27.10.2025
Pójdźmy w pielgrzymce na górę Pana i wejdźmy do Jego świątyni! (por. Iz 2, 3)


Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Zgodnie z kalendarzem liturgicznym w ostatnią niedzielę października wspominamy rocznicę poświęcenia naszego kościoła – naszej parafialnej świątyni, w której gromadzimy się, „aby słuchać Słowa Bożego, zanosić modlitwy błagalne, wielbić Boga, a przede wszystkim sprawować sakramenty i gdzie przechowuje się Najświętszy Sakrament Eucharystii” (Dekret Świętej Kongregacji Sakramentów i Kultu Bożego z 29 maja 1977 r.).

Przypomnijmy, że w roku 1605 małżonkowie Łukasz i Anna Rudzowscy, właściciele Obór, postanowili dla własnej i swych poddanych wygody i duchowego pożytku wznieść kościół i klasztor i obsadzić go zakonnikami. Fundatorzy wybrali karmelitów z Bydgoszczy.

Uroczystej konsekracji, czyli poświęcenia oborskiej świątyni dokonał w roku 1694 biskup pomocniczy płocki Ludwik Tolibowski.

Świątynia w Oborach otrzymała tytuł Nawiedzenia NMP, o czym przypomina okrągły obraz – tzw. tondo umieszczone w zwieńczeniu ołtarza głównego pod sklepieniem. W ołtarzowym tronie zaś znalazła się Pieta, przyniesiona przez karmelitów z Bydgoszczy dla ozdobienia nowej fundacji. Wsławiona łaskami figura Matki Bożej Bolesnej stała się największym skarbem i ozdobą Oborskiego Sanktuarium, a Jej skronie ozdobiły papieskie korony nałożone przez Prymasa Tysiąclecia w dniu 18 lipca 1976 roku.

Wdzięczną pamięcią przed Bogiem obejmujemy dzisiaj wszystkich fundatorów, budowniczych i dobrodziejów oborskiej świątyni. Dziękujemy za wszystkich, którzy na przestrzeni wieków starali się o ciągłe odnawianie i upiększanie tego Domu Bożego.

Dziękujemy za Czcigodnego Ojca Wincentego Józefa Kruszewskiego, zmarłego sto lat temu w opinii świętości karmelitę z Obór, który „najchętniej przebywał w świątyni, modląc się, słuchając spowiedzi, przystrajając ołtarze. On sam był prawdziwą ozdobą tego kościoła”. Wszystkim mówił o miłości i mocy wstawiennictwa Matki Bolesnej, której był całkowicie oddany.

Należy podkreślić, że losy tego kościoła i klasztoru zawsze były mocno związane z losami ludu Bożego tej Ziemi, z losami całego polskiego narodu. Tak było w czasie potopu szwedzkiego, zaboru rosyjskiego, tak było w czasie okupacji hitlerowskiej, tak było po wojnie w czasie represji ze strony komunistycznego reżimu.

Wiara i miłość, tych wszystkich, którzy tutaj żyli i pielgrzymowali, oraz tych, którzy wiernie strzegli Cudownej Figury, okazywała się zawsze silniejsza od represji i nienawiści bezbożnych prześladowców.

Przypominał o tym Błogosławiony Stefan Wyszyński, gdy – blisko 50 lat temu nakładając papieskie korony na skronie Matki Bolesnej – mówił: 

Oto ustał smutek, przeszły burze dziejowe, a świątynia, która nieraz płonęła, stoi odbudowana wytrwale i cierpliwie przez zasłużonych stróżów Sanktuarium, Ojców Karmelitów. Wszystkie męki minęły, a w Sanktuarium Oborzańskim trwa nadal spokojnie Maryja...”.

Ks. Walenty Załuski, proboszcz z Gójska, wspominając swoje pielgrzymowanie z kompanią Osiecką do Oborskiego Sanktuarium w roku 1899 napisał: „Po kilkugodzinnej drodze, zbliżyliśmy się do Obór. Było to już pod wieczór, ukazała się nam wysoka wieża klasztorna i przynęcała ku sobie! Spuściliśmy się z góry w głęboki parów, który nas doprowadził na miejsce. Wysokie wierzby ocieniały drogę, doszliśmy do wioski. Domy z obu stron schludne, niektóre nawet okazałe…, droga wiodła teraz do góry, mając z lewej strony dolinę, na której szemrał wartki strumień. Ukazał się sad klasztorny, nie szeroki, ale – długi, a ponad nim – mury klasztorne i wspaniała wieżyca kościelna!.. Przy bramie stanęli OO. Karmelici wraz z ojcem przeorem Dyonizym Mierzwickim (jego portret znajduje się w klasztorze). Weszliśmy do kościoła z pieśnią ”Kto się w opiekę…” i stanęliśmy przed Bolesną Matką Boską Oborską!... Prosiłem OO. Karmelitów o spowiedź parafian moich i gościnność. O. Wincenty [Kruszewski] odpowiedział i jasno wykazał cel pielgrzymek do miejsc cudownych. Odśpiewaliśmy „Pod Twoją obronę” i usiedliśmy do konfesjonałów. Praca była nie lada, bo kompania Osiecka była liczna i wielu zresztą przybyło okolicznych pielgrzymów na odpust do Obór”.

Pani Bolesna dana nam przez Chrystusa w testamencie z krzyża za Matkę trwa tutaj wiernie ze swoimi dziećmi, pociesza i podtrzymuje w chwilach próby, pomaga w dochowaniu wierności chrzcielnemu przymierzu z Bogiem i zachowaniu dziedzictwa wiary ojców, niestrudzenie prowadzi nas do miłosiernego Serca Zbawiciela czekającego na nas przy kratkach konfesjonału i jak wieczna lampka wskazuje nam źródło życia ukryte w tabernakulum ołtarza – Jezusa obecnego w Świętej Hostii.

Ktoś powiedział: „Ja tu nie przychodzę jak do muzeum, by nasycić się zabytkami, zapachem przeszłości, dotknąć dorobku tradycji, ale przede wszystkim kieruję moją uwagę i serce na tego, który tu zawsze jest, dzień i noc, w Najświętszym Sakramencie”.

W odczytanej przed chwilą Ewangelii widzimy naszego Pana, jak przychodzi do świątyni jerozolimskiej, a „sporządziwszy sobie bicz ze sznurów, powypędzał wszystkich sprzedających, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał”. Mówił do nich: „zabierzcie to stąd i z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!”.

Drodzy bracia i siostry! Co chce  nam dzisiaj powiedzieć Pan Jezus, do czego nas wzywa tą zdecydowaną i bezkompromisową postawą.

Święta Siostra Faustyna Kowalska, Apostołka Bożego Miłosierdzia, w swoim Dzienniczku napisała: „O, gdyby dusze wszystkie wiedziały, Kto mieszka w świątyniach naszych, to nie byłoby tyle zniewag i nieuszanowania w tych miejscach świętych” (Dz. 409).

Te słowa Mistyczki z Krakowa pomagają nam zrozumieć zdecydowaną postawę Chrystusa ukazaną w dzisiejszej Ewangelii. Także i nam powinna towarzyszyć stała troska i gorliwość o Dom Boży.

Musimy także pamiętać, że nie chodzi tu tylko o tę świątynię materialną w której się gromadzimy w Dzień Pański na sprawowaniu Eucharystii.

Św. Paweł Apostoł przypomina: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? (...) Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” (1Kor 3,16-17).

A zatem nie tylko chodzi o tę świątynię materialną w której spotykamy się na modlitwie i oddajemy Bogu kult publiczny, w której słuchamy Słowa Bożego, przyjmujemy sakramenty Kościoła i sprawowana jest Najświętsza Ofiara Mszy Świętej. Jak uczy św. Cezary z Arles: „Bóg mieszka nie tylko w „świątyniach zbudowanych ręką ludzką”, nie tylko w domu uczynionym z drzewa i kamieni, ale przede wszystkim w duszy, stworzonej na obraz Boga ręką samego Stwórcy. (...) Jakimi chcemy oglądać kościół, ilekroć doń przychodzimy, tak też powinniśmy przygotować nasze dusze. Chcesz, aby bazylika była piękna? Nie zaśmiecaj swej duszy brudem grzechów. (...) Podobnie jak ty wchodzisz do tego oto kościoła, tak Bóg pragnie wejść do świątyni twej duszy”.

Drodzy bracia i siostry! Trzeba nam więc odczytać całą głęboką wymowę dzisiejszego święta, aby lepiej zrozumieć do czego nas wzywa i o czym nam przypomina.

Nad drzwiami głównymi frontonu oborskiej świątyni widnieje łaciński napis:

„Deo Optimo Maximo

In honorem Beatae Dei Genitrix Virginis Mariae

De Monte Carmelo

RENOVATUM

Anno Domini MDCCXCV (1795)”.

W tłumaczeniu słowa te znaczą:

„Na chwałę i uwielbienie Bogu Najlepszemu i Najwyższemu oraz ku czci Błogosławionej Bożej Rodzicielki Dziewicy Maryi z Góry Karmel świątynię tę odnowiono w Roku Pańskim 1795”.

Ten napis z końca XVIII wieku mówi nam o odnowieniu tej świątyni poświęconej Bogu i dedykowanej szczególnej opiece i orędownictwu Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Z pewnością nie było to jedyne odnowienie tej świątyni. Dzisiaj ten napis w jakiś sposób przypomina nam o potrzebie częstej duchowej odnowy tej świątyni jaką stał się każdy z nas w dniu naszego chrztu.

Chrześcijanin jest świątynią Boga, „miejscem świętym”, „chodzącym tabernakulum”, Bóg w nim przebywa. Jeśli mamy świadomość tej rzeczywistości, traktujemy poważnie swoje życie, traktujemy poważnie zmaganie z grzechem i powołanie do świętości. Pamiętamy, że od chwili chrztu jesteśmy poświęconą Bogu świątynią, a trwając w grzechu dokonujemy profanacji tej świątyni.

Jeśli Bóg nie znajdzie miejsca w moim sercu i w moim życiu, to na nic się zdadzą wszelkie świątynie, choćby najwspanialsze i ze szczerego złota.

Do budowy i renowacji kościoła z cegły, drewna czy betonu można zatrudnić wykonawcę, ale przy budowie i odnowie żywej świątyni, w której mieszka i działa Bóg, nikt nas nie wyręczy.

W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus z miłością wzywa nas do stałej troski o stan naszego sumienia i ciągłego oczyszczenia świątyni naszej duszy z brudu grzechów i wad oraz przyozdabianiu jej kwiatami cnót.

On sam dokonuje tego, ale zawsze przy naszej współpracy, szczególnie, gdy z pokorą i skruchą przystępujemy do kratek konfesjonału i z pomocą Jego łaski podejmujemy trud codziennej walki z naszymi słabościami.

O tym przypominał tutaj nieustannie świątobliwy Ojciec Wincenty Kruszewski, jako prawdziwy więzień konfesjonału i wierny sługa Sakramentu Pojednania.

Troska o zbawienie dusz, o Bożą świątynię w ludzkich sercach, pochłaniała Go całkowicie.

Dlatego niestrudzenie wzywał do nawrócenia i przypominał, że tym, co niszczy Bożą świątynię w każdym z nas jest trwanie w grzechu śmiertelnym, w zatwardziałości serca, we wzajemnej nienawiści i braku przebaczenia, oraz obojętności na potrzeby bliźnich.

Drodzy bracia i siostry! Do czego jeszcze wzywa nas dzisiaj Chrystus?

O świątyni swego ciała Jezus rzekł: Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo. Gdy więc zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział (por. J 2,19-22).

Także nasze ludzkie ciała zostaną na końcu świata chwalebnie odbudowane (por. 1Kor 15,35-58), gdy często łączyć się będziemy z Chrystusem w komunii świętej. Albowiem Pan obiecał: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”.

„Ta gwarancja przyszłego zmartwychwstania wypływa z faktu, że Ciało Syna Bożego, pozostawione jako pokarm, jest chwalebnym Ciałem Zmartwychwstałego” – uczy św. Jan Paweł II. Pewnego dnia siostra Faustyna usłyszała słowa Chrystusa: „Chcę ci powiedzieć, że to życie wiekuiste musi się już tu na ziemi zapoczątkować przez Komunię świętą. Każda Komunia święta czyni cię zdolniejszą do obcowania przez całą wieczność z Bogiem” (Dz 1810).

O tej bliskości miłującego Boga i o tym celu naszej ziemskiej pielgrzymki przypomina nam odnawiana obecnie 45 – metrowa wieża Oborskiego Sanktuarium.

Ta wieża zwieńczona krzyżem wskazuje nam na Jezusa, Baranka Bożego, obecnego z nami i dla nas w sakramencie Miłości, który z każdego ołtarza i z każdego tabernakulum woła: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”.

Wieża kościoła przypomina nam o tym zaproszeniu na Ucztę Miłości przygotowaną przez Pana i o potrzebie czujności na drodze prowadzącej do Nieba.

Ze wzruszeniem wspominam wypowiedzi naszych chorych parafian odwiedzanych z posługą kapłańską w pierwszy piątek miesiąca. Przez całe życie wiernie przychodzili do tej świątyni na niedzielne spotkanie z Jezusem Eucharystycznym i Matką Bolesną. Dzisiaj, gdy ze względu na stan zdrowia nie mogą tutaj przybyć, jakże wielką pociechą jest dla nich comiesięczne spotkanie z kapłanem, który przynosi im Eucharystię, a nawet – jak sami zaświadczają – samo tylko spojrzenie przez okno ich domu na widoczną z odległości kilku kilometrów wieżę oborskiego kościoła, która wraz z dźwiękiem dzwonów zaprasza do modlitewnego spotkania z Chrystusem i z Matką Bolesną na Anioł Pański i w codziennym Różańcu.

Oni wiedzą i głęboko ufają, że z tego Świętego Miejsca, które wskazuje im wieża kościoła, Mater Dolorosa nieustannie obejmuje ich swoim czułym spojrzeniem, pociesza i podtrzymuje w drodze prowadzącej śladami Jej Cierpiącego Syna do Domu Ojca w Niebie.

Na wieży oborskiego kościoła, podobnie jak na wielu innych, umieszczono zegar z tarczami na cztery strony świata. Ma on swoją ponadczasową symbolikę, albowiem jedna z tych godzin będzie naszą ostatnią. Zegar ten przypomina: „Czas ucieka, wieczność czeka”.

Pewien starszy kapłan powiedział: „Towarzyszyłem wielu ludziom, którzy stawiali ostatni krok w stronę wieczności. Wśród nich byli profesorowie, artyści, ludzie wybitni i najzwyklejsi. Nigdy nie spotkałem człowieka, który by w ostatnim momencie życia żałował czasu spędzonego w kościele. Nie spotkałem człowieka, który by obejmując spojrzeniem całe życie żałował, że chodził na Mszę św., słuchał kazań i modlił się w kościele. Przeciwnie, często moi rozmówcy żałowali, że za mało czasu spędzili w kościele”.

Bracia i Siostry! Nie lekceważmy tego pouczającego świadectwa. W chwili ostatniej, najlepiej widać to, co ważne.

Odnawiana wieża Oborskiego Sanktuarium niech będzie dla nas wezwaniem do odnowy naszej osobistej relacji z Chrystusem Zmartwychwstałym, obecnym i działającym w Kościele, do spotkania z Nim w niedzielnej Eucharystii, częstej komunii świętej i adoracji oraz większego zaangażowania w dzielenie się radością tego spotkania i życia Ewangelią, z tymi, którzy Go jeszcze nie spotkali i nie doświadczyli Jego miłującej obecności w Kościele.

Trzeba, abyśmy jak ta wieża kościelna, wznosząca się wysoko ku niebu, pomogli im odnaleźć drogę do Jezusa, skierować ku Niemu myśli i czyny, z odwagą za Nim podążać i z ufnością powierzyć Jego Sercu.

Pewna młoda kobieta wspomina jak w swej beztrosce, pływając na materacu, została uniesiona przez fale morza. Nie miała sił, aby powrócić, a na oddalającym się nieustannie brzegu widziała już tylko wieżę kościoła. Została jej tylko gorąca modlitwa, którą Bóg wysłuchał.

Św. Paweł Apostoł mówi do nas:

„Chodzi o to, abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu. Natomiast, żyjąc prawdziwie w miłości, sprawmy, by wszystko wzrastało ku Temu, który jest Głową – ku Chrystusowi. Od Niego poczynając, całe Ciało – zespalane i utrzymywane w łączności więzią umacniającą każdy z członków stosownie do jego miary – przyczynia sobie wzrostu dla budowania siebie w miłości” (Ef 4, 14-16).

Jak mogliśmy się przekonać z niedawnej historii wielu było tych, którzy próbowali sprowadzić ludzkość na „manowce fałszu”.

Na fasadzie dawnego kościoła karmelitów w Bołszowcach na Ukrainie do dziś pozostały resztki liter hasła: „Kołchoz – jedyna droga do zamożnego życia”. Po drugiej wojnie światowej stacjonował tam garnizon NKWD. Dla utrzymania wojskowych władza radziecka zdecydowała w 1949 r., aby rozmieścić w kościele hodowlę świń. W 1955 r. pomieszczenie kościoła wykorzystywano jako spichlerz na ziarno, potem magazyn nawozów sztucznych. Ten stan profanacji kościoła utrzymywał się przez 50 lat. Jeszcze pod koniec XX wieku świątynia Bołszowiecka reprezentowała sobą symbol totalnego spustoszenia.

Film ,,Pokuta” w reżyserii Tengiza Abuładze stanowi gorzki rozrachunek ze stalinizmem.

 Ostatnia scena filmu ukazuje kobietę w oknie, którą przechodząca obok staruszka pyta, czy ta droga prowadzi do kościoła. Kiedy dowiaduje się, że przy tej ulicy nie ma kościoła, staruszka odpowiada: „Co jest warta droga, która nie prowadzi do kościoła?”.

Na jednym z konfesjonałów w Watykanie umieszczona została sentencja, która zwraca się do Boga w następujących słowach: „Oddalić się od Ciebie to upaść, do Ciebie powrócić to powstać. Trwać w Tobie to żyć”.

Pochodzący z Ukrainy 24 – letni br. Paweł Wyszkowski, kleryk Zgromadzenia Misjonarzy Maryi Niepokalanej mówi:

“Kocham Chrystusa! On był moją siłą, szczególnie wtedy, gdy miałem 13 lat i na apelu szkolnym, przy wszystkich, w dzień Bożego Narodzenia nazwano mnie “wrogiem narodu” i za karę zabrano kurtkę dlatego, że poszedłem na pasterkę. Wtedy musiałem wracać do domu 5 km w zimie tylko w koszuli. Gdy nie mogłem iść, czołgałem się, gdy już zamarzałem i traciłem przytomność zawsze pamiętałem, że warto wierzyć w Boga, skoro tylu ludzi umarło za Jego Królestwo. Bóg pomógł mi przeżyć. Nie zamarzłem na śmierć. Przypadkowo ktoś znalazł mnie na drodze, już trochę przysypanego śniegiem. 8 miesięcy w szpitalu. Do dziś nie słyszę na jedno ucho.

Kocham Chrystusa!!! On dał mi dobrych rodziców. Nigdy nie przestanę być im wdzięczny za to, że w tak ciężkich chwilach prowadzili mnie do kościoła; że niejednokrotnie nocami wyciągali stare i zniszczone książeczki do nabożeństwa, zakopane w ogrodzie lub lesie, i z nich uczyli mnie modlitwy. Pamiętam, jak przygotowanie do pierwszej Komunii odbywało się w prywatnym domu jednego z wierzących. Katechetka przyciszonym głosem uczyła nas katechizmu, a rodzice stali przed drzwiami, by zapobiec wejściu władz. Sama uroczystość odbywała się w nocy, przy zamkniętych drzwiach kościoła, ponieważ był zakaz państwowy i nie wolno było dzieciom przyjmować żadnych sakramentów. Wtedy całą noc spędziliśmy w ciemnej wieży kościoła, który na zewnątrz otoczyła milicja, gdyż ktoś doniósł, że dzieci mają pierwszą Komunię. Dopiero rankiem, gdy parafianie dowiedzieli się, że nas oblężono, obronili nas przed zabraniem do domu dziecka.

Kocham Chrystusa za to, że jestem zakonnikiem, w sutannie, z krzyżem za pasem. On dał mi świętą mamę, która zawsze uczyła mnie głębokiej wiary. Miałem do kościoła 8 km i mimo tego, że był zakaz państwowy, który zabraniał dzieciom do 18 roku życia nawet wstępu na próg kościoła, mama w każdą niedzielę prowadziła mnie do kościoła, w błocie, deszczu i śniegu, polnymi drogami. A gdy już nie mogłem iść, bo byłem mały i nogi mnie bolały, brała mnie na plecy i niosła. Do tej pory pamiętam te drogi i plecy matczyne. A gdy gromadziliśmy się pod zamkniętymi drzwiami kościoła i nadchodziły władze, rodzice chowali mnie w krzakach, przykrywali chustą, żeby nie zabrano mnie do domu dziecka. Pamiętam, jak podczas procesji na Wszystkich Świętych władze rzucały na nas szkło, kamienie, wyrywały świece i biły nimi ludzi po głowach. Było ciężko, ale wytrwaliśmy, gdyż rodzice uczyli, że za wiarę zawsze trzeba cierpieć. Kiedyś, gdy przyjechał do nas kapłan i zapytał, kim chciałbym być, odpowiedziałem, że papieżem – dlatego, żeby swoją mamę ogłosić świętą. Mama ukończyła wyższe studia, ale nigdy nie otrzymała żadnej posady państwowej, tylko dlatego, że chodziła do kościoła. Przez 32 lata pracowała z motyką w polu w brygadzie rolniczej”.

Tak mówił 24 – letni br. Paweł. Po przyjęciu sakramentu kapłaństwa od lipca 1999 roku cały czas gorliwie pracuje na Ukrainie.

Drodzy bracia i siostry, przywołujemy dzisiaj te wszystkie dramatyczne wydarzenia z niedawnej historii, mając jednocześnie świadomość nowych zagrożeń i niepokojących zdarzeń.

Gdy na początku 2022 roku wybuchła wojna na Ukrainie Matka Boża Królowa Pokoju z Medjugorie powiedziała:

Drogie dzieci! Słyszę wasze wołanie i modlitwy o pokój. Szatan od lat walczy o wojnę. Dlatego Bóg mnie posłał do was, abym was prowadziła na drodze świętości, bo ludzkość znalazła się na rozdrożu. Wzywam was wróćcie do Boga i przykazań Bożych, aby było wam dobrze na Ziemi i byście wyszli z tego kryzysu, w który weszliście, bo nie słuchacie Boga, który was kocha i pragnie was zbawić i poprowadzić do nowego życia”.

Niedawno pewien kapłan (o. Rafał Nowak CSsR) posługujący w polskiej misji katolickiej w Monachium wypowiedział takie słowa:

„Może warto na nowo uświadomić sobie wartość naszego miejsca spotkania z Bogiem, dzisiaj, kiedy niejednokrotnie słyszymy informacje, mówiące nam o tym, że wiele kościołów (na zachodzie Europy) się zamyka. Jedne zburzono, drugie przeznaczono do innych celów. Dlaczego? Bo stały się tylko zwykłymi budynkami. Ludziom, którzy tam żyli, zabrakło wiary, że jest tam Bóg, że czeka i chce, aby tam przychodzili, aby oddawali Mu swoje życie, swoje sprawy, swoje radości i smutki, siebie samego, a przede wszystkim z Nim się spotykali”.

Umiłowani w Panu, bracia i siostry!

Stajemy dzisiaj w obliczu nowych zagrożeń, kolejnej fali bezbożności i demoralizacji zagrażającej młodemu pokoleniu Polaków. Ciąży na nas wielka odpowiedzialność wobec Boga, Kościoła i Ojczyzny, aby nie dali się zwieść przez złego ducha i nie utonęli w morzu nowej zgubnej ideologii, gdy akolici piekła wywieszać będą tęczowe flagi, ogłaszać nowe programy szkolne, wprowadzać nowe podręczniki i zachęcać małe dzieci do niebezpiecznego pływania po wzburzonym morzu, zagrażającym ich życiu doczesnemu i wiecznemu.

Trzeba abyśmy własnym przykładem i pięknem chrześcijańskiego życia pomogli im utkwić wzrok w Chrystusie, doświadczyć radości spotkania z Nim i odnaleźć w Kościele prawdziwy dom, w Ewangelii busolę i nadprzyrodzony GPS prowadzący drogą zbawienia, a w krzyżu na wieży kościelnej prawdziwy i najważniejszy drogowskaz kierujący nasze myśli i czyny w kierunku ostatecznego celu, jaki nam niestrudzenie wskazuje Matka Boża Bolesna, niczym latarnia morska, prowadząca bezpiecznie łódź naszego życia do Portu Zbawienia Wiecznego. Amen.

o. Piotr Męczyński OCarm.

Obory, 26 października A. D. 2025


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio