07.11.2016
24.11.2016 - ostatnia aktualizacja
Trzeba aby Chrystus królował (1 Kor 15, 25)

W sobotę 19 listopada br. w królewskim mieście Krakowie, w sanktuarium Miłosierdzia Bożego na Łagiewnickim Wzgórzu, został dokonany Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Drodzy bracia i siostry! Wszyscy jesteśmy zaproszeni do udziału w tym akcie poświęcenia i oddania się pod berło Króla Miłości, naszego Pana Jezusa Chrystusa, do osobistego duchowego zaangażowania w ten wielki akt wiary i zawierzenia Jego Najświętszemu Sercu. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do osobistego poświęcenia i kształtowania naszego serca na wzór Serca Jezusowego, do uznania Jego panowania we wszystkich wymiarach życia indywidualnego i wspólnotowego, rodzinnego i narodowego. Wszyscy jesteśmy wezwani, aby wyznawać i wielbić Jezusa Króla Miłości całym naszym sercem i całym naszym życiem, „nie w teorii, ale w praktyce”. Trzeba, aby Chrystus królował w sercu i w życiu każdego z nas, aby zajmował w nim zawsze pierwsze, najważniejsze, królewskie miejsce. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów i całkowitym zwrotem do Boga. Jeżeli prawdziwie przyjmiemy Jezusa za Króla i Pana, a Jego prawo miłości zapisane na kartach Ewangelii będzie zawsze na pierwszym miejscu w naszym życiu, w naszych codziennych decyzjach i wyborach, wtedy wszystko będzie na właściwym miejscu i osiągniemy szczęście wieczne. Jeśli zaś będzie przeciwnie wtedy grozi nam budowanie domu na piasku, zamęt duchowy, ruina życiowa i wieczne potępienie.

I

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry, zgromadzeni na Oborskiej Kalwarii!

W sobotę 19 listopada br. w królewskim mieście Krakowie, w sanktuarium Miłosierdzia Bożego na Łagiewnickim Wzgórzu, został dokonany Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Uroczystego Aktu Intronizacji dokonali Pasterze Kościoła w Polsce przy udziale Pana Prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej oraz władz państwowych, parlamentarzystów i wiernych z całej Polski i zagranicy. Wielu uczestniczyło w tym wydarzeniu za pośrednictwem radia i telewizji.

W komentarzu do tego Aktu Biskupi Polscy napisali:

„Przyjęcie panowania Jezusa, uznanie Go swym Panem, ma znaczenie zbawcze. Jest pragnieniem serc Polaków rozumiejących, że od największych zagrożeń doczesnych nieskończenie groźniejsza jest utrata zbawienia. Współcześnie zagraża ona coraz większej liczbie ludzi na skutek odrzucenia prawdy – na skutek odrzucenia Chrystusa, który jest Prawdą i na skutek odrzucenia Jego prawa miłości. Stąd pragnienie, aby powszechnej w świecie detronizacji Chrystusa Polska przeciwstawiła Jego intronizację.

Przyjęcie panowania Jezusa Chrystusa ma być z założenia aktem wiary narodu. Celem tego aktu nie jest zapewnienie doczesnej władzy czy dostatku, ale poddanie osobistego, rodzinnego i narodowego życia Chrystusowi i życie według praw Bożych”.

W wydanym niedawno komunikacie prasowym Zespołu ds. Ruchów Intronizacyjnych Konferencji Episkopatu Polski czytamy:

„Nie można zlekceważyć faktu, że w życiu wielu wiernych mamy do czynienia ze stanem uśpienia wiary, a nawet jej agonii. Można też mówić o swoistym procesie detronizacji Jezusa. Stąd pilna potrzeba Jego intronizacji poprzez obudzenie żywej wiary i życia z wiary, wyprowadzenia wielu wiernych z tego swoistego letargu, który prowadzi do cichej apostazji – zostawiania Boga na marginesie życia, czy wręcz odchodzenia od Boga (por. Jan Paweł II, Ecclesia in Europa, nr 9). Trzeba więc w dokonaniu Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana widzieć nade wszystko, mówiąc obrazowo, mocne uderzenie w dzwon, które przy zamykaniu Bramy Miłosierdzia, będzie zwróceniem się do Boga o szczególną łaskę miłosierdzia dla nas wszystkich i które powinno nas tak dogłębnie poruszyć, aby nie wrócić do codzienności bez świadomego potwierdzenia wyboru Jezusa, jednoznacznego opowiedzenia się za Nim i podjęcia na nowo realizacji powołania do świętości”.

Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni dzisiaj w Oborskim Sanktuarium!

Wszyscy jesteśmy zaproszeni do udziału w tym akcie poświęcenia i oddania się pod berło Króla Miłości, naszego Pana Jezusa Chrystusa, do osobistego duchowego zaangażowania w ten wielki akt wiary i zawierzenia Jego Najświętszemu Sercu.

Trzeba, aby Chrystus królował w życiu naszym osobistym, rodzinnym i narodowym.

Drodzy Moi! Abyśmy mogli dobrze zrozumieć znaczenie tego uroczystego aktu posłuchajmy świadectwa. 

Pochodzący z Ukrainy 24 – letni br. Paweł Wyszkowski, kleryk Zgromadzenia Misjonarzy Maryi Niepokalanej mówi:

“Kocham Chrystusa! On był moją siłą, szczególnie wtedy, gdy miałem 13 lat i na apelu szkolnym, przy wszystkich, w dzień Bożego Narodzenia nazwano mnie “wrogiem narodu” i za karę zabrano kurtkę dlatego, że poszedłem na pasterkę. Wtedy musiałem wracać do domu 5 km w zimie tylko w koszuli. Gdy nie mogłem iść, czołgałem się, gdy już zamarzałem i traciłem przytomność zawsze pamiętałem, że warto wierzyć w Boga, skoro tylu ludzi umarło za Jego Królestwo. Bóg pomógł mi przeżyć. Nie zamarzłem na śmierć. Przypadkowo ktoś znalazł mnie na drodze, już trochę przysypanego śniegiem. 8 miesięcy w szpitalu. Do dziś nie słyszę na jedno ucho.

Kocham Chrystusa!!! On dał mi dobrych rodziców. Nigdy nie przestanę być im wdzięczny za to, że w tak ciężkich chwilach prowadzili mnie do kościoła; że niejednokrotnie nocami wyciągali stare i zniszczone książeczki do nabożeństwa, zakopane w ogrodzie lub lesie, i z nich uczyli mnie modlitwy. Pamiętam, jak przygotowanie do pierwszej Komunii odbywało się w prywatnym domu jednego z wierzących. Katechetka przyciszonym głosem uczyła nas katechizmu, a rodzice stali przed drzwiami, by zapobiec wejściu władz. Sama uroczystość odbywała się w nocy, przy zamkniętych drzwiach kościoła, ponieważ był zakaz państwowy i nie wolno było dzieciom przyjmować żadnych sakramentów. Wtedy całą noc spędziliśmy w ciemnej wieży kościoła, który na zewnątrz otoczyła milicja, gdyż ktoś doniósł, że dzieci mają pierwszą Komunię. Dopiero rankiem, gdy parafianie dowiedzieli się, że nas oblężono, obronili nas przed zabraniem do domu dziecka.

Kocham Chrystusa za to, że jestem oblatem, w sutannie, z krzyżem za pasem. On dał mi świętą mamę, która zawsze uczyła mnie głębokiej wiary. Miałem do kościoła 8 km i mimo tego, że był zakaz państwowy, który zabraniał dzieciom do 18 roku życia nawet wstępu na próg kościoła, mama w każdą niedzielę prowadziła mnie do kościoła, w błocie, deszczu i śniegu, polnymi drogami. A gdy już nie mogłem iść, bo byłem mały i nogi mnie bolały, brała mnie na plecy i niosła. Do tej pory pamiętam te drogi i plecy matczyne. A gdy gromadziliśmy się pod zamkniętymi drzwiami kościoła i nadchodziły władze, rodzice chowali mnie w krzakach, przykrywali chustą, żeby nie zabrano mnie do domu dziecka. Pamiętam, jak podczas procesji na Wszystkich Świętych władze rzucały na nas szkło, kamienie, wyrywały świece i biły nimi ludzi po głowach. Było ciężko, ale wytrwaliśmy, gdyż rodzice uczyli, że za wiarę zawsze trzeba cierpieć. Kiedyś, gdy przyjechał do nas kapłan i zapytał, kim chciałbym być, odpowiedziałem, że papieżem – dlatego, żeby swoją mamę ogłosić świętą. Mama ukończyła wyższe studia, ale nigdy nie otrzymała żadnej posady państwowej, tylko dlatego, że chodziła do kościoła. Przez 32 lata pracowała z motyką w polu w brygadzie rolniczej”.

Tak mówił 24 – letni br. Paweł. Po przyjęciu sakramentu kapłaństwa od lipca 1999 roku cały czas gorliwie pracuje na Ukrainie.

Drodzy bracia i siostry!

W tym roku, gdy obchodzimy Jubileusz 1050 – lecia chrztu Polski, dziękujemy Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu za tych wszystkich prawdziwych świadków Chrystusa, dzięki którym nienaruszony skarb żywej wiary przekazywany jest w naszym narodzie z pokolenia na pokolenie. To oni ciągle przypominają nam, że trzeba, aby Chrystus królował w życiu naszym osobistym, rodzinnym i narodowym.

Przypominał o tym Miłosierny Zbawiciel w objawieniach przekazanych w pierwszej połowie ubiegłego wieku za pośrednictwem polskiej mistyczki, Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny w Krakowie.

„Ratunek dla Polski jest tylko w Moim Boskim Sercu (…) jeżeli mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów i całkowitym zwrotem do Boga”.

 „Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu, jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego miłości” – podkreślała Służebnica Boża Rozalia. „Polska musi w sposób wyjątkowy, uroczyście ogłosić Pana Jezusa swym Królem przez Intronizację Jego Boskiego Serca i wtedy Jezus będzie jej błogosławił i bronił od nieprzyjaciół. My w ten sposób choć w małej cząsteczce okażemy Jemu miłość i wdzięczność. Intronizacja to nie tylko ta forma ofiarowania się, ale odrodzenie serc, poddanie ich pod słodkie panowanie Miłości!”. „Polska musi uznać Chrystusa Pana swym Królem nie w teorii, lecz w praktyce” – podkreślała polska mistyczka z Krakowa.

Dlatego, drodzy bracia i siostry, pamiętajmy że, wszyscy jesteśmy wezwani do stałej troski o naszą wiarę w Chrystusa, naszego jedynego Pana i Króla, do jej ciągłego umacniania i odważnego wyznawania „nie w teorii lecz w praktyce”. Jesteśmy wezwani,  aby wyznawać i wielbić Jezusa Króla Miłości całym naszym sercem i całym naszym życiem.

Nie tylko w murach świątyni, nie tylko w czterech ścianach naszego domu, nie tylko na pielgrzymce, ale wszędzie i zawsze – w rodzinnym domu i szkole, w zakładzie pracy i podczas odpoczynku, w urzędzie i sklepie, na radzie gminy i w debacie sejmowej, w rozmowie prywatnej i w wystąpieniu telewizyjnym, wśród przyjaciół i nieznajomych, w obecności duchownych i ludzi wrogich Kościołowi, w zdrowiu i chorobie, w małych i wielkich sprawach naszego życia – zawsze jesteśmy chrześcijanami, uczniami Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, wezwanymi do tego, aby odważnie wyznawać swoją wiarę i potwierdzać ją swoim życiem, swoimi decyzjami, swoim całkowitym zawierzeniem Jego Sercu i posłuszeństwem Jego Ewangelii.

Biskup Piotr Libera z Płocka słusznie podkreśla, że „prawdziwy chrześcijanin nie ma dwóch twarzy, dwóch serc, dwóch języków i podwójnego życia: prywatnego i publicznego, ale ma tylko jednego Boga, jedną Prawdę i Życie – Jezusa Chrystusa, ma jedną duszę i jedną wieczność”.

Ks. Biskup w homilii wygłoszonej na płockim cmentarzu 1 listopada br. powiedział:

„Spotkanie z tymi, co odeszli z tego świata, przypomina nam tę prawdę, że jest lepszy świat, w którym czeka na nas Bóg, wspólnota świętych, nasi bliscy.

Droga do tego świata prowadzi poprzez:

- przestrzeganie Bożego prawa;

- przez szacunek dla ludzkiego życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci;

- przez codzienną uczciwość, prawość i pokorę;

- i wreszcie przez miłość okazywaną drugiemu człowiekowi – zwłaszcza temu najsłabszemu, najbardziej bezbronnemu.

Pokora, miłosierdzie, czyste serce. Codzienne wybory, które nie ranią, nie krzywdzą, nie zadają bólu… Słowa i uczynki, które budują a nie niszczą”.

Kończąc nasze rozważanie za pasterzami Kościoła w Polsce wołamy:

Jezu Chryste, Królu Wszechświata, Panie nasz i Boże, Odkupicielu rodzaju ludzkiego, nasz Zbawicielu! Ty, który mówiłeś, że Królestwo Twoje nie jest z tego świata, który wzywałeś nas do szukania Królestwa Bożego i nauczyłeś nas prosić w modlitwie do Ojca: „przyjdź Królestwo Twoje”, wejrzyj na nas stojących przed Twoim Majestatem.

Wywyższamy Cię, oddajemy Ci cześć i uwielbienie. Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu.

Świadomi naszych win i zniewag zadanych Twemu Sercu przepraszamy za wszelkie nasze grzechy i zaniedbane dobro. Wyrażamy naszą skruchę i prosimy o zmiłowanie.

Przyrzekamy zabiegać o pomnożenie Twojej Chwały, dziękować za nieskończone Miłosierdzie, które okazujesz z pokolenia na pokolenie, wiernością i posłuszeństwem odpowiadać na Twoją Miłość.

Boski Królu naszych serc, niech Twój Święty Duch, wspiera nas w realizacji tych zobowiązań, chroni od zła i dokonuje naszego uświęcenia. Niech pomaga nam porządkować całe nasze życie i posłannictwo Kościoła.

Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie, na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi.

Spraw, aby nasze rodziny, wioski, miasta i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju, teraz i na wieki wieków. Amen.

II

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Święty Jan Paweł II podczas swojej ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny w 2002 roku, zwrócił się do nas z gorącym wezwaniem:

Bądźcie świadkami miłosierdzia! ... Niech orędzie o Bożym miłosierdziu zawsze znajduje odbicie w dziełach miłosierdzia ludzi…

Ojciec Święty „słowem i czynem zachęcał nas, abyśmy byli już nie tylko głosicielami czy apostołami miłosierdzia, ale wzywał z mocą, byśmy stawali się autentycznymi świadkami miłosierdzia, a więc tymi, którzy miłosierdzie głoszą życiem”.

Wspaniały przykład daje nam Służebnica Boża Rozalia Celakówna, wielka polska mistyczka, pielęgniarka pracująca ofiarnie w jednym z krakowskich szpitali.

W 1924 roku, młoda 23 – letnia, Rozalia na stałe przenosi się do Krakowa, a wewnętrznie pouczona przez Pana Boga, zatrudnia się w szpitalu św. Łazarza na oddziale skórno-wenerycznym, gdzie codziennie miała pod opieką ok. siedemdziesiąt chorych kobiet lekkich obyczajów.

Usługując chorym na ciele, a jeszcze bardziej chorym na duszy, ta niewinna dziewczyna z przerażeniem odkrywa istniejący świat zła. Ohydne przekleństwa, szyderstwa z Boga, nienawiść sącząca się z ust i czynów jej pacjentek, głównie prostytutek, sprawiały jej ogromne cierpienie.

„Widząc tak straszne skutki grzechu, bolałam nad tymi duszami, tak nisko upadłymi, i nad straszną obrazą i krzywdą wyrządzoną Bogu – pisze Rozalia. Pan Jezus w głębi mej duszy przemawiał przez głos wewnętrzny, żebym złożyła moje życie w ofierze za te dusze upadłe, bym się starała wynagrodzić Panu Jezusowi krzywdę uczynioną”.

W jednej z wizji mistycznych ujrzała Jezusa jako Męża Boleści. Ubiczowany, z ranami broczącymi Krwią, która płynęła po sali. Chore podchodziły i biczowały Go. Rozalia przeraziła się. Zamierzała rzucić się na kobiety i pomścić Jezusa. Powstrzymało ją Jego przypomnienie, że nie pochwalił czynu Piotra, odcinającego ucho prześladowcy. Zbawiciel spojrzał i dał znak, by do Niego podeszła. Rozalia nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Jezus powrócił do normalnej postaci, podszedł i rzekł:

«Popatrz, Moje dziecko, jak strasznie Mnie ranią grzechy nieczyste! Jaką straszną boleść zadają Mi te dusze! Ty, dziecko, masz pracować w tym miejscu, by Mi wynagradzać za te straszne grzechy i pocieszać Moje Boskie Serce. Ja tu chcę cię mieć!».

O ile na początku chciała stamtąd uciec, to zrozumiawszy swoje tu zadanie, jak tylko mogła, dziękowała Panu Jezusowi „za tę – jak napisała – tak piękną pracę przy chorych” i za tę „wielką łaskę”. Podejmowała się najmniej przyjemnych i najtrudniejszych zadań, brała jak najczęściej nocne dyżury, czy dyżury za innych. Wszystko, aby wynagrodzić nieustannie przez ludzi krzyżowanemu Zbawicielowi. Tak płynęły lata wypełnione służbą, miłością i ofiarą.

Celakówna pracuje z ogromnym poświęceniem, otaczając chorych opieką przepełnioną troską i miłością. „Nie wiem, dlaczego i jaka jest przyczyna, że chorzy bardzo lubią moje dyżury. Ja też bardzo kocham chorych, bez względu na ich chorobę, a zwłaszcza kocham chorych biednych i opuszczonych. O Najsłodszy Panie Jezu, dziękuję Ci za powołanie mnie do Szpitala, dziękuję Ci z całego serca i całej duszy! (…) Praca przy chorych jest tak piękną, jak może żadna inna – zwłaszcza przy chorych wenerycznie. Są to osoby zupełnie wykolejone z życia i zdążające całą siłą na zatracenie. W tym miejscu nie jest wystarczającym być pielęgniarką co do ciała, lecz także co do duszy”.

Drodzy bracia i siostry!

„To miłość jest konkretnym znakiem ukazującym wiarę – uczy papież Franciszek. Wszyscy jesteśmy wezwani, aby świadczyć i głosić przesłanie, że „Bóg jest miłością”, że Bóg nie jest daleki czy obojętny wobec naszych ludzkich spraw.

Aby dzielić życie z ludźmi i dać siebie ofiarnie, musimy także uznać, że każda osoba jest godna naszego poświęcenia. Nie ze względu na wygląd fizyczny, na zdolności, na język, na mentalność albo ze względu na przyjemność, jaką może nam sprawić, ale dlatego, że jest dziełem Boga, Jego stworzeniem. On ją stworzył na swój obraz i w jakiejś mierze jest ona odbiciem Jego chwały. Każdy człowiek jest przedmiotem nieskończonej czułości Pana i zamieszkuje On w jego życiu. Jezus Chrystus przelał swoją cenną krew na krzyżu za tę osobę. Niezależnie od jakichkolwiek pozorów, każdy (…) zasługuje na naszą miłość i nasze poświęcenie”.

Rozalia mówi: „Miłość musi kierować każdym mym krokiem, i być w każdym tchnieniu, by wszystkie me czyny były przepojone miłością. Miłość każe mi zapomnieć o sobie, pracować dokładnie i bezinteresownie, służyć wszystkim, bez względu jak się na mnie zapatrują i jak ze mną postępują”.

Jako pielęgniarka wykonywała pracę sumiennie i z wielkim oddaniem dla chorych, przez co zyskała sobie ich zaufanie i szacunek, a Pan Jezus jej pracy szczególnie pobłogosławił: w czasie 20 lat jej służby, podczas jej dyżurów nikt nie umarł bez sakramentów.

Rozalia pisze: „Pan Bóg widocznie ma jakieś zamiary w tym, że mam osobliwe szczęście do umierających. Prawie wszyscy ciężko chorzy znajdujący się na naszym oddziale przy mnie umierają, i to przeważnie w nocy na moim dyżurze – Wola Boża. Oby ci wszyscy poszli do nieba, o co się modle przy Konających. Chcę być z miłości ku Panu Jezusowi pielęgniarką nie tylko ciała, ale przede wszystkim duszy. Proszę Pana Jezusa, aby ani jedna dusza nie poszła do wieczności nie pojednana z Bogiem i na tego rodzaju rzecz bardzo uważam, bym na swym sumieniu nie miała niczyjej duszy”.

Chore kobiety nazywały ją „naszą kochaną Rózią” lub „naszą matką”. Razem z nią modliły się, odmawiały różaniec, śpiewały. 

Przez dwa tygodnie pielęgnowała 12-letnią dziewczynkę, której nikt nie chciał obsługiwać z powodu nieznośnego fetoru. Prawie przez rok mieszkała w jednym pokoju z pielęgniarką chorą na gruźlicę skóry i troskliwie ją pielęgnowała. Potrzebującym chętnie dostarczała leków. Chorych wspierała radą i pieniędzmi.

W pierwszych dniach września 1944 r., mimo poważnego osłabienia, nie odmówiła postawienia baniek swej znajomej; po tej samarytańskiej posłudze przeziębiła się, od razu położyła do łóżka i po pięciu dniach zmarła. Miała 43 lata. Ofiarność i poświęcanie się Rozalii dla bliźnich nie znało granic.

W sierpniu 1944 roku w swoim ostatnim piśmie przed śmiercią napisała: „Zmiłuj się nade mną, mój Najsłodszy Jezu, i wysłuchaj mnie, o co Cię proszę z całego serca przez Niepokalane Serce Najświętszej Maryi Panny. Proszę Cię, mój Jezu, dla siebie o łaskę umiłowania Ciebie miłością podobna do Twej miłości, a więcej – o uwolnienie mego Ojca Drogiego (ks. Kazimierza Dobrzyckiego, spowiednika i kierownika duchowego) z więzienia (hitlerowskiego obozu zagłady), za co Ci ofiaruję swoje życie i zdrowie”.

Bóg przyjął jej ofiarę i wysłuchał jej prośby. Ks. Dobrzycki ocalał, został uwolniony i wrócił do kraju, a po wojnie z gorliwością kontynuował dzieło Boże przekazane za pośrednictwem Rozalii.

Chrystus zawsze królował w sercu swej wiernej służebnicy i przez nią mógł rozszerzać swoje słodkie panowanie w sercach tych, z którymi się spotykała, którzy umierali na jej rękach pojednani z Bogiem.

Drodzy w Chrystusie Panu, bracia i siostry!

Służebnica Boża Rozalia Celakówna była przede wszystkim gorliwą apostołką osobistego poświęcenia się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Lecz Król Miłości pragnął jednocześnie, aby to poświęcenie i oddanie się pod Jego berło i panowanie Jego prawa miłości miało wymiar społeczny, rodzinny i narodowy.

Kończąc nasze dzisiejsze rozważanie prosimy:

Boże, pełen dobroci i miłosierdzia wobec grzeszników, prosimy Cię, rozpal nasze serca apostolską gorliwością w szerzeniu nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusa i Dzieła Jego Intronizacji w Narodzie Polskim.

Daj nam ducha ofiarnej miłości względem chorych i nieszczęśliwych, którym obdarzyłeś Twą służebnicę Rozalię Celakównę.

Wszechmogący, wieczny Boże, źródło wszelkiej świętości, prosimy Cię o łaskę wyniesienia na ołtarze Twej służebnicy, abyśmy za jej wzorem i wstawiennictwem, umocnieni światłem i mocą Ducha Świętego, stawali się dojrzałymi katolikami i wiernie szli drogą Krzyża ku Zmartwychwstaniu, w jedności z Jezusem Chrystusem, Panem i Królem naszym. Amen.

                                                              o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio