15.07.2024
Świadectwo Karola z Kikoła - Obory, 13 lipca A. D. 2024


Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

1. O  sobie.

Mam na imię Karol. Jestem mężem, ojcem czwórki dzieci. Najmłodsza Marysia ma roczek. Najstarszy Zbyszek 9lat. Z zawodu jestem pielęgniarzem Hospicjum im Jana Pawła ll w Toruniu. Jestem ,, Niewolnikiem Maryi'' należącym do wspólnoty ,, Wojownicy Maryi''. Ojciec Piotr poprosił mnie abym  dał krótkie świadectwo z mojego życia dotyczące modlitwy i tego pięknego Sanktuarium Matki Bożej w Oborach. Z racji tego, że jestem prostym człowiekiem postaram się w sposób prosty, może nieudolny przedstawić to jak Bóg objawia się  w życiu codziennym moim i mojej rodziny. Dostrzegam z własnego doświadczenia ,że Bóg mówi do nas przez różnego rodzaju zdarzenia, natchnienia czy ustami innych ludzi.  

2. O śmierci mojej Babci.

Moja babcia była parafianką w parafii prowadzonej przez ojców Karmelitów w pobliskim Trutowie. Dziadek zmarł kilka lat wcześniej niż babcia. Zachodziłem czasami wieczorem, aby odwiedzić dziadków. Odmawiali razem różaniec. Pamiętam jak po śmierci dziadka na parapecie u mojej mamy spotykałem jego szkaplerz karmelitański , który zwracał moją uwagę chociaż ja już od dawna nie uczestniczyłem w życiu Kościoła. Wierzyłem, że Bóg jest gdzieś tam i wystarczy być dobrym człowiekiem. To była moja wymyślona błędna wiara.

Pewnego dnia w wieku 86 l zachorowała moja babcia. Okazało się ,że jest to choroba nowotworowa. Konieczna była operacja, która ze względu na wiek była obarczona dużym ryzykiem. Operacja powiodła się i stan zdrowia zaczął się stabilizować. Pojechałem do szpitala do babci w piątek. Babcia siedziała na łóżku i poprosiła mnie abym w sobotę przywiózł jej rosołu z domowej kuchni. Umówiłem się z babcią na sobotę po 18.00 gdyż jechałem jeszcze tego dnia do pacjentów, a o godz 15.30 oglądałem mecz, który to był najważniejszym punktem w tygodniu. Zasiadłem więc do oglądania meczu. Moja żona Dorota, a w tym czasie jeszcze nie żona gdyż mieszkaliśmy bez ślubu podała mi zupę. Jednak w sercu poczułem niepokój tak wielki, że  nie mogłem jeść, a mecz przestał mnie interesować. Miałem jedną myśl : jechać do babci. Po ludzku niezrozumiałą...ważny mecz... babcia czuje się dobrze. Jednak myśl ta była tak uporczywa, że wziąłem rosół i pośpiesznie pojechałem do szpitala. Wchodzę na salę i widzę, że babcia umiera. Podbiegłem chwyciłem ją za rękę powiedziałem z bezsilnością w głosie: ,,babciu..'' . Babcia patrząc gdzieś w górę odpowiedziała: ,, wołałam Cię i mnie usłyszałeś...'' . Po  kilku minutach zmarła trzymana za rękę. Kobiety z jej sali szpitalnej powiedziały: ,,..jak ona Pana wołała..'' Byłem wstrząśnięty tym doświadczeniem. Uświadomiłem sobie, że jest coś więcej... istnieje jakieś życie nadprzyrodzone. Opowiadałem tę historie ludziom, lecz nikt nie umiał mi odpowiedzieć jak to jest możliwe. Dzisiaj znam odpowiedź. Babcia zawierzyła życie Maryi i w godzinę śmierci Bóg posłużył się człowiekiem.. w zasadzie trzeba powiedzieć niewierzącym. Dzięki temu babcia w tych ostatnich chwilach życia nie zmarła samotna w szpitalu. Dzisiaj jako człowiek wierzący znam to przynaglenie i staram się odpowiadać na Boże wezwanie.

3. Bóg mówi do nas ustami innych ludzi.

Ta historia dzieje się przed Świętami Bożego Narodzenia. Jest to okres w naszym życiu gdzie już uczęszczamy rodzinnie na codzienną Mszę Świętą i odmawiamy wspólnie jedną część różańca.

Pewnego wieczora moja żona wchodzi do pokoju i mówi: ,,Karol kup suszarkę ( chodzi o suszarkę elektryczną), bo wszyscy, którzy mają małe dzieci mówią, że  to jest bardzo przydatna rzecz''. Zezłościłem się trochę i odpowiedziałem żonie: ,,Jak zawierzyłaś Maryi kupno domu to wpisałaś dokładnie jaki ma być i ,że ma być z suszarnią...i taki jest. To teraz idź i składaj reklamacje...'' wskazałem przy tym na miejsce w którym mamy domowy ołtarzyk. Rano przed pracą udałem się na adorację i Mszę Świętą, a po niej do pracy. Siadłem w sekretariacie z koleżanką która twierdzi ,że  jest niewierząca i w ciszy zacząłem sączyć kawę. Po chwili koleżanka mówi do mnie...a raczej nie koleżanka tylko Duch Boży jej ustami: 

Karol co kupujesz żonie na święta?

Odpowiadam: w tym roku nic.

Ona: Ale Ty lubisz kupić coś fajnego żonie z okazji świąt..

Ja: Tak, ale w tym roku nic nie kupuję.

Wtedy koleżanka mówi: Kup żonie suszarkę bo wszyscy, którzy mają małe dzieci mówią, że  to jest bardzo przydatna rzecz..." dodała jeszcze dalszy ciąg słów, które wczoraj wypowiedziała moja żona. Tu muszę dodać, że obie kobiety się nie znają. 

W tym momencie oczy mi się szeroko otworzyły ze zdumienia... w krótkim czasie kupiłem suszarkę, a domowy budżet nie odczuł wydatku, gdyż moje konto nie jest już dawno moje tylko Maryi

4. Uzdrowienie za wstawiennictwem Matki Bożej Bolesnej z Obór.

Jestem pielęgniarzem w hospicjum i moim zadaniem jest pomoc chorym i rodzinom chorych w ich domach. Ta historia rozpoczyna się przed Świętami Wielkanocnymi w zeszłym roku. Otrzymałem zadanie, aby objąć opieką kobietę w wieku ponad 90 lat z krańcową niewydolnością serca. Chora leżała pod tlenem, łapiąc każdy oddech. W takim stanie miała problem z piciem wody gdyż aby przełknąć wodę trzeba zatrzymać oddech na chwilkę i to stanowiło problem. Odżywiana papką, tak aby nie tracić energii na gryzienie. Pamiętam jak na pierwszej wizycie zwrócił moją uwagę zawieszony nad jej łóżkiem obrazek Matki Bożej Bolesnej z Oborskiego Sanktuarium. Przy łóżku na stoliku znajdował się różaniec. Stan chorej z dnia na dzień się pogarszał. W Wielki Piątek oceniłem ,że jest umierająca. Nie było z nią kontaktu, nie jadła nie piła oddychała z trudnością. Następnego dnia lekarz podczas wizyty  domowej poinformował rodzinę , że chora ma objawy agonii i prawdopodobnie w nocy umrze. Rodzina wierząca. Zebrali się przy łóżku chorej i zaczęli odmawiać różaniec. Więc o co się modli rodzina w sytuacji w której ponad 90 letnia kobieta w ciężkiej chorobie kończy swój ziemski żywot?... Kobieta rano w Święto Zmartwychwstania Pana Jezusa otwiera oczy i mówi : ,, Dajcie mi sałatki z majonezem''. Dzwonią do mnie i pytają: ,, Panie Karolu czy mamy jej dać tą sałatkę?''. Minął już ponad rok od tego zdarzenia. Przed świętami w tym roku wypisaliśmy panią z opieki, gdyż od tamtej pory nie ma objawów choroby. Jeździłem do niej ...piliśmy kawę, rozmawialiśmy. W prezencie dostałem skserowaną książeczkę wydaną kiedyś przez Sanktuarium Matki Bożej w Oborach , a zatytułowaną :,, Lekarstwo Matki Bolesnej''. W środku piękne obrazy, które znajdują się na korytarzach sanktuarium a przedstawiają siedem boleści Maryi. Obok  rozważania, a na końcu :

                                       Akt oddania Matce Bożej Bolesnej          

                                     O Maryjo, Dziewico Siedmiu Boleści, w Tobie

                              pokładam całą moją nadzieję. Ty nie zapominasz 

                              o cierpiących dzieciach Twoich. Wspomóż mnie 

                              Matko Bolesna, daj siłę, abym z ręki Jezusa 

                              cierpliwie przyjął każdą dolegliwość, a o ile to jest

                              zgodne z wolą Bożą, przywróć mi zdrowie, bym z 

                              radością mógł Cię wychwalać za życia i po śmierci.

                              O Matko Bolesna! Okryj mnie płaszczem Twojej 

                              czułej opieki. Bądź mi zawsze Matką, oddaję Ci się

                              z duszą i ciałem na wieki. Amen.

5. Serce Jezusa.

                   Wspomnieniem wracam do chwili kiedy poznałem Pana Włodzimierza. Pan Włodzimierz był na tym etapie choroby nowotworowej w którym to dolegliwości nasilają się, a możliwości leczenia się kończą. Głównym problemem był ból kręgosłupa i biodra , który to w zasadzie uniemożliwiał wstawanie. Na pierwszej wizycie okazało się, że pochodzi z okolic Oborskiego Sanktuarium i obecnie posiada działkę rekreacyjną w Oborach. Przy otwartych oknach latem słychać modlitwy płynące z kościoła. Nawiązałem do tego i zaprosiłem żonę Pana Włodzimierza w trzeci piątek miesiąca na Mszę Świętą , po której to następuje błogosławieństwo chorych z liturgicznym nałożeniem rąk przez kapłana. Ze względu na stan chorego poleciłem aby wziąć zdjęcie Pana Włodzimierza. Tak też się stało i żona z córką przybyły do Sanktuarium. Ojciec Piotr udzielił błogosławieństwa choremu. Po powrocie do domu w krótkim czasie dolegliwości związane z rakiem kości ustąpiły. Stan chorego bardzo się poprawił. Chory kilka lat wcześniej przyjął Szkaplerz Karmelitański, jednak nie nosił aby go nie zniszczyć. Po zasugerowaniu przez Ojca Piotra, że szkaplerza się nie zdejmuje, założył go ponownie i już nie zdejmował. Kobiety ponownie udały się do Oborskiego sanktuarium w trzeci piątek miesiąca. Stan chorego na tyle się poprawił, że zaczął w miarę swobodnie funkcjonować w obrębie domu i został przywrócony do dalszego leczenia. Lekarze pytali, gdzie się leczył w międzyczasie gdyż nie jest możliwa taka regresja choroby. Pan Włodzimierz wraz z żoną zaczęli codziennie odmawiać różaniec razem i błogosławić się znakiem krzyża na czole. Widziałem jak wzrastała wiara w ich rodzinie i radość z tych wszystkich doświadczeń Bożej opieki za wstawiennictwem Maryi. Pozostał jeszcze dokuczliwy obrzęk nóg. W tym czasie do Sanktuarium Oborskiego Pan Włodzimierz przyjechał już osobiście podziękować Maryi za otrzymane łaski prosić o kolejne. Po błogosławieństwie przez Ojca Piotra i zapewnieniu o modlitwie wrócił do domu. Okazało się, e ten dokuczliwy obrzęk  nóg ustąpił z dnia na dzień. Pamiętam jak jakiś czas później we czwartek przy stole wspominaliśmy wspólnie te wszystkie łaski, których doświadczył Pan Włodzimierz. Następnego dnia to jest w pierwszy piątek miesiąca ,w dzień w którym szczególny sposób oddajemy cześć Najświętszemu Sercu Jezusa serce Pana Włodzimierza nagle przestaje bić.

Po ludzku nieszczęście. Oczami wiary... umiera człowiek oddany Maryi ...w taki szczególny dzień... przyodziany w szkaplerz. Rozmawiam z żoną Pana Włodzimierza... jesteśmy przekonani ,że Maryja doprowadziła go do Serca Pana  Jezusa.

6. Zakończenie

Z tego miejsca chcę podziękować Maryi za te wszystkie łaski których doświadczam. Za tych ludzi których tu spotykam w tym Sanktuarium. Za te świadectwa które słyszę. 

          Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio