyobleczeni zostali w szkaplerz. Udało się namówić ojca karmelitę z Obór do
nawiedzenia naszej parafii i 1500 osób przyjęło brązową szatę Maryi. Ta łaską
rozlała się na Konin i okolice. Dzisiaj wielu z nich, nie żyje. Na pewno
skorzystali z obietnic Maryi, dla przyjmujących szkaplerz.
Pielgrzymowałem do
różnych miejsc w Polsce, zabierając ze sobą szkaplerze, tak na wszelki wypadek.
Dziesiątki kilometrów przeszedłem pieszo, aby dotrzeć do miejsc bliskich mojemu
sercu. Każdy zrobiony krok ofiarowałem Bogu z intencją, aby Szkaplerz był pokrzepieniem
dla napotkanych dusz. Jesienią 2001 roku byliśmy z małżonką w Częstochowie
nawiedzając Jasną Górę. Podziękowaliśmy za wszystkie łaski, jakie otrzymaliśmy,
przepraszając za ciernie jakie wbiliśmy w Serce Jezusa i Maryi poprzez naszą
grzeszność. Zawsze przed odjazdem odprawiamy Drogę Krzyżową w różnych
intencjach. Około jedenastej stacji napotkaliśmy sporą grupę pielgrzymów i
postanowiliśmy dokończyć ją razem z nimi. Miałem ze sobą trzy szkaplerze i tylu
było kapłanów, więc od razu wiedziałem, że są one dla nich. Byli kapelanami
zakładów karnych: w Strzelcach Opolskich, Nysie i Opolu.
Drugiego dnia
odszukałem telefonicznie jednego z nich i 11 lutego 2002 roku byłem ze
szkaplerzami w Strzelcach Opolskich na zaproszenie kapelana Księdza Józefa
Krawca. Było to niesamowite przeżycie, kiedy mogłem być wśród Braci żyjących w
odosobnieniu. A jak zaśpiewali pieśń – My chcemy Boga.. to myślałem, że te
poniemieckie mury popękają od tych potężnych męskich głosów, niczym mury
Jerycha. 55 osób przyjęło szkaplerz, a dla 25 ich brakło. Zrobiło mi się bardzo
smutno, że zawiodłem Maryję i Braci pragnących przyjąć tą szatę. Z czasem
dostarczyłem brakującą ilość, aby nikt nie poczuł się odrzucony.
Maryja w sposób
niewidzialny puka do bram ZK, a my w sposób widzialny stajemy się Jej
posłańcami. Trudne były początki rozpoczętej misji. Jak udowodnić
telefonicznie, że przyjedziemy w dobrej intencji, że jesteśmy odpowiedzialnymi
ludźmi. Kapelani „zaryzykowali” zapraszając nas. Zawsze w czasie Mszy Świętej
lub po niej daję świadectwo mojego nawrócenia i mocy szkaplerza. Wbrew
przewidywaniom, wielu Braci i Sióstr żyjących w odosobnieniu, na kolanach
przyjęło szatę Maryi, podobnie Komunię Świętą. Ta postawa mnie ujęła i
zrozumiałem, że nie wszystko jest stracone, że warto inwestować w te zbłąkane
dusze, które są głodne Boga. Choć wielu zostało wykreślonych ze swoich rodzin,
to Maryja o nikim nie zapomina, bo to są Jej dzieci pod Krzyżem dane przez
Jezusa Chrystusa na Golgocie. Przez ostatnie pół roku nawiedziliśmy siedem ZK,
a szkaplerz przyjęło 260 osób. Najciężej było zimą, kiedy warunki drogowe i
śnieżyce były wielkim utrudnieniem. Dzięki odwadze moich współbraci udawało się
pokonać wszystkie trudności. Dziękuję Bogu, dwom Tadeuszom i mojemu synowi
Adamowi, że nie ustaliśmy w tej misji. Ojcowie Karmelici nam z serca
błogosławią i sprzyjają tej posłudze.
Jan Paweł II w
1991roku w Płocku do osadzonych, powiedział: „Jesteście skazani, ale nie
potępieni”.
Te słowa
wyznaczają drogę naszej misji, a dzięki ofiarowanym szkaplerzom przez
pielgrzymów oborskich, możemy ją kontynuować. Wielu z nich nigdy nie przyjedzie
do Obór, czy innych sanktuariów karmelitańskich, ze względu na długość wyroków,
dlatego mają tą jedyną szansę przyjęcia szkaplerza, kiedy my przyjeżdżamy. Nie
pytajmy się, czy są godni jego przyjęcia, ale zaufajmy Matce Jezusa”.
Z całą pewnością
ta brązowa szata na piersiach człowieka żyjącego „za kratami” będzie dla niego
znakiem bliskości i opieki Maryi, znakiem Jej macierzyńskiego wsparcia na
drodze duchowej przemiany i nadziei zwycięstwa nad słabościami. Ten znak
noszony dniem i nocą na sercu będzie przypominał: „Nie daj się zwyciężyć złu,
ale zło dobrem zwyciężaj!”.
Jakiś czas potem Pani
Teresa napisała do mnie: „W imieniu Bractwa Więziennego , któremu przewodniczy
niezwykły Kapelan Ks. Józef Krawiec pragnę podziękować za misję Tadeusza z
Konina jaką podjął w dwóch Zakładach Karnych w Strzelcach Opolskich.
Liczba osadzonych,
którzy zdecydowali się na przyjęcie Szkaplerza potwierdza głęboki sens
wspomnianego działania. Świadectwo Tadeusza , który na pewnym etapie swojego
życia zdołał odbić się od dna i odnaleźć drogę do BOGA, pozwoliło uczestnikom
spotkania uwierzyć w możliwość zerwania z trudną przeszłością i rozpoczęcia
uczciwego, radosnego życia w BOGU”. Te szkaplerze przekazywane więźniom są
darem serca od pielgrzymów i wiernych z różnych stron Polski, którzy przybywają
do Obór. Ze strony Ojców Karmelitów oraz Naczelnego Kapelana Więziennictwa w
Polsce Pan Tadeusz ma pełną aprobatę na tę piękną misję szkaplerzną „za
kratami”.
Tadeusz w swoim
ostatnim liście dzielił się radością swojej posługi w Zakładzie Karnym dla
kobiet w Grudziądzu, i dodał:
„Czy mogę
zatrzymać się w tej posłudze? (…) Jest 90 tysięcy za murami w 90 ZK. Może na
100 lecie Orędzi Fatimskich w 1917 r. uda się wszystkich nawiedzić. W tej
chwili jest 295 dusz obleczonych w szatę Maryi. Gdybyśmy naszą posługę badali
rozumem ludzkim, to byśmy powiedzieli NIE. Ale tu jest coś więcej i nieważne
jest ilu przyjmuje szkaplerz. Jedziemy 8 godzin, aby tam być od 1.5 do 2
godzin, ale tam są dusze wyczekujące nadziei…To modlitwy moich najbliższych
wydały owoc obfity. Zabieram ze sobą młodsze pokolenie, tzn. syna, aby im
ukazać, że nie tylko korzystanie z życia doczesnego jest treścią życia.
Edukujemy się wspólnie ku chwale Boga i Maryi. Niech Dobry Bóg błogosławi, a
Maryja strzeże”.
Drodzy bracia i
siostry! Nasza Pani z Góry Karmel, okrywając nas swoją świętą szatą, uczy
wyobraźni miłosierdzia. Praktykujący nabożeństwo szkaplerzne nie powinni
zamykać się w świecie swoich osobistych spraw, lecz – tak jak Maryja –
mają starać się dostrzegać innych ludzi i ich problemy. Winni naśladować
Jej zatroskanie o krewną Elżbietę (Łk 1,38-40) i o nowożeńców
z Kany Galilejskiej (J 2,3-5). Razem z noszącym szkaplerz Maryja
ociera łzy cierpiącym, ochrania niewinność dzieci, broni wiary świętej
w sercach młodzieży, rodzinom naszym uprasza pokój, miłość wzajemną
i ducha ofiary. Odziani szkaplerzem stanowią jakby oczy, ręce i nogi
Maryi, dzięki którym może Ona dotrzeć do wszystkich potrzebujących. Jej pomoc
nie ogranicza się wyłącznie do matczynego uczucia miłości względem nas, ale
zawsze jest konkretna i skuteczna. Ci, którzy się Jej oddają, powinni więc
zająć podobną postawę.
Tej pięknej
miłości uczy nas Matka Boża Szkaplerzna, zatroskana o nasze wieczne zbawienie.
Wielu pielgrzymów nawiedzających oborskie sanktuarium zabiera poświęcone
szkaplerze dla chorych w domu, w szpitalu, hospicjum, dla osób podeszłych
wiekiem, inni przesyłają je na misje, zanoszą do więzienia.
Kończąc nasze
rozważanie razem ze św. Janem Pawłem II zwracamy się do Maryi, naszej Matki:
"Twój
przykład niech nas prowadzi, abyśmy umieli uczynić z naszego życia nieustanny
hymn uwielbienia miłości Bożej. Rozbudź w nas wrażliwość na potrzeby innych i
gorliwość w niesieniu pomocy cierpiącym, daj nam zdolność towarzyszenia
samotnym i budowania nadziei tam, gdzie rozgrywają się ludzkie dramaty. Na
każdym etapie naszego życia, radosnym czy smutnym, z macierzyńską miłością
ukazuj nam Twego Syna Jezusa, o łaskawa, o litościwa, o słodka Panno
Maryjo". Amen.
o. Piotr
Męczyński O.Carm.
Obory, 31 maja A. D. 2025
|