17.11.2013
Memento mori


Czy pamiętam, aby czuwać i być zawsze przygotowanym na spotkanie z Panem w godzinie mojej śmierci, która może przyjść nagle i niespodziewanie?

Pan Bóg nam o tym przypomina w różny sposób, w tym wyraża się Jego miłość do nas i jego wielkie miłosierdzie.

Pewien człowiek, uchodzący za bardzo bogate­go, był jednocześnie znanym w okolicy grzeszni­kiem. Ludzie wiedzieli o jego niewłaściwym try­bie życia i uważali go za człowieka całkiem ze­psutego. On jednak doszedł do wniosku, że tak dłużej nie może, postanowił się nawrócić. Chciał odbyć pielgrzymkę do Rzymu i wyspowiadać się u papieża. Tak też uczynił. Po spotkaniu z Ojcem świętym, poprosił go o spowiedź. Kiedy wyznał swoje grzechy, papież udzielił mu nauki, wyzna­czył pokutę i rozgrzeszył. Na koniec dał mu dziwny dar: pierścień z łacińskim napisem me­mento mori – pamiętaj, że umrzesz. Kiedy ów człowiek zaczął się głębiej zastanawiać nad sensem tych słów, zdał sobie sprawę, że ten pier­ścień stanowi dla niego największą pokutę. Cokolwiek teraz będzie myślał, mówił lub robił, będzie odtąd jakby napiętnowane tymi słowami: memento mori, pamiętaj, abyś wszystkim zasługiwał sobie na to drugie życie, którego bramą jest śmierć.

Dla mnie osobiście takim przypomnieniem łacińskiego „memento mori” był nekrolog jaki dwa lata temu przeczytałem, przecierając oczy ze zdumienia, w jednej z gazet mojego rodzinnego miasta.

Dziennik Bałtycki z dnia 26 kwietnia 2011 roku zamieścił nekrolog nieznanego mi człowieka, w którym przeczytałem jakby o sobie samym:

„Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dnia 19 kwietnia 2011 r. zginął tragicznie Syn, Brat i Przyjaciel śp. Piotr Andrzej Męczyński. Msza św. żałobna odprawiona zostanie dnia 27 kwietnia 2011 r. o godzinie 12.00 w kościele pw. św. Michała Archanioła w Gdyni. Pogrzeb odbędzie się tego samego dnia po mszy św. na cmentarzu parafialnym przy kościele. Pogrążona w smutku rodzina”.

Byłem w szoku. Odczytując nekrolog tego młodego człowieka, który zginął tragicznie na drodze, pomyślałem momentalnie o mojej własnej śmierci. Dlaczego? Najpierw dlatego, że ten nieznany mi człowiek miał nie tylko to samo nazwisko, ale nawet dwa identyczne imiona i mieszkał w moim rodzinnym mieście Gdynia, gdzie i ja się wychowałem.

Później do Domu Matki Bolesnej w Oborach przyjechała jego schorowana mama, wdowa. Dopiero tutaj dowiedziała się o kapłanie, który nosi te same dwa imiona i nazwisko jak jej zmarły syn. Rozmawialiśmy ze sobą. Oczywiście, była także zaskoczona i wzruszona. Jako kapłan starałem się, żeby była przede wszystkim pocieszona i umocniona w swojej żałobie i niesieniu krzyża choroby.

Traktuję to wszystko, jako wielką łaskę Boga, który delikatnie puka do drzwi naszego serca i przypomina, że godzina Jego przyjścia się zbliża. Czy jestem przygotowany?

To pytanie na które powinien odpowiedzieć sobie każdy z nas.

Chrystus Pan mówi: „Czuwajcie! Bądźcie gotowi, gdyż Syn Człowieczy przyjdzie w dniu i godzinie, której się nie spodziewacie”.

Tak naprawdę nie jest ważne kiedy Pan przyjdzie, ważnie jest abyśmy byli zawsze przygotowani.

Bracia i siostry! „Wszyscy musimy stanąć przed trybunałem Boga”. Od nas tylko zależy czy będzie to „dzień palący jak piec”, czy też dzień, w którym „wzejdzie [dla nas] słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w Jego promieniach”.

A zatem, najmilsi, trwajmy zawsze przy Sercu zmartwychwstałego Pana, byśmy nigdy nie byli zaskoczeni, ale zawsze gotowi gdy zapuka do naszych drzwi. Gdy za chwilę przyjdzie do nas w komunii świętej mówmy Mu: „Dla mnie jest szczęściem przebywać blisko Boga, w Panu Bogu pokładać nadzieję” (por. Antyfona na Komunię). On nigdy nie zawodzi i nie zostawia nas sierotami. Uchwyćmy się mocno Jego miłosiernej dłoni i pozwólmy się przez Niego prowadzić do Domu Ojca w Niebie. Pamiętajmy o tym celu naszej ziemskiej pielgrzymki, wypełniając pracowicie każdy dzień miłością do Boga i ludzi. Rozpoznajmy dzisiaj oblicze Chrystusa przychodzącego w przebraniu ubogiego brata, abyśmy nie lękali się, gdy pod wieczór życia przyjdzie pełen chwały, aby nas sądzić z miłości. Do tego realizmu duchowego wzywa nas święta Teresa z Lisieux, gdy mówi: „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie”.

A zatem, drodzy bracia i siostry, każdego dnia żyjmy w głębokiej komunii z Bogiem, w ramionach Jego miłości, bądźmy radosnymi świadkami tej miłości Pana wobec bliźnich i nadziei sięgającej Nieba.

Nadejdzie godzina, gdy opadnie zasłona i ujrzymy jaśniejące Oblicze Jezusa. Będzie to „dzień nie znający zachodu”.

Idźmy z odwagą w ramiona Odwiecznej Miłości! Nie bójmy się żyć dla tej Miłości! Pamiętajmy o słowach Chrystusa: „przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” i „kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”. Amen.

                o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio