24.06.2006
29.12.2006 - ostatnia aktualizacja
Wschodnia straż


Drodzy Bracia i Siostry, zgromadzeni przy Sercu Matki Bolesnej! Lata II wojny światowej (1939-1945) na naszych ziemiach to czas prześladowań za polskość i wiarę. Tak było także na wschodnim krańcu Polski, w Nowogródku (obecnie leżącym na terenie Białorusi).

W niedzielę 5 marca 2000 r., Ojciec święty Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy jedenaście polskich sióstr zakonnych ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu, rozstrzelanych przez hitlerowców 1 sierpnia 1943 r. w lesie oddalonym pięć kilometrów od Nowogródka.

Siostry nazaretanki zrosły się z życiem miasta i służyły jego wielonarodowościowej społeczności. Z początku niechętnie przyjęte, pozostały na wyraźne polecenie biskupa: Nowogródka nie opuszczać, na stanowisku trwać. Z czasem siostry ujęły mieszkańców swą prostotą i ofiarnością. Przekształciły podupadłą farę w prężny ośrodek, założyły szkołę, a w czasie wojny prowadziły tajne nauczanie. Otwarte na potrzeby ludzi w czasie pokoju, jeszcze bardziej udzielały się w czasie okupacji, gdy trzeba było pocieszać, pomagać, modlić się i współczuć rodzinom prześladowanych, więzionych, mordowanych.
Modlitwa w kościele farnym, gdzie siostry wkładały wiele wysiłku w oprawę liturgiczną nabożeństw, stała się dla umęczonego społeczeństwa przestrzenią nadziei wśród mroków panującego zła. Posłuszne woli Bożej, rozpalone ogniem miłości, do końca stały na straży polskości, rodziny i wiary Chrystusowej oraz swego nazaretańskiego powołania.

Terror okupacyjny, po zajęciu tych ziem przez Niemców, rozpoczął się w 1942 r. eksterminacją Żydów, po czym nastąpiła fala aresztowań ludności polskiej, a po niej zbiorowa egzekucja sześćdziesięciu osób, w tym dwóch kapłanów. Podobna sytuacja powtórzyła się 18 lipca 1943 r., kiedy to aresztowano ponad stodwadzieścia osób z zamiarem rozstrzelania uwięzionych.

Wówczas siostry nazaretanki wspólnie podjęły decyzję ofiarowania swego życia za uwięzionych członków rodzin. Wobec kapelana i rektora kościoła farnego, ks. Aleksandra Zienkiewicza – w imieniu wszystkich sióstr – s. M. Stella, pełniąca obowiązki przełożonej oznajmiła: – Mój Boże, jeśli potrzebna jest ofiara z życia, niech raczej nas rozstrzelają, aniżeli tych, którzy mają rodziny – modlimy się nawet o to.

Na planie ludzkich działań nastąpiła zmiana. Uwięzionych wywieziono na roboty do Niemiec, a kilku nawet zwolniono. Wobec dalszego zagrożenia życia jedynego w okolicy kapłana, wspomnianego ks. Aleksandra Zienkiewicza, siostry nazaretanki ponowiły gotowość ofiary:

Boże, mój Boże, Ksiądz Kapelan jest o wiele potrzebniejszy na tym świecie niż my, toteż modlimy się teraz o to, aby Bóg raczej nas zabrał niż Księdza, jeśli jest potrzebna dalsza ofiara.

Nadeszła sobota, ostatni, 31 dzień lipca 1941 roku. Było późne popołudnie. Do domu sióstr przyszedł Niemiec w cywilu i przedłożył ustne polecenie komisarza Gestapo, aby wszystkie siostry, na czele z przełożoną stawiły się o godzinie 19.30 w komisariacie.
Wcześniej, jak zawsze, udały się do kościoła. Punktualnie o szóstej rozpoczął się różaniec. Pochylone w swoich klęcznikach siostry powtarzały razem ze zgromadzonymi wiernymi: Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej...

Ksiądz Zienkiewicz skrócił nieco nabożeństwo. Siostry muszą zdążyć. Lepiej, żeby się nie spóźniały. Nie trzeba niepotrzebnie drażnić Niemców. – Czego od nich chcą? Chyba chodzi o wyjazd na roboty do Niemiec, bo cóżby innego? Wszystkich jednak nie wyślą. Nie wszystkie się do tego nadają. Nie mają zdrowia.
Zapatrzone w ołtarz, zamodlone, tak bardzo spokojne. Za chwilę będą musiały tam pójść. Więc ksiądz unosi nad nimi – przede wszystkim nad nimi – Monstrancję, udzielając błogosławieństwa.
A w kilka minut później, kiedy wyszedł przed kościół – zobaczył je.
Szły. Parami, w czarnych habitach i welonach, z białymi kryzami, siostry: Stella, Imelda, Rajmunda, Daniela, Kanuta, Sergia, Gwidona, Heliodora, Kanizja i Boromea. Jedenaście.
Szły, wznoszącą się lekko pod górę ulicą 3. Maja. Zachodzące słońce jakby je poprzedzało, prowadziło, a one podążały za nim.
Mieszkańcy Nowogródka, których było coraz mniej i mniej, jak zawsze stawali i patrzyli za nimi. Tym razem, jakby z niepokojem. Niektórzy podchodzili, pytali, dokąd idą wszystkie razem w tak nietypowym kierunku.
Jedna z mieszkanek, pani Helena Sikorzyna tak o tym powie po latach: – „Zachowywały się naturalnie, nie widziałam w nich przygnębienia. Żartowały, uśmiechały się... Mówiły mi o prawdopodobnym wyjeździe”.

Szły. Pochyliły głowy i uczyniły znak krzyża mijając kościół świętego Michała. Szły, a każdemu kto na nie patrzył, wydawało się, że płynęły, frunęły, bez wysiłku, lekkie niczym ptaki.
Minęły rynek. Ktoś nagle zawołał za nimi: – Na Boga, nie idźcie tam! Nie zwróciły na to uwagi.
Znalazły się na ulicy Słonimskiej. Gęsto tu od mundurów – zielonych i czarnych. Wszechwładnie króluje znak połamanego krzyża.

Punktualnie o godzinie siódmej trzydzieści wieczorem w sobotę 31 lipca weszły do budynku komisariatu. W chwilę później słychać było na korytarzu dochodzący z jednego z pokoi podniesiony głos Niemca i spokojne odpowiedzi sióstr. Poprowadzono je w dół, do piwnicy od dawna nie używanej. Tam przebyły noc.

Piwnica była nieduża i siostry kładły się krzyżem kolejno, a reszta sióstr modliła się, stojąc. Wyprowadzono je znów o świcie. Była godzina trzecia trzydzieści. Przed budynkiem stało ciężarowe kryte auto. Samochód zatrzymał się na piątym kilometrze od miasta za leśniczówką o nazwie Batorówka.
Dół wykopany był parę set kroków na lewo od szosy w niewielkim brzozowo-sosnowym lesie. Siostry szły w tamtą stronę. Szły ze złożonymi rękami, spokojne, pełne godności. Prosiły, aby mogły zostać w habitach, w pełnym zakonnym stroju.
Uklękły, żegnając się ze sobą. A Siostra Stella, ich matka, ich przełożona uniosła rękę, błogosławiąc każdą.
Wtedy rozległy się strzały.
Siostra Stella padła pierwsza. A za nią, kolejne siostry.
Ofiara, złożona Bogu za braci, została przyjęta. Zarówno uwięzieni mieszkańcy Nowogródka, jak i kapłan, jedyny pozostały przy życiu, zostali ocaleni
… (Maria Starzyńska, Jedenaście klęczników. Rzym 1992).

Ojciec święty Jan Paweł II w homilii beatyfikacyjnej mówił między innymi:

Skąd miały siłę, aby ofiarować siebie w zamian za uratowanie życia uwięzionych mieszkańców Nowogródka? Skąd czerpały odwagę, aby ze spokojem przyjąć tak okrutny i niesprawiedliwy wyrok śmierci?
Bóg, przygotowywał je powoli na tę chwilę największej próby. Ziarno łaski rzucone na glebę ich serc w chwili chrztu świętego, a potem pielęgnowane z wielką troską i odpowiedzialnością, zakorzeniło się głęboko. I wydało najwspanialszy owoc, jakim jest dar z własnego życia. Mówi Chrystus: Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Tak, nie ma większej miłości od tej, która gotowa jest oddać życie za braci.
Dziękujemy Wam Błogosławione Męczennice z Nowogródka za to świadectwo miłości, za przykład chrześcijańskiego bohaterstwa i zawierzenia mocy Ducha Świętego.

Drodzy Bracia i Siostry! Umocnieni przykładem i wstawiennictwem s. Marii Stelli i jej Towarzyszek bądźmy i my odważnymi i wiernymi strażnikami polskości, rodziny i wiary świętej. Pamiętajmy o Polakach żyjących na Wschodzie, o wyrazach solidarności z rodakami żyjącymi na Białorusi.

19 lutego 2003 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny s. Marii Małgorzaty (Ludwiki Banaś), nazaretanki z Nowogródka, która jako jedyna spośród grupy dwunastu Sióstr Nazaretanek uniknęła aresztowania i rozstrzelania przez hitlerowców w dniu 1 sierpnia 1943 r.
S. Maria Małgorzata odnalazła w lesie miejsce stracenia jedenastu współsióstr. Była obecna przy ich ekshumacji i złożeniu w grobie przy farze. Fakt swojego ocalenia odczytała jako znak woli Bożej, że ma pozostać w Nowogródku (obecnie Białoruś), by przejąć opiekę nad nowogródzką farą (wokół której koncentrowała się praca Sióstr Nazaretanek), by służyć pomocą miejscowej ludności i podtrzymywać w niej ducha religijnego.

W trudnych latach wojny i okupacji s. Maria Małgorzata, świadoma podjętej misji, oddała się całkowicie społeczności nowogródzkiej. Wyznała: Czuję wyraźnie, że Bóg mnie zostawił na straży swojego domu. Mocno wierzyła w to, że: Bóg i siły daje, bo warunki jej pracy były misyjne, jak sama to określiła: Nie trzeba Afryki. Tu dobra misja.
Po wojnie i zmianie granic, gdy większość Sióstr z dawnych terenów polskich zdecydowała się na powrót do kraju, S. M. Małgorzata została sama w Nowogródku, by kontynuować misję rozstrzelanych Sióstr.

S. M. Małgorzata troszczyła się o farę nowogródzką, a przede wszystkim o obecność w niej Najświętszego Sakramentu. Miejscowa ludność nazywała ją stróżem Tabernakulum. Gromadziła wiernych na modlitwy, przystrajała ołtarze, przewodniczyła nabożeństwom. Organizowała pomoc duchową i materialną dla kapłanów i świeckich zesłanych na Sybir.

Ci, którzy zaznali dobroci s. Marii Małgorzaty i byli świadkami jej życia oddanego Bogu i ludziom, mówili o niej: niewiasta mężna, bohaterska, ofiarna aż do heroizmu, zawsze gotowa okazać pomoc, odważna i dzielna, mądra Bożą mądrością.
Mieszkała w ciężkich warunkach, w zakrystii fary, żyjąc z ofiar ludzi i z pracy rąk własnych. Z żywą wiarą poddana woli Bożej, zjednoczona z Jezusem Eucharystycznym, powtarzała: Męczeństwo ducha, to powolne konanie – tego pragnęłam. Utrzymywała kontakt listowny z władzami zgromadzenia i siostrami w Grodnie. Do Polski przyjechała dopiero w 1965 r.

Służebnica Boża s. Maria Małgorzata zmarła po ciężkiej chorobie 26 kwietnia 1966 r. w Nowogródku i została pochowana na miejscowym cmentarzu.
Ks. Wojciech Nowaczyk OMI, który po powrocie z zesłania pracował w nowogródzkiej farze, tak napisał o s. M. Małgorzacie: W Nowogródku jako strażniczka nie tylko grobów Sióstr Męczenniczek, ale ducha religijnego i moralnego, pozostała s. M. Małgorzata. I niejednego tam dokonała.

Niech świadectwo jej żywej wiary, męstwa i miłości bliźniego pociąga nas do wiernego trwania przy Chrystusie i Jego Kościele.
Amen.

o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio