06.09.2025
Naprzód przebojem młodzi rycerze…


Drodzy bracia i siostry, zgromadzeni w ciszy Oborskiego Karmelu przy Eucharystycznym Sercu Najświętszego Odkupiciela.

Maryja, Matka Bolesna, gromadzi nas dzisiaj w swoim Domu i zaprasza do adoracji i uwielbienia Jezusa w sakramencie Miłości.

Ten, który pełen chwały zasiada po prawicy Ojca pozostaje z nami w pokorze śnieżnobiałej hostii, jednoczy się z nami w komunii świętej i podtrzymuje nas w trudach ziemskiej wędrówki.

Eucharystia bowiem jest chlebem pielgrzymów, Boską Manną wędrowców, zdążających ufnie do Niebieskiej Ojczyzny.

Z tej łączności z Jezusem Eucharystycznym, rodzi się zawsze pogodna nadzieja zmartwychwstania i życia wiecznego, a serce napełnia się pokojem.

Drodzy Moi! To jest bardzo ważne, aby podczas naszych życiowych doświadczeń łączyć się z Chrystusem i Jego zbawczą Ofiarą Krzyża, która uobecnia się sakramentalnie na ołtarzu w każdej Mszy świętej, aby z wiarą i miłością łączyć się ze Zbawicielem dźwigającym krzyż na Kalwarię, aby trwać w zjednoczeniu z Nim, jak latorośl w winnym krzewie, poprzez częstą komunię świętą i adorację Najświętszego Sakramentu.

Nigdy sami, ale zawsze z Jezusem Eucharystycznym, podtrzymywani Jego ramionami i pocieszeni czułością Jego Serca.

Bł. Ks. Michał Sopoćko, spowiednik św. s. Faustyny, uczy: „Człowiek niejednokrotnie czuje się opuszczonym i samotnym, nie rozumie wówczas świata ani siebie samego, a wśród wewnętrznych udręczeń poczyna się chwiać jego wiara. (…) Ale oto wzrok nasz pada na kościół i natychmiast ufność wraca do naszego serca, spostrzegamy tam światło lampki wiecznej, które nam mówi, że ten Bóg nieskończony w przestrzeni i czasie, z Miłosierdzia swojego zamknął się w Hostii pod postacią chleba, że przebywa wśród nas, że nas zaprasza do siebie”.

Niech zatem częste spotkanie z Jezusem Hostią będzie dla nas źródłem pociechy w trudach ziemskiego pielgrzymowania oraz mocą w codziennym życiu Ewangelią i w dawaniu świadectwa naszej wiary.

I

Przykładem niech będą dla nas dwaj młodzi chrześcijanie z Włoch, Bł. Pier Giorgio Frasatti i Bł. Carlo Acutis, których papież Leon XIV wyniesie jutro do chwały świętych  podczas Mszy kanonizacyjnej na Placu Św. Piotra w Rzymie.

To co ich szczególnie łączy i wyróżnia to wielka miłość do Jezusa Eucharystycznego.

15 – letni Carlo mówił: "Być zawsze zjednoczonym z Jezusem - oto mój plan na życie".

Był on jak gwiazda betlejemska, jak wieczna lampka nad tabernakulum ołtarza, wskazująca wszystkim Jezusa ukrytego w Świętej Hostii. Często powtarzał: "Eucharystia jest moją autostradą do nieba".

Zdanie to jest syntezą Jego duchowości i całego życia spędzonego w przyjaźni z Bogiem.

Pierwszą Komunię świętą przyjął w wieku zaledwie 7 lat i od tamtej pory nie opuścił codziennej mszy świętej. Kiedy ze względu na obowiązki szkolne nie mógł uczestniczyć we Mszy Świętej, przyjmował Komunię Duchową.

Rodzina i przyjaciele mówią, że był głęboko zafascynowany Eucharystią i nie mógł przejść obok kościoła bez zatrzymania się, by "pozdrowić Jezusa".

Miłość do Najświętszego Sakramentu zainspirowała go do zbadania niezliczonych cudów eucharystycznych zapisanych w historii. Stworzył własną stronę internetową, aby skatalogować i podzielić się z innymi swoimi odkryciami, wskazując na majestat i tajemnicę Jezusa Chrystusa obecnego w ofierze eucharystycznej.
Carlo wielokrotnie powtarzał też te słowa: „Jezus postępuje bardzo oryginalnie, ponieważ chowa się w malutkim kawałeczku Chleba. Tylko Bóg może zrobić coś tak niewiarygodnego!”. Za każdym razem, kiedy Carlo przyjmował Jezusa Eucharystycznego, modlił się: „Jezu, rozgość się w moim sercu! Potraktuj je jako swój dom!”, często też powtarzał: „Ci, którzy każdego dnia przyjmują Eucharystię, pójdą prosto do nieba!”.

Jego życie skupiało się wokół Mszy Świętej, a kiedy czas na to pozwalał, zatrzymywał się również na adoracji eucharystycznej.

Często powtarzał: "Jeśli stoimy przed słońcem, stajemy się brązowi, ale kiedy stoimy przed Jezusem w Eucharystii, stajemy się święci".

Carlo każdą wolną chwilę starał się przeznaczać na pomoc potrzebującym. Błogosławiony w dżinsach pracował jako wolontariusz w przytułku dla bezdomnych, gdzie serwował im jedzenie. Często jednak pomagał im też na własną rękę. Według opowieści jego mamy, Carlo przeznaczał swoje oszczędności na śpiwory i jedzenie, które później wręczał bezdomnym na ulicach Mediolanu. 

„Eucharystia pochodzi z miłości i rodzi miłość – uczył Św. Jan Paweł II. (…) Jezus przemawia do nas wspaniałym językiem daru z siebie i miłości aż do ofiary ze swojego życia”. Eucharystia to wielka szkoła prawdziwej miłości bliźniego, "szkoła miłosierdzia i solidarności" (papież Franciszek).

„Dzisiaj odnajdujemy wielkość Boga w okruszynie Chleba, w kruchości, która jest przepełniona miłością i dzieleniem się” – mówi Papież Franciszek.

Tego uczył się Carlo adorując Jezusa i przystępując codziennie do komunii świętej.

„Celebrując i żyjąc Eucharystią, my także jesteśmy wezwani do życia tą miłością”.

„Eucharystia (…) jednoczy nas z Jezusem: sprawia, że przyswajamy sobie Jego sposób życia, Jego zdolność do łamania siebie i dawania siebie braciom (…) Daje nam odwagę, aby wyjść poza swoje ograniczenia i pochylić się z miłością nad słabościami innych. Tak jak Bóg czyni to z nami. Taka jest logika Eucharystii: przyjmujemy Jezusa, który nas kocha i leczy nasze słabości, aby kochać innych i pomagać im w ich słabościach”.

Carlo żył Eucharystią, z niej czerpał siłę i miłość do swojej samarytańskiej posługi bliźniemu. „Jedyne, co uczyni nas pięknymi w oczach Boga, to sposób w jaki Go kochaliśmy i w jaki sposób kochaliśmy naszych braci” - mówił błogosławiony nastolatek.

Słabo wierząca mama Carla, pod wpływem wielkiej miłości syna do Pana Jezusa Eucharystycznego stała się gorliwą katoliczką. Zaczęła studiować zaocznie teologię, zrozumiała znaczenie sakramentów i odkryła w Eucharystii prawdziwą obecność Boga. 

Carlo potrafił wymodlić nawrócenie dla ludzi, którzy od 50 lat nie chodzili do kościoła i nie spowiadali się.

We wrześniu 2006 roku zdiagnozowano u niego białaczkę. Kilka dni przed przyjęciem do szpitala w Monzie k. Mediolanu, ofiarował swoje życie Panu za Papieża, za Kościół, oraz modląc się o to, aby po śmierci poszedł prosto do Nieba. W tym szpitalu otrzymał sakrament namaszczenia chorych. Pielęgniarki i lekarze, którzy towarzyszyli mu w tamtych chwilach, wspominają go z ogromnym uczuciem i szacunkiem. Doktor Mercedes widziała „jak cierpiał i jak ofiarował to wszystko Panu, i była świadkiem pokoju, który pochodził z jego relacji z Bogiem” w tym trudnym czasie.

Matka Carlo powiedziała niedawno: „Kiedy dowiedzieliśmy się, że Carlo choruje na białaczkę, on nie podupadł na duchu. Pamiętam, że uśmiechnął się szeroko i rzekł: „Pan trochę mną potrząsnął!”. Jego postawa, umiejętność pogodnego stawienia czoła tej sytuacji, zadziwiła mnie. Do dzisiaj mam w pamięci jego promienny uśmiech. Porównałabym go do kogoś, kto wszedłszy do ciemnego pokoju, zapala światło. Nagle wszystko wokół rozbłyskuje i nabiera kolorów. To właśnie zrobił Carlo: rozproszył mroki najciemniejszej godziny, złagodził wstrząs spowodowany straszną wieścią. Nie wpadł w przerażenie. Nie pozwolił, żeby owładnął nim lęk. Zamiast tego zwrócił się ku Bogu. I posłał nam uśmiech.

Nie chciałabym, żeby Carlo zapisał się w pamięci ludzi jako ktoś na kształt Supermana. Mój syn był takim samym dzieckiem i młodzieńcem jak inni, zawsze jednak potrafił – i pragnął – ufać miłości Boga. Ścieżka, którą obrał, jest – powiem to po raz wtóry – dostępna dla każdego z nas”.

Dzisiaj błogosławiony Carlo życzliwie uśmiecha się do nas z Nieba i wskazuje na tabernakulum. Jak gwiazda betlejemska, jak wieczna lampka migocąca delikatnym światłem nad ołtarzem, prowadzi nas do stóp Zbawiciela i mówi: Niech także dla Ciebie „Eucharystia będzie autostradą do Nieba”.

Matka Bł. Carla podkreśla, że jej syn głęboko wierzył w moc sakramentów, a szczególną siłę czerpał z Eucharystii.

Przywołuje też słowa swego błogosławionego syna, że „gdyby ludzie naprawdę rozumieli znaczenie Eucharystii, kościoły byłyby tak pełne, że trudno byłoby dostać się do środka”.

Carlo powiedział, że mamy więcej szczęścia niż ci ludzie, którzy 2000 lat temu żyli obok Jezusa, kiedy był na ziemi w Palestynie i chodził po ulicach miasteczek. Tak, ludzie mogli Go zobaczyć i może z Nim porozmawiać, ale nie było to takie proste, ponieważ Jezusa często otaczały rzesze uczniów. My mamy więcej szczęścia, bo możemy w każdej chwili nawiedzić tabernakulum w kościele koło naszego domu i być blisko Jezusa. Carlo powiedziałby, że koło domu mamy Jerozolimę, ponieważ w tabernakulum rzeczywiście znajduje się Chrystus.

Młody Carlo zdaje się dzisiaj prowadzić nas z radością do stóp tabernakulum, do Serca Zbawiciela obecnego z nami i dla nas w pokorze Świętej Hostii, zachęca do częstej komunii świętej i mówi do każdego z nas: „Im więcej Eucharystii otrzymujemy, tym bardziej stajemy się podobni do Jezusa, aby na ziemi mieć przedsmak nieba”.

Drogi Bracie! Droga Siostro! Niech także dla Ciebie Eucharystia będzie „autostradą do nieba”.

Carlo Acutis zakończył swoją ziemską pielgrzymkę w dniu 12 października 2006 roku.

Kilka dni przed śmiercią mówił: „Jestem szczęśliwy, że mogę umrzeć, ponieważ przeżyłem swoje życie, nie marnując ani minuty na rzeczy, które nie podobają się Bogu”. „Nasz cel musi być nieskończony, a nie skończony. Nieskończoność jest naszą ojczyzną. Niebo czekało na nas od zawsze”. „Nie bójcie się, bo wraz z Wcieleniem Jezusa śmierć staje się życiem i nie ma przed czym uciekać: w życiu wiecznym czeka nas coś niezwykłego”.

Papież Leon XIV w homilii wygłoszonej na zakończenie Jubileuszy Młodych w dniu 3 sierpnia br. powiedział: „Drodzy młodzi, naszą nadzieją jest Jezus. To On, (…) „wzbudza w was pragnienie, byście uczynili ze swojego życia coś wielkiego”. Utrzymujmy z Nim ścisłą więź, trwajmy w Jego przyjaźni, zawsze, pielęgnując ją poprzez modlitwę, adorację, Komunię św., częstą spowiedź, hojną miłość, jak nauczyli nas błogosławieni Pier Giorgio Frassati i Carlo Acutis, którzy wkrótce zostaną ogłoszeni świętymi.

Dążcie do tego co wspaniałe, do świętości, gdziekolwiek jesteście. Nie zadowalajcie się czymś mniejszym. Wtedy każdego dnia będziecie widzieli, jak wzrasta w was i wokół was, światło Ewangelii”.

Drogi Bracie! Droga Siostro! Niech także dla Ciebie Eucharystia będzie źródłem i szczytem chrześcijańskiego życia, największą pociechą w godzinie próby, szkołą ofiarnej miłości bliźniego i „autostradą do nieba”. Amen.

II

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Razem z całym Kościołem przeżywamy Rok Jubileuszowy 2025 – rocznicy narodzin Boskiego Odkupiciela, któremu przyświeca hasło: „Pielgrzymi Nadziei”.

„Nadzieja daje siłę do przetrwania w trudnych momentach, inspiruje do działania i pomaga patrzeć na przyszłość z ufnością. Jest jak latarnia, która rozświetla ciemności, pokazuje drogę i pomaga znaleźć kierunek. Nadzieja jest siostrą wiary. Jest spojrzeniem w przyszłość – wolnym od trwogi – chociaż nie wszystko od nas zależy. Uczy powierzać troskę o jutro Temu, który obiecał, że nie zostawi nas sierotami, ale pozostanie z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Biskup Stanisław Budzik, Metropolita Lubelski).

W Roku Świętym 2025, „w tym szczególnym czasie łaski, jesteśmy jako chrześcijanie wezwani, aby stać się namacalnymi znakami nadziei dla naszych braci i sióstr, zwłaszcza starszych, chorych, biednych, cierpiących, migrantów.

Znaków nadziei potrzebują również ludzie młodzi. Chociaż w większości emanują oni energią i entuzjazmem, to jednak niekiedy niepewnie spoglądają w przyszłość” ( Biskup Jerzy Mazur SVD z Ełku).

Drodzy bracia i siostry!

„Uczynki miłosierdzia co do duszy i ciała to konkretna pomoc, która niesie nadzieję potrzebującym. Odwiedzenie kogoś samotnego lub chorego daje mu nadzieję, że nie jest sam. Podzielenie się dobrami materialnymi, których mamy pod dostatkiem, sprawia innym radość i poprawia ich status życiowy. Nadto, pozwala wierzyć i mieć nadzieję, że istnieją ludzie, którzy nie są bezdusznymi egocentrykami i chłodnymi pragmatykami, ale wrażliwymi chrześcijanami, przez życzliwość których, objawia się miłujące spojrzenie i gest Zbawiciela. (…) Każdy, nawet drobny, gest życzliwości i dobroci urzeczywistnia i zakorzenia się jako źródło nadziei wśród tych, którzy niejednokrotnie rozpaczliwie jej potrzebują i o nią wołają. (…) Rozejrzyjmy się wokół siebie i zechciejmy dostrzec bliźniego w potrzebie, a następnie okażmy mu niezbędną pomoc, rozbudzając w nim tym samym nadzieję do życia i dając świadectwo ludzkiej dobroci” (Abp Adam Szal, Metropolita Przemyski).

Do tego zapraszają nas dwaj młodzi chrześcijanie z Italii, których papież Leon XIV ogłosi jutro świętymi. Wcześniej mówiłem o 15 – letni Carlo Acutis, a teraz o jego nieco starszym Rodaku, 24 – letnim, Pier Giorgio Frasattim.

Jego rodzice byli ludźmi bardzo zamożnymi - ojciec Alfredo Frassati był założycielem i właścicielem dziennika "La Stampa", Matka Adelaide była malarką. Jej obrazy prezentowane były na wielu wystawach. Rodzice młodego Piotra Jerzego byli daleko od Boga i pokładali nadzieję w dobrach tego świata, liczyli, że ich syn zrobi karierę, odziedziczy ich fortunę i stanie się jeszcze bogatszy.

Dlatego postawa syna była dla nich niezrozumiała. Jeden z kolegów mówi: „Miałem zawsze wrażenie, że Pier Giorgio żył na marginesie swojej rodziny, swoich możnych przyjaciół i że swoją rodzinę stworzył wśród biednych i nieszczęśliwych. W tej rezygnacji z dobrobytu było coś heroicznego. Syn wybitnego człowieka, mający przed sobą piękną przyszłość, odsuwa się i staje się opiekunem tych, co nie mają nic. W tym leży jego wielkość. Przypomina trochę wielkość świętego Franciszka, który opuścił dom ojca!”.

Komuś innemu, kto go zapytał: „Jak ci się udaje pohamować obrzydzenie w tych slumsach śmierdzących zgnilizną?”, odpowiedział: „Dom może być brudny, idziemy jednak ku Chrystusowi. Czyż On nie powiedział: »Co czynicie dla biednych, mnie to czynicie«? Wokół chorych, wokół nieszczęśliwych widzę szczególne światło, którego nie mają ani bogaci, ani zdrowi”.

Papież Franciszek uczy: „W ubogim Jezus puka do naszego serca i spragniony prosi nas o miłość”. Ojciec Święty w jednym z orędzi do młodzieży napisał: „Słowo Boże uczy nas, że „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20,35). Właśnie z tego powodu piąte błogosławieństwo nazywa szczęśliwymi tych, którzy są miłosierni. Wiemy, że Pan umiłował nas jako pierwszy. Ale jesteśmy prawdziwie błogosławieni, szczęśliwi, jeśli wejdziemy w tę logikę Boskiego daru, logikę miłości darmowej, jeśli odkryjemy, że Bóg nieskończenie nas pokochał po to, aby uczynić nas zdolnymi do kochania jak On: bez miary”.

Pier Giorgio oddawał biedakom swoje oszczędności, zatrzymywał ich, by dać im coś do jedzenia. Jako mały chłopiec potrafił kobiecie z bosym dzieckiem na ręku dać swoje buciki. Jako młodzieniec, co tydzień obładowany paczkami z żywnością i lekarstwami wędrował do najbiedniejszych dzielnic Turynu, by ich mieszkańcom nieść pomoc. Jednak dawał nie tylko najpotrzebniejsze produkty, lecz także swój uśmiech, radę, zainteresowanie.

W "La Stampie" ukazywały się ogłoszenia z prośbą o zatrudnienie, które Pier Giorgio podsyłał pracownikom gazety do druku w imieniu swoich ubogich przyjaciół. Wiele osób dziwiło się, że ten przystojny chłopiec z bogatej rodziny zajmuje się taką działalnością, on zaś odpowiadał im: „Jezus odwiedza mnie w Komunii świętej każdego ranka, a ja Mu się za to odwdzięczam w skromniejszy, dostępny mi sposób: odwiedzam Jego biedaków”.

Wychowany w dostatku, a jednak bez reszty poświęcił się potrzebującym. Kiedyś, wracając do domu pociągiem przy dwunastu stopniach mrozu oddał płaszcz osobie, która nie miała okrycia. Ktoś powie: „szaleniec”. Tak! BOŻY szaleniec!

Pier Giorgio był młodzieńcem, który zrozumiał, co znaczy mieć serce miłosierne, wrażliwe na najbardziej potrzebujących. Ofiarowywał im o wiele więcej niż dary materialne, dawał samego siebie, poświęcał czas, słowa, zdolność słuchania”.

Był przekonany o tym, że Pan Bóg chce, aby najbardziej był bliski potrzebującym i poniżonym ludziom. Często widywano go niosącego jakieś paczki z lekarstwami, odzieżą, żywnością, a także książkami i zabawkami.

Przez to, że jego miłość do drugiego człowieka była tak wielka, nie bał się przebywać z ludźmi chorymi na zaraźliwe i śmiertelne choroby, Sam podawał im lekarstwa, robił im zastrzyki i obmywał ich. W całym Turynie nie było takiego człowieka, którego on pozostawiłby bez pomocy. A jeżeli nie był w stanie pomóc komuś od razu, zapisywał jego adres i powracał tam.

Dlatego kieszenie miał nieustannie wypchane karteczkami, na których zapisywał, kto czego potrzebuje i gdzie trzeba jeszcze pójść.

Mówił: „Co za niezmiernie cenną rzeczą jest zdrowie, którym się cieszymy. Powinniśmy je oddać w służbie tym, którzy go nie mają, gdyż w przeciwnym razie zdradzilibyśmy ten wielki dar Boży”.

Papież Franciszek powiedział o nim: „Piotr Jerzy służył ubogim z wielką dyskrecją, nigdy się z tym nie obnosząc. Prawdziwie żył Ewangelią, która mówi: „Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu” (Mt 6,3-4).

Pier Giorgio zmarł 4 lipca 1925 roku po sześciu dniach ciężkiej choroby. Miał zaledwie 24 lata. Zaraził się chorobą Heinego-Medina od któregoś ze swoich ubogich podopiecznych. W przeddzień swojej śmierci, ciężko schorowany, udzielał wskazówek dotyczących sposobu pomagania jego pokrzywdzonym przyjaciołom. Na wpół sparaliżowaną ręką, z ogromnym wysiłkiem kreślił do kolegi prośbę o odebranie zastrzyków dla chorego. W czasie pogrzebu, jego rodzina i przyjaciele byli zdumieni obecnością tak wielu nieznajomych ubogich, których prowadził i którym pomagał za życia młody Pier Giorgio.

Jak widzicie, miłosierdzie nie jest „postawą na pokaz”, nie jest też zwykłym sentymentalizmem – mówi papież Franciszek. Jest sprawdzianem autentyczności naszej postawy jako uczniów Jezusa, naszej wiarygodności jako chrześcijan we współczesnym świecie”.

Także papież Benedykt XVI odwołując się do osoby Frassatiego zachęcał młodych: „Drodzy młodzi, miejcie odwagę wybierać to, co jest istotne w życiu! «Żyć, a nie wegetować» – zwykł mawiać bł. Piotr Jerzy. Odkryjcie, tak jak on, że warto angażować się dla Boga i z Bogiem, odpowiadać na Jego wezwanie, dokonując wyborów zasadniczych, jak i codziennych, nawet gdy to kosztuje!” (Benedykt XVI, Spotkanie z młodzieżą, Turyn – 2.05.2010).

Drodzy bracia i siostry!

Skąd nasz młody bohater czerpał siłę do codziennej odpowiedzi miłości jaką swoim życiem dawał Jezusowi? Bł. Piotr Jerzy mówił swoim rówieśnikom: „Całą duszą zachęcam was byście możliwie najczęściej przystępowali do Stołu Pańskiego. Jezus Chrystus obiecał tym, którzy się karmią świętą Eucharystią, życie wieczne i łaski niezbędne do jego zdobycia”.

W wieku 13 lat Frasatti podjął praktykę codziennej Komunii świętej, co w tamtym czasie było jeszcze nowością w Kościele. W tamtych czasach to nie było łatwe, bo post Eucharystyczny trwał od północy. To oznaczało, że np. gdy wybierał się ze znajomymi na wycieczkę górską, prosił kapłanów, by jak najwcześniej odprawili Mszę św., żeby mógł w niej uczestniczyć. To był wręcz warunek uczestnictwa w wycieczce.

Pier Giorgio jako jedyny potrafił dosiadać narowistego konia Parsifala, należącego do jego ojca. Często na nim jeździł. Ilekroć mijał kościół, zatrzymywał się i nie zsiadając z konia czynił wielki znak krzyża, pochylał się aż do końskiej grzywy, adorując Najświętszy Sakrament, chwilę się modlił i ruszał w dalszą trasę.

Podczas przemówienia do młodzieży w Pollone mówił: „Spożywajcie ten Chleb anielski, a znajdziecie w nim siłę do staczania walk wewnętrznych, walk z namiętnościami i wszelkiego rodzaju przeciwnościami, gdyż Jezus Chrystus przyrzekł tym, którzy karmią się Najświętszą Eucharystią, Żywot Wieczny i Łaskę niezbędną do jego dostąpienia. A kiedy ów płomień eucharystyczny zupełnie was pochłonie, będziecie mogli z całą świadomością podziękować Bogu, który powołał was, abyście Mu służyli, i radować się będziecie spokojem, jakiego nigdy nie zaznali ci, którzy są szczęśliwi w oczach świata, gdyż prawdziwej szczęśliwości nie stanowią rozrywki światowe ani rzeczy ziemskie, ale pokój sumienia, dany nam tylko wtedy, jeśli czyste są nasze serca i umysły”.

Przedłużeniem radości Mszy i Komunii jest adoracja. Pier Giorgio nie szczędził czasu, aby modlić się i wpatrywać w Najświętszy Sakrament. W świadectwach osób, które znały osobiście Błogosławionego bardzo często pojawiają się wzmianki dotyczące całonocnych adoracji. Wielu także wspomina jak bardzo niezwykły był moment, w którym Pier Giorgio przyjmował Komunię św. „Trzeba było go widzieć, kiedy przystępował do Komunii św. Jego twarz wyrażała w całej pełni, ale bez patosu, uczucia, jakich w tej chwili doznawał. Nie było w nim nic z bigota, był żołnierzem Chrystusa świadomym swojej misji i gotowym do jej wypełnienia” – wspomina Teresa Vigna.

Modlitwę Frassatiego charakteryzowało głębokie skupienie. Istniał wtedy tylko Bóg i On. Wpatrzony w tabernakulum nie drgnął słysząc hałas, nie reagował na rozmowy wokół. Wydawał się być bliżej Boga niż wszyscy. Jego relację z Bogiem cechowała naturalność. „Widziałem często, jak po odmówieniu modlitwy ruchem ręki żegnał się z tabernakulum”.

Siłą, którą czerpał z modlitwy i Komunii św. obdarowywał napotkanego człowieka. Całe swoje życie poświęcał dla drugiego.

Trzeba też podkreślić „jego szczególne umiłowanie Różańca. Nie tylko odmawiał go codziennie, ale gdy tylko się dało, wciągał do modlitwy innych. „Moim testamentem – mówił – jest różaniec”.

Z kolei ksiądz Aleksander Roccati wspominając go, powiedział: "Jednego dnia, po Komunii świętej, którą przyjmował codziennie, a potem jako dziękczynienie odmawiał różaniec, śpiesząc się wyszedł z kościoła jeszcze z różańcem w ręku. Gdy schodził po schodach, jeden z jego towarzyszy widząc go zagadnął: "Pier Giorgio, stajesz się bigotem" "Nie - odpowiedział mu - jestem chrześcijaninem”.

Św. Jan Paweł II powiedział o Frassatim: „Pragnąłem złożyć hołd temu młodemu człowiekowi, który potrafił w naszym stuleciu niezwykle skutecznie świadczyć o Chrystusie. Także i ja w młodości doznałem dobroczynnego wypływu jego przykładu i jako student byłem pod wrażeniem jego chrześcijańskiego świadectwa”.

Papież dokonując jego beatyfikacji w dniu 20 maja 1990 roku wskazał go jako patrona młodzieży i studentów. Jest także opiekunem tych wszystkich, którzy kochają góry, odnajdując w nich ślady piękna Boga i ciszę, która jest zaproszeniem do modlitwy.

Pociągnięci przykładem tego młodego apostoła miłosierdzia z Turynu, prosimy:

Boże, nasz Ojcze, Ty obdarzyłeś młodego Piotra Jerzego Frassatiego radością spotkania z Chrystusem i życiem zgodnym z wyznawaną, przez niego wiarą w służbie ubogim i chorym; za jego wstawiennictwem udziel także nam łaski wspinania się jak on szlakiem ewangelicznych błogosławieństw i naśladowania go w zapale szerzenia w społeczeństwie ducha Ewangelii. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

o. Piotr Męczyński O.Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio