20.07.2025
Polska pod płaszczem Maryi


Polska pod płaszczem Maryi

Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

W jednym z korytarzy Oborskiego Klasztoru wisi na ścianie stary obraz przedstawiający scenę objawienia Matki Bożej Szkaplerznej w angielskim Aylesford, małej miejscowości nad rzeką Medway (wym. Medłej), leżącej ok. 50 km od Londynu.

Na pierwszym planie widoczny jest na obrazie Św. Szymon Stock, przeor generalny karmelitów, który klęczy przed Maryją tulącą w ramionach Dzieciatko Jezus i przyjmuje z Jej rąk brązową szatę.

Podczas tego objawienia Matka Boża powiedziała do niego: „Przyjmij najmilszy Synu Szkaplerz Twojego Zakonu. Znak mego braterstwa. Przywilej dla Ciebie i Karmelitów. Ecce signum salutis! – Oto znak zbawienia! Ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania. Kto w nim umrze nie dozna ognia piekielnego”.

Mistyczna wizja w nocy z 15/16 lipca 1251 roku ma miejsce jakby w jakiejś małej klasztornej kaplicy. Unoszący się dym z kadzielnicy przypomina, że generał karmelitów trwał wtedy zanurzony w głębokiej modlitwie do Maryi prosząc Ją o opiekę nad Zakonem.

Z okna kaplicy w której odbywa się to niezwykłe spotkanie rozpościera się widok na znajdujący się w oddali kościół i klasztor karmelitów w Oborach wzniesiony na wzgórzu otoczonym wieńcem starych drzew.

Myślę, że jest to bardzo piękne i głębokie w swojej wymowie połączenie tych miejsc wybranych przez Matkę Bożą. To co rozpoczęło się 16 lipca 1251 roku w Aylesford ma swoją kontynuację w Oborach i we wszystkich klasztorach karmelitów na całym świecie, gdzie wierni oddają cześć Matce Najświętszej i przyjmują na piersi Jej święty szkaplerz.

Drodzy bracia i siostry!

Pełni wdzięczności i radości powracamy dzisiaj do tego wydarzenia z połowy XIII wieku i tego miejsca w Anglii w którym rozpoczęła się historia Szkaplerza Matki Bożej.

Jadąc samochodem z Obór do Aylesford musielibyśmy pokonać odległość 1500 km co zajęłoby nam ok. 17 godzin. Po drodze musielibyśmy przeciąć kanał morski La Manche (wym. La Mąsz) i przejechać przez Eurotunel łączy Calais (wym. Kale) we Francji z Folkestone (wym. Folksten) w Wielkiej Brytanii. 

Drodzy Moi! Miłość Matki Bożej sprawia, że Aylesford możemy odnaleźć dzisiaj w naszych małych Oborach. Nie musimy pokonywać tej wielkiej odległości. Tutaj Maryja obejmuje nas swoim czułym spojrzeniem i okrywa swoim opiekuńczym płaszczem – szkaplerzem świętym. Tutaj nieustannie doświadczamy bliskości naszej Niebieskiej Matki i Jej troski o nasze zbawienie, którą wyraża ta skromna karmelitańska szata noszona dniem i nocą na naszych piersiach.

Już od ponad czterech wieków ojcowie karmelici przyjmują tutaj pobożnych pielgrzymów do Szkaplerza, a ich imiona i nazwiska wpisują do specjalnej Księgi Brackiej przechowywanej starannie w archiwum Oborskiego Klasztoru. Z tejże Księgi dowiadujemy się, że w ciągu ostatnich 25 lat brązową szatę opieki Królowej Karmelu przyjęło w Oborach ponad 125 tys. pielgrzymów, a więc ok. pięciu tysięcy rocznie. Obory stały się obok karmelitańskiego sanktuarium w Czernej k. Krzeszowic jednym z dwóch głównych ośrodków kultu Matki Bożej Szkaplerznej w Polsce. Można chyba śmiało powiedzieć: czym Czerna jest dla Polski południowej tym Obory są dla Polski północnej.

Pamiętam jak kilka lat temu przyszła do zakrystii pani Maria z Sierpca i przekazała mi w kopercie poruszające świadectwo, które nazwała „świadectwem zaufania Matce Bożej Szkaplerznej”. Wspomina w nim swego męża Kazimierza Rzeszotarskiego, który jako uczeń gimnazjum „został przyjęty do Bractwa Szkaplerza Karmelitańskiego w klasztorze Ojców Karmelitów w Oborach dnia 11 sierpnia 1929 roku”. A więc blisko 100 lat temu. Przypomina o tym oryginalny dyplomik przyjęcia dołączony do świadectwa.

Pani Maria pisze: „Nowy podopieczny Matki Boskiej Szkaplerznej chętnie i wiernie spełniał przyjęte na siebie codzienne obowiązki modlitewne doznając przezeń na sobie licznych skutków przemożnej i łaskawej opieki Matki Bożej. W marcu 1940 roku w ramach hitlerowskiej akcji wyniszczenia polskiej inteligencji i właścicieli ziemskich został zabrany z innymi właścicielami sąsiednich majątków do obozu w Działdowie. 1 września 1940 roku 43 wyniszczonych fizycznie więźniów z obozu w Działdowie przywieziono czterema samochodami wojskowymi aż do Sierpca na Glinki. W celu zastraszenia Polaków spędzono najbliższych mieszkańców, by przyglądali się egzekucji. Rozstrzeliwano po dziesięciu. W trakcie wyprowadzania skazanych z ciężarówki nad wykopany rów, z ostatniego samochodu więźniowie rzucili się do ucieczki w kierunku rzeki Sierpienicy. Uciekających szybko wystrzelali żandarmi; dwóch jednak odbiegło nieci dalej. Jednego z nich dopadły psy i rozszarpały na miejscu. Drugi – Kazimierz Rzeszotarski – szuwarami dobiegł do rzeki i schronił się w wodzie. Biegnące psy straciły ślad. Po dłuższym czasie bezskutecznych poszukiwań żandarmi uznali, że utopił się i służby obozowe odjechały do Działdowa. Ukryty w rzece więzień nr 4.905 wydostał się i o zmroku schronił w najbliższej podwórkowej stajence. Wieczorem spostrzegła go właścicielka obejścia, domyśliła się, kim jest, poinformowała go, gdzie się znajduje, zaopatrzyła w suche okrycie, żywność i umożliwiła dalsza ucieczkę wyprowadzając go bocznymi dróżkami za miasto w kierunku Bieżunia. Największe osłabienie fizyczne przeżył w pobliżu Bieżunia nad rzeką, gdyż musiał ominąć miasto, ale i tam nie stracił nadziei w pomoc Matki Boskiej, której Szkaplerz zawsze nosił na sobie. Chociaż nie mógł iść dalej został rozpoznany przez spotkanego tam człowieka, który udzielił mu dalszej pomocy i oddał żywego rodzinie. Po długiej kuracji zdrowotnej, ze zmienionym dowodem osobistym, doczekał końca wojny. (…) A ponieważ nigdy nie zwątpił w pomoc Matki Boskiej Szkaplerznej, zawsze otrzymywał ocalenie na miarę swojej ufności”.

Bracia i siostry! Maryja ofiarując nam brązowy szkaplerz karmelitański powiedziała: „Oto ratunek w niebezpieczeństwie”. Przed chwilą mogliśmy przekonać się o mocy tej maryjnej obietnicy związanej ze szkaplerzem.

Matka Boża okrywając nas swoim opiekuńczym płaszczem troszczy się o nasze życie doczesne, ale przede wszystkim o nasze zbawienie wieczne. Dlatego słowa maryjnej obietnicy związanej ze szkaplerzem zawierają słowa: „Ecce signum salutis – oto znak zbawienia. Kto w nim umrze nie dozna ognia piekielnego”, tzn. odejdzie do wieczności pojednany z Bogiem, okryty chrzcielną szatą łaski uświęcającej, w zjednoczeniu z Chrystusem przez miłość.

 O. Albert Urbański, karmelita, urodzony niedalekim Frankowie k. Zbójna, który od dziecka przychodził na to Święte Miejsce, wyjaśnia:

„Obietnica szkaplerzna osiągnięcia zbawienia wiecznego znaczy, że Maryja będzie pomagać do wytrwania w łasce, względnie do odzyskania jej w wypadku utraty przez grzech ciężki. Za Jej wstawiennictwem człowiek konający, a będący w stanie grzechu śmiertelnego, albo zdobędzie się na akt żalu doskonałego, albo pojedna go z Bogiem sakrament pokuty.

Takie zrozumienie obietnicy szkaplerznej całkowicie pokrywa się z nauką Kościoła o pośrednictwie Matki Bożej, a szczególnie zgodne jest z przekonaniem Kościoła, iż Matka Boża wspiera wszystkich i do dobrego życia i, przede wszystkim, do szczęśliwej śmierci”.

Drodzy Moi! Maryja zna nasz los i wie o naszym lęku przed śmiercią oraz o zagrożeniu w tej ostatniej chwili. W tym najważniejszym momencie naszego życia pragnie być z nami, aby swoją obecnością, swoim wstawiennictwem u Syna poskramiać moce ciemności, wlewać w nasze serca siłę i pociechę, ożywiać wiarę i umacniać nadzieję. Pragnie, abyśmy szczęśliwie przebrnęli i zwyciężyli ostatnie niebezpieczeństwa i dotarli do portu zbawienia.

Pięknie przypomina nam o tym końcowy fragment świadectwa p. Marii z Sierpca piszącej o swoim mężu Kazimierzu Rzeszotarskim:

„Po wojnie, gdy po latach kończył już swoją ziemską pielgrzymkę „dotknięty chorobą nowotworową zdołał jeszcze przed śmiercią zrealizować swoje pragnienie odprawienia dziewięciu pierwszych piątków miesiąca ku czci Najświętszego Serca Jezusowego. (…) Cierpiał cicho. (…) Odwiedzający czasem chorego zacny ks. kan. Włodzimierz Załęski bywał zaskoczony, widział spokój, uśmiech, ufność w Miłosierdzie Boże. 30 czerwca, w pierwszy dzień wakacji, w niedzielę rano, zupełnie przytomny, świadomy końca, pogodny i pogodzony, bez żadnego lęku, w czasie odmawianej Litanii Loretańskiej, z palącą się gromnicą w rękach oddał swoją duszę Bogu Ojcu na sąd, na który doskonale przygotowała go Matka Boska Szkaplerzna”.

Najmilsi bracia i siostry, to świadectwo Pana Kazimierza z Sierpca przekazane przez żonę Marię, umacnia naszą wiarę, budzi w sercach radość i nadzieję w moc wstawiennictwa i czułej opieki Matki Bożej w trudach naszego ziemskiego pielgrzymowania do Domu Ojca.  

Ukazuje jak nasza Niebieska Matka troszczy się o nasze dusze i ciała, o nasze życie doczesne i zbawienie wieczne, o naszą wierność Chrystusowi i Jego Ewangelii, o to abyśmy zawsze zachowywali godność przybranych dzieci Bożych otrzymaną na chrzcie świętym, abyśmy wierni dziedzictwu wiary ojców naszych budowali ojczyznę doczesną i podążali drogą prawdziwej miłości Boga i bliźniego do ojczyzny niebieskiej.

Ktoś pięknie powiedział: „Mój stary sukienny Szkaplerz jest mi herbem, szatą i zbroją. Całując go, całuję ręce niebieskiej Matki”.

A zatem, drodzy bracia i siostry, nośmy na piersiach ten szczególny znak opieki Matki Bożej z Góry Karmel i bądźmy radosnymi apostołami nabożeństwa szkaplerznego w naszych rodzinach, parafiach i całej Ojczyźnie.

Obudźmy w sobie to szlachetne i miłe Bogu pragnienie: Polska pod płaszczem Maryi.

II

Drodzy uczestnicy odpustowej liturgii, zgromadzeni w Oborskim Wieczerniku!

Trzeba abyśmy w tak uroczystym dniu postawili sobie pytanie: Co to znaczy nosić szkaplerz Maryi na piersiach, o czym ma nam przypominać ta brązowa karmelitańska szata? Do czego nas wzywa?

Pewna młoda dziewczyna mieszkająca w okolicach Irkucka, w małej wiosce nad Bajkałem, kilka lat temu nawiedziła Oborskie Sanktuarium i przyjęła szkaplerz Matki Bożej. Było to niedługo po tym jak przyjęła sakrament chrztu, którego udzielił jej polski misjonarz pracujący w Rosji. Całując ze wzruszeniem brązową szatę Maryi powiedziała: „Jestem taka szczęśliwa, jak w dniu, kiedy przyjęłam Chrzest Święty”.  

Drodzy Moi! Te słowa młodej neofitki z dalekiej Syberii są bardzo wymowne.

Matka Boża okrywa nas swoim szkaplerzem, by nieustannie przypominał nam tę duchowa szatę, szatę łaski uświęcającej otrzymaną na chrzcie, naszą godność przybranych dzieci Bożych. Kto przyjmuje Szkaplerz św., wyrzeka się złego ducha, odnawia przyrzeczenia Chrztu św. i oddaje się Maryi jako Jej dziecko. Ten znak noszony na piersiach ma nam zatem ciągle przypominać dar i zadanie otrzymane w sakramencie chrztu świętego: „umarliśmy dla grzechu, żyjemy zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie” (por. Rz 6,11). To właśnie dokonało się w dniu naszego chrztu i stało się zadaniem na całe życie. W istocie szkaplerz Maryi spoczywający na naszych piersiach ma nam nieustannie przypominać naszą godność przybranych dzieci Bożych i słowa, które wypowiada kapłan do nowo ochrzczonych: „Wy wszyscy, którzy przyjęliście chrzest przyoblekliście się w Chrystusa”.

Karmelita nakładając wiernemu Szkaplerz mówi: „Noś ten symbol jako wyraz pamięci o obecności Maryi, towarzyszącej ci w twoim codziennym staraniu o wewnętrzne przyoblekanie się w Chrystusa i o ukazywanie Go jako żyjącego w tobie dla dobra Kościoła i całej ludzkości, oraz ku chwale Trójcy Świętej”.

Bracia i Siostry! To jest największe pragnienie Maryi – abyśmy się przyoblekli w Chrystusa, aby On żył w nas, coraz pełniej, coraz doskonałej przez miłość Jego w nas, przez naszą wierność Jego Ewangelii na wzór Mary, która wiernie zachowywała i rozważała Słowo Boże i wypełniała je w swoim życiu.

Pięknie wyjaśnia to św. Jan Paweł II w improwizowanym przemówieniu do młodzieży podczas wizytacji parafii p.w. Matki Bożej Szkaplerznej w Mostacciano pod Rzymem 15 stycznia 1989 r. Wychodząc od faktu, że szata szkaplerzna jest darem Matki Jezusa dla nas, i stwierdzając, że Maryja, Dziewica Karmelu, troszczy się - podobnie jak każda ziemska matka - także o odzienie swoich dzieci, Papież pytał: "A może dzieci potrzebują jakiejś szczególnej szaty, czegoś więcej niż zwykłe odzienie?". I równocześnie odpowiadał: "Tak, oczywiście! I właśnie Ona, Dziewica Karmelu, Matka szkaplerza świętego, mówi nam o swej macierzyńskiej trosce, o swym zatroskaniu o nasze odzienie; o nasze odzienie w sensie duchowym, którego szkaplerz jest symbolem, o odzianiu nas łaską Bożą i o wspomaganiu nas, aby zawsze była białą ta szata, którą - jak wiemy - otrzymaliśmy podczas chrztu świętego. Ta biała szata jest symbolem owej duchowej szaty, w którą została przyobleczona nasza dusza - szaty łaski uświęcającej" – mówił Papież.

Namiestnik Chrystusa zachęcał młodzież do zatroskania o to, "aby ta szata duchowa była coraz piękniejsza, aby nie została nigdy splamiona i nie musiała być naprawiana".

"Współpracujcie - mówił Jan Paweł II - z tą dobrą Matką, Matką szkaplerza świętego, która dba bardzo o wasze szaty, a szczególnie o tę szatę, którą jest łaska uświęcająca w duszach Jej dzieci".

A zatem, drodzy bracia i siostry, „jeżeli noszę szkaplerz na szyi, to ten szkaplerz mi nieustannie przypomina o moich obowiązkach chrześcijańskich. Za każdym razem kiedy go dotknę, poczuję, przypomina mi, że jestem dzieckiem Bożym, dzieckiem Maryi. A gdybym zszedł na drogę grzechu, kiedy znajdę się na krawędzi grzechu, to szkaplerz jest dla mnie wyrzutem sumienia, mówi: stój, zatrzymaj się, dalej nie można. Jakże często szkaplerz chroni mnie przed grzechem. W tym tkwi siła szkaplerza, siła tego znaku. Dlatego w ciągu wieków uświęciło się tylu ludzi noszących szkaplerz”.

Jeden z młodych pielgrzymów nawiedzających oborskie sanktuarium napisał: „Drogi Ojcze, piszę bo chce się podzielić moją radością. Niedawno w moim życiu stały się dwa cuda - odnowienie wiary i wyrwanie się z nałogu. To dzięki Maryi powstałem z upadku. Ona podniosła mnie, wzięła pod rękę i zaprowadziła do swojego Syna. Jak potężną mamy Pośredniczkę w Niebie! Chwała Panu za to, że dał nam Maryję za Matkę! Maryjo, Ty nas nigdy nie opuszczasz, dziękuję Ci za Twój Szkaplerz, który przyjąłem w Oborach. W nałogu trwałem 2,5 roku. Postanowiłem pójść do spowiedzi. Modliłem się do Ducha Świętego, żeby mi pomógł wszystko szczerze wyznać. Rozpocząłem walkę z nałogiem. Szkaplerz dodawał mi otuchy. Częsta spowiedź i Eucharystia dawały mi moc. Maryja pomagała mi pokonać szatana. (…) Często jeszcze dopadają mnie pokusy, momenty zwątpienia. Wtedy całuję szkaplerz i mówię: ,,Maryjo pomóż mi stać, na straży mojej czystości”. (…) Jakie to szczęście, że mamy Maryję! W moim życiu panuje światłość, którą jest Bóg. Mam 16 lat i chcę związać swoje życie z Panem. Chcę służyć Jezusowi i jego Matce”.

28 – letni Piotr z Warszawy kilka lat temu przyjechał z pielgrzymką do Matki Bożej Bolesnej. Od sześciu lat brał heroinę, ale Mamie udało się namówić syna narkomana na pielgrzymkę do Obór. W swoim świadectwie napisał: „Przystąpiłem do Sakramentu Spowiedzi Świętej i z radością przyjąłem Szkaplerz Święty. (…) Dziękuje Ci Matko Bolesna że pomogłaś i pomagasz mi, prowadzisz do Jezusa przez Sakrament Pokuty, który jest moim uzdrowieniem. Jestem wolnym człowiekiem, Twoim dzieckiem Maryjo”.

Edward z Zielonej Góry przez wiele lat był zniewolony przez alkohol. Wiosną 2011 roku przyjechał z żoną do Obór. Doświadczył uzdrawiającej mocy sakramentu spowiedzi świętej. „To była moja spowiedź po bardzo wielu latach –

napisał. Przyjąłem Komunię Świętą, a potem przyjąłem szkaplerz Matki Bożej. Od tego dnia zacząłem z żoną chodzić do kościoła. Czułem, że Matka Boża Szkaplerzna mnie chroniła. Nie wziąłem do ust żadnego alkoholu i nie ciągnie mnie do niego do dziś. Jezus oczyszcza również moją mowę. Dziękuję Matce Bolesnej za Jej wstawiennictwo w moim uzdrowieniu z nałogu i uzdrowieniu mojej żony Marii z choroby Parkinsona”.

Posłuchajmy jeszcze na koniec świadectwa Barbary z Mosiny: „Będąc w Oborach przyjęłam Szkaplerz Matki Bożej. Przed przyjęciem Szkaplerza byłam daleko od Boga. W końcu Szkaplerz zawisł na mojej szyi, dotknęłam go i pocałowałam. Ogarnął mnie wewnętrzny spokój. Gdy przyjechałam do domu, wiedziałam że muszę iść do kościoła na niedzielną Mszę. Czułam taką potrzebę. Nie od razu wyzbyłam się strachu i myśli „co powiedzą ludzie?”. Wiedziałam, że będą się śmiać, że nagle taka święta, że chodzi do kościoła. Jak jechałam do pracy, zastanawiałam się czy się przebierać, no bo co ja im odpowiem jak zobaczą mój Szkaplerz? Jak im to wytłumaczę? Przecież też będą się śmiać. W duchu się modliłam: „Matko Boża żebym Cię nie zawiodła, abym była godna nosić Twój Szkaplerz, abym się go nie wstydziła” i odmawiałam Pod Twoją Obronę. Powierzyłam to wszystko Mateczce. Zaczęłam się zmieniać, przestałam przeklinać, spuściłam z tonu, nie wdawałam się w kłótnie. Już nie chciałam być lepsza od innych. Ja chciałam być lepsza w oczach Boga. Przestałam się bać ludzi. Zaczęłam głośno mówić o pielgrzymkach do Obór i szkaplerzu”.

Bracia i Siostry! Brązowa szata Królowej Karmelu jest znakiem macierzyńskiej opieki i pomocy Maryi na drodze naszego nawrócenia, uzdrowienia naszego serca i przemiany naszego życia, ale zakłada naszą aktywną współpracę z Bogiem, walkę z grzechem i tym wszystkim co oddala nas od Chrystusa i Jego Ewangelii.

Szkaplerz to szata nowego człowieka, który dąży wytrwale do świętości, do doskonałej miłości Boga i ludzi, który wpatruje się w Maryję stojącą pod krzyżem i z Jej macierzyńską pomocą wiernie trwa przy Chrystusie i mężnie wyznaje swoją wiarę otrzymaną w darze na chrzcie świętym.

Przykładem niech będzie dla nas 24 – letni męczennik z Zairu, bł. Izydor Bakanja.

W 1905 r. nawiązał kontakt z zakonnikami-trapistami, którzy po raz pierwszy mówili mu o Chrystusie. Po kilkumiesięcznym katechumenacie został ochrzczony i przyjął imię Izydor. Miał wtedy 21 lat. Na pamiątkę tego wydarzenia dostał szkaplerz Matki Bożej z Góry Karmel, aby przypominał mu, że jest chrześcijaninem.

Potem pracował w charakterze służącego u pewnego właściciela belgijskiej spółki handlowej zajmującej się eksportem kauczuku i kości słoniowej. W roku 1908 Izydor został pomocnikiem niejakiego van Cautera. Człowiek ów, z natury bardzo agresywny, żywił ogromną awersję do chrześcijan i wszystkiego, co chrześcijańskie. Pomimo nienagannego zachowania Izydora i jego wielkiej pracowitości dość szybko doszło do poważnych konfliktów między nim a jego nowym przełożonym.

Bezpośrednim powodem wybuchu gniewu van Cautera był noszony przez Izydora szkaplerz Matki Bożej. Zażądał, by Izydor natychmiast zdjął tę jak określił księżowską błyskotkę, a za dwukrotną odmowę wykonania polecenia ukarał go dwudziestoma pięcioma razami bata. Reakcja służącego zaskoczyła i jeszcze bardziej rozsierdziła zarządcę: Izydor nie tylko nie pozbył się szkaplerza, ale odważnie świadczył o swojej wierze, przepowiadał Dobrą Nowinę Chrystusa swoim współtowarzyszom. Można go też było spotkać, gdy odmawiał różaniec w zacisznych miejscach posiadłości swego pracodawcy. Nie chcąc dłużej tolerować tak wywrotowego postępowania Izydora, w połowie lutego 1909 r. Van Cauter wezwał go do siebie, zerwał z szyi szkaplerz i nakazał wymierzyć mu ponownie karę chłosty. Tym razem jednak skórzane baty były zakończone gwoździami, a razów zadano ponad dwieście.

Ta chłosta to początek męczeńskiej agonii błogosławionego. Więziony przez cztery dni w wędzarni kauczuku i pozostawiony tam bez żadnej pomocy medycznej, Izydor powiedział: Umieram, czuję, że w moim ciele nie ma już nic zdrowego.

Jego rany nigdy się już nie zagoiły, bo infekcji nie dało się zatrzymać. Długie miesiące powolnego umierania bardziej może niż sama chłosta zaświadczyły o jego heroicznej wierze. Był to czas intensywnej modlitwy, duchowych rozmów z odwiedzającymi go osobami i wewnętrznego dojrzewania do miłości na wzór Tego, którego od momentu chrztu starał się naśladować.

Zapytany przez swojego spowiednika, czy nie żywi nienawiści do Van Cautera, Izydor odpowiedział:

– Ojcze, ja naprawdę nie czuję do niego żadnej nienawiści. Kazał mnie torturować, cóż, to jego sprawa, bo powinien wiedzieć co robi. Ja będę się za niego modlił. Kiedy będę w niebie, będę się za niego dużo modlił.

Heroiczna postawa Izydora Bakanji wywarła duże wrażenie na jego współbraciach w wierze. Świadectwa pierwszych chrześcijan zairskich mówią nam, że jego grób był zawsze otaczany szczególną czcią, a drewniany krzyż upamiętniał miejsce jego męczeństwa. Izydor nie pragnął śmierci, ale też nie cofnął się przed nią, chcąc pozostać wierny przyrzeczeniom, które złożył przyjmując chrzest. Nie szukał śmierci, ale umiał dostrzec, że istnieją wartości cenniejsze od życia i wskazać je innym. Nie mając żadnego przygotowania, stał się prawdziwym katechistą nauczającym nie tyle słowem, co przykładem, że chrześcijaństwo to nie dodatek do życia, ale jego pełnia.

Również współczesnemu człowiekowi, który zdaje się nie ostrzegać wartości, za które warto oddać życie, Izydor Bakanja powtarza słowa wypowiedziane na krótko przed śmiercią do jednego ze swoich przyjaciół:

Jeśli spotkasz moją matkę, jeśli pójdziesz do sędziego, jeśli spotkasz któregoś z Ojców misjonarzy, powiedz im, że umieram ponieważ jestem chrześcijaninem.

24 kwietnia 1994 roku Ojciec św. Jan Paweł II wyniósł go do chwały ołtarzy i ogłosił błogosławionym.

Drodzy Bracia i Siostry! Poruszeni jesteśmy tym świadectwem młodego, 24-letniego, męczennika z Czarnego Lądu. Jego świadectwo pomaga nam zrozumieć, co to znaczy nosić szkaplerz Matki Bożej, co to znaczy być wiernym dzieckiem Maryi.

Stając przy ołtarzu ofiary Chrystusa na Oborskiej Kalwarii, odnówmy dzisiaj nasze chrzcielne przymierze z Bogiem i oddajmy się całkowicie Matce Bożej.

Niech Jej święta karmelitańska szata zdobiąca dniem i nocą nasze piersi nieustannie nam przypomina: Jestem chrześcijaninem, uczniem Chrystusa i szczęśliwym dzieckiem Maryi. Amen.

o. Piotr Męczyński O.Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio