24.06.2006
21.12.2006 - ostatnia aktualizacja
Ukrzyżowana Miłość


Umiłowani Bracia i Siostry, Drodzy Czciciele Męki Pańskiej i boleści Maryi! Ojciec święty Jan Paweł II w swojej homilii wygłoszonej w dniu 17 sierpnia 2002 roku w Krakowie, w sanktuarium Miłosierdzia Bożego na łagiewnickim wzgórzu, powiedział:

Nadchodzi (...) godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec (J 4,23). Kiedy odczytujemy te słowa Pana Jezusa w sanktuarium Miłosierdzia Bożego, w szczególny sposób uświadamiamy sobie, że tu człowiek nie może stanąć inaczej, jak w Duchu i prawdzie. To Duch Święty, Pocieszyciel i Duch Prawdy, wprowadza nas na drogi Bożego miłosierdzia. Przekonując świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie (J 16,8), równocześnie odsłania pełnię zbawienia w Chrystusie. To przekonywanie o grzechu dokonuje się w dwojakim odniesieniu do Krzyża Chrystusa. Z jednej strony Duch Święty pozwala nam przez Krzyż Chrystusa poznać grzech, każdy grzech, w pełnej skali zła, jakie w sobie zawiera i kryje.

Te słowa papieskiego nauczania dobrze ilustruje następujący fragment z Dzienniczka Siostry Faustyny:

Dziś weszłam w gorzkość Męki Pana Jezusa; cierpiałam czysto duchowo, poznałam, jak straszny jest grzech. Dał mi poznać całą odrazę do grzechu. Wewnętrznie w głębi mej duszy poznałam, jak straszny jest grzech, chociażby najmniejszy, jak bardzo dręczył duszę Jezusa. Wolałabym tysiąc piekieł cierpieć, niż popełnić chociażby najmniejszy grzech powszedni (Dz 1016).

Ojciec święty mówi, że to przekonywanie o grzechu dokonuje się w odniesieniu do krzyża Chrystusa. Jakże wymownie mówi o tym następujące zdarzenie:

Do Krakowa przybył student spod Tarnowa. W swoim pokoiku w akademiku, zajmowanym wraz z kolegą, zawiesił po swojej stronie nad łóżkiem krzyż z bierzmowania. Modlił się. Pochodził z porządnej, katolickiej rodziny. Ale pewnego razu, po jakimś czasie pobytu w Krakowie, zdjął krzyż. Kolega zapytał go, dlaczego to uczynił? On odpowiedział: – Wiesz, dopóki życie moje było zgodne z Jego życiem, dopóty kochałem Jego i Jego krzyż, ale skoro teraz zacząłem inaczej żyć, nienawidzę Jego i Jego krzyża.

Tak więc, „z jednej strony Duch Święty pozwala nam przez Krzyż Chrystusa poznać grzech, każdy grzech, w pełnej skali zła, jakie w sobie zawiera i kryje”. Krzyż – znak największej miłości, staje się znakiem sprzeciwu, znakiem znienawidzonym przez tych, którzy żyją z dala od Boga, pogrążeni w mrokach grzechu i śmierci. Ks. Stanisław Grabowski, kapłan diecezji płockiej, wspomina:

Było to w maju 1940 roku, w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen koło Berlina. Z chwilą przejścia bram obozu, przybysz, tracił wszelkie prawa do wolności, do własności, do swojej wiary i przekonań, do swego człowieczeństwa. Wszystko nam odbierano. Trzeba było oddać dotychczasowe ubranie, pieniądze, walizkę. Nic nie mogło przypominać wolnej przeszłości. Odebrano księżom brewiarz, różaniec, zerwano z piersi krzyżyk. Zabronili rozgrzeszać, modlić się, myśleć o Bogu. Chcieli, byśmy zapomnieli o wierze w Boga, o swoim kapłaństwie.
Jednego dnia do ćwiczących przed barakiem więźniów zbliżył się żołnierz niemiecki, tak zwany Blockfuehrer. Zarządził rewizję ubrań więźniów. W szmatach ks. Demskiego znajduje krzyżyk. – Przestępstwo! Nie wolno!
Zapytuje się księdza: – Co to jest! – Jezus Chrystus – cicho odpowiada. Widok Ukrzyżowanego i Boże Imię wywołują szatańską reakcję. Z nienawiścią powtarza Niemiec Imię Jezus, wyszydza obelżywymi słowami polską głupotę, rzuca krzyżyk na ziemię, pluje i depcze. Księdza, który miał ten krzyżyk, bije po twarzy, a wreszcie każe mu przez padnij i powstań całować leżący na ziemi krzyżyk, znieważony znak polskiej wiary. Po półgodzinnym tego rodzaju ćwiczeniu, Niemiec zapytuje dyszącego ze zmęczenia księdza: Kto to jest? – Jezus Chrystus. Niemiec odpowiedział przekleństwem i szyderstwem z bezsilnego Boga klechów – Jeśli to twój Bóg, wzywaj Go a może cię wyratuje. I znowu zmusza księdza do ponownego całowania krzyżyka przez padnij i powstań.
Dokąd siły starczały, wykonywał ksiądz tę męczeńską adorację krzyża. Słabnącemu, Niemiec dodawał sił kopaniem i kijem. A kiedy zupełnie wyczerpany upadł ksiądz, bezwładny, z rozkrwawionymi ustami na krzyżyku silne uderzenia butem i okładanie kijem dopełniły ofiary. Niemiec odszedł zadowolony. Księdza zaś zanieśliśmy do baraku. Już nie mógł chodzić. Pod wieczór stan zdrowia pogorszył się jeszcze więcej. Na wieczorną zbiórkę wszystkich zanieśliśmy go i położyliśmy na ziemi, na końcu szeregu. Ksiądz Demski umierał.
Znęcali się Niemcy nad ciałem, na pośmiewisko nas wystawiali. Głodzeniem, biciem, uprzykrzaniem życia chcieli wyniszczyć w nas ducha nadprzyrodzoności. Ale zawiedli się. Duch kapłański podczas strasznych lat pobytu w mocy zhańbionego krzyża krzepił się i żył Chrystusowym Krzyżem.

Drodzy Bracia i Siostry! Od tego kapłana-męczennika uczymy się nosić krzyż na piersiach. Pragniemy ten najdroższy znak ucałować dzisiaj z największe czcią i miłością. Czerpiąc siłę od Ukrzyżowanego Chrystusa pragniemy mężnie wyznawać i bronić naszej wiary.

Wróćmy do papieskiej homilii wygłoszonej na łagiewnickim wzgórzu.

Z drugiej strony mówił dalej Jan Paweł II przez Krzyż Chrystusa Duch Święty pozwala nam zobaczyć grzech w świetle «mysterium pietatis», czyli miłosiernej, przebaczającej miłości Boga (por. Dominum et Vivificantem, 32).
Tak oto przekonywanie o grzechu staje się równocześnie przekonywaniem o tym, że grzech moje być odpuszczony, a człowiek może odzyskać poczucie godności umiłowanego dziecka Bożego. Krzyż bowiem stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem. Krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka (Dives in misericordia, 8). [...]
Gorąco wierzę, Że ta świątynia – mówił Jan Paweł II – pozostanie na zawsze miejscem, w którym ludzie będą stawać przed Bogiem w Duchu i w prawdzie. Będą przychodzić tu z ufnością, jaka towarzyszy każdemu, kto z pokorą otwiera swe serce na działanie miłosiernej miłości Boga – tej miłości, której największy grzech nie zdoła przezwyciężyć. Tu w ogniu Bożej miłości ludzkie serca pałać będą pragnieniem nawrócenia, a każdy, kto szuka nadziei, znajdzie ukojenie.

Drodzy Bracia i Siostry! Ilustracją do tych słów papieskiej homilii z Krakowa niech będzie następujące świadectwo:

W latach trzydziestych ubiegłego stulecia w jednym ze szpitali łódzkich kończył życie bogaty właściciel fabryki. Niewierzący. Pobożna żona z dziećmi modliła się gorąco o nawrócenie i szczęśliwą śmierć dla męża i ojca. Pracująca w szpitalu zakonnica, wiedząc zbliżający się koniec jego Życia, zachęcała go i prosiła, by się pojednał z Bogiem. Odpowiadał szyderstwem i bluźnierstwem. Pewnego dnia, gdy chory spał, powiesiła na ścianie naprzeciw jego łóżka krzyż z wizerunkiem Chrystusa. Rano przyniosła mu posiłek w płynie. Innego pokarmu nie mógł przyjmować, gdyż rak gardła nie pozwalał nic przełknąć. Gdy spojrzała na ścianę, krzyża nie było. Chory go zerwał, połamał i wrzucił do nocnika. Zapytany dlaczego to uczynił, odpowiedział przekleństwami i bluźnierstwami.
Następnej nocy, gdy chory spał, powiesiła drugi krzyż, ale tak wysoko, aby bluźnierca go nie dosięgnął. Rano – a był to pierwszy piątek miesiąca – odprawiała się w kaplicy szpitalnej Msza święta. Żona z dziećmi ofiarowały za niego Komunię świętą i żarliwie wraz z zakonnicami modliły się o jego nawrócenie. Gdy przyszły go odwiedzić spostrzegły na jego twarzy dziwne wzruszenie połączone z przerażeniem. Powtarzał pytanie: Słyszałyście? Słyszałyście? Co On mówił? Zapytały: Kto? – Ten z krzyża. Nie słyszałyście? Przecież On głośno wołał: Dlaczego Mną gardzisz? Niezadługo przede Mną staniesz! Poproście księdza. Ja muszę się wyspowiadać; muszę Go przeprosić.
Uradowana zakonnica pobiegła przywołać księdza. Zostawiono ich samych. Po spowiedzi chory poprosił, by przywołać żonę i córki. Dołączyły i siostry zakonne. Chory, pojednany z Bogiem, zalewał się łzami i przepraszał wszystkich za swoje bluźnierstwa. Następnie poprosił, by podano mu do rąk krzyż ze ściany. Ujął go w dłonie i począł okrywać pocałunkami, obmywać łzami i tulić do piersi. Komunii świętej nie mógł przyjąć, nie mógł przełknąć.

Niedługo żył, ale umierał jak święty. Może konający usłyszał słowa Jezusa z Golgoty skierowane do skruszonego łotra: Zaprawdę mówię ci, dziś ze Mną będziesz w raju!? Miłosierdzie Jezusa nie ma granic…

Święty Bonawentura mówi:

Oto Ten, który został wywyższony, zniżył się ku tobie. Został wywyższony na krzyżu, ale nie utrudnił dostępu do siebie, przeciwnie, tym łatwiej można Go tam odnaleźć. Zbliż się z ufnością, w rozwartych ramionach rozpoznaj wołającą cię miłość Ukrzyżowanego. Mówi On do ciebie: Powróć, porzuć złe czyny i złe dążenia, otrząśnij się z rozpaczy, przełam złą wolę. Nawróć się do Mnie, bo odwróciłeś się ode Mnie, a w mej łaskawości wejrzę na ciebie, jak wejrzałem na grzesznicę i na łotra ze Mną ukrzyżowanego.
Przystąpić nam więc trzeba do tego pokornego serca Jezusa podniesionego na krzyżu, zbliżyć się ku Niemu przez bok otwarty włócznią. Tam są ukryte niewysłowione skarby miłości, której pragniemy, tam zrozumiemy Jego poświęcenie, tam zostanie nam dana łaska serdecznych łez, tam się nauczymy cierpliwie i z poddaniem znosić przeciwności, tam będziemy podźwignięci z upadku i dane nam będzie serce skruszone i pokorne. Tego On wyczekuje od ciebie, na takiego czeka, aby go przygarnąć. Pochyla ku tobie głowę uwieńczoną cierniami i mówi: Oto, co ze Mną uczynili, oto jak Mnie sponiewierano i umęczono, abym cię mógł wziąć na swoje ramiona, moja zagubiona owco, i przyprowadzić do niebiańskich zagród raju. Niech cię wzruszą moje rany, na które spoglądasz
Bądź Mi nagrodą za moje wcielenie i moją mękę, bo dla ciebie przyjąłem ludzkie ciało i zostałem umęczony. Oddałem się tobie, ty oddaj się Mnie.

Najmilsi Bracia i Siostry! Przybyliśmy dzisiaj na oborskie wzgórze, by razem z Matką Bolesną stanąć obok krzyża Jezusowego. Weszliśmy dzisiaj do tego sanktuarium, by w Duchu i w prawdzie stanąć przed obliczem Boga, bogatego w miłosierdzie. Co chce nam dzisiaj powiedzieć Ukrzyżowany Chrystus, do czego nas wzywa?

Pewnego dnia powiedział Jezus do siostry Faustyny:

Patrz w Moje pełne miłości i miłosierdzia Serce, jakie mam dla ludzi, a szczególnie dla grzeszników. Patrz i wnikaj w mękę Moją (Dz 1663).

Rozważałam, jak wiele Bóg wycierpiał i jak wielką nam okazał miłość, a my nie wierzymy, że Bóg nas tak miłuje. Co to za boleść dla naszego Zbawcy i czym nas przekona o swej miłości, jeżeli śmierć sama nas przekonać nie może.
Wspomnijcie na mękę Moją
– mówi Jezus – i jeżeli nie wierzycie słowom Moim, wierzcie przynajmniej ranom Moim.

Gdy 3 czerwca 1938 r. s. Faustyna leżała chora w szpitalu na Prądniku w Krakowie rzekł do niej Jezus:

Córko Moja, dziś rozważ Moją bolesną mękę, cały jej ogrom; rozważaj w ten sposób, jakoby ona była wyłącznie dla ciebie podjęta (Dzienniczek, 1761).

Drodzy Bracia i Siostry, zgromadzeni na oborskiej Kalwarii! Trzeba nam wszystkim tak właśnie patrzeć na Krzyż Chrystusa, by zrozumieć wielkość udzielonego nam daru. Syn Boży umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie – mówi św. Paweł. Tak! Jezus jest moim osobistym Zbawicielem przez ofiarę na ołtarzu krzyża. Jego śmierć przyniosła mi życie. Jego Krew zmyła moje winy. Pan mnie ocalił, gdyż mnie miłuje. Jestem dla niego ważny, jestem drogocenny w Jego oczach. Podnoszę oczy na krzyż i wiem, że mój Bóg mnie kocha, że wszystko to uczynił dla mnie. Podnoszę oczy na krzyż, to znaczy ogarniam Sercem Jezusa każdego człowieka, jako umiłowane dziecko Boże, odkupione Jego Najdroższą Krwią.

Bracia i Siostry! Z miłością wpatrujmy się w ten najdroższy wizerunek – Chrystusa Ukrzyżowanego, który nakreśliła dzisiaj przed nami święta Faustyna. Razem z nią wstąpmy do szkoły Krzyża, rozważajmy Mękę Pańską, by uczyć się Miłości i ofiarnej współpracy z Bogiem w dziele zbawienia dusz.

Miłość Chrystusowa przynagla nas do wejścia na drogę pokuty, do oczyszczenia serca z grzechów i nieuporządkowanych przywiązań. Ukrzyżowana Miłość woła nas po imieniu, upomina się o nas! Wystarczy otworzyć serce, by usłyszeć Jej wołanie.
Ukrzyżowana Miłość! Nie ma nic większego od tej miłości! Ona jest źródłem i celem, Ona jest pierwszą i ostatnią stacją drogi krzyżowej, Ona jest w każdej stacji. Ona dzisiaj wola i zaprasza każdego z nas!
Jakże wymowne stają się w tym miejscu słowa Papieża wypowiedziane do nas w sierpniu 2002 roku:

Podczas mojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 roku, prosiłem was, abyście nigdy nie wzgardzili tą Miłością, która jest największa, która się wyraziła przez krzyż, a bez której Życie ludzkie nie ma ani korzenia, ani sensu.
Bracia i Siostry! Dziś powtarzam to wezwanie: otwórzcie się na największy dar Boga, na Jego miłość, która przez Krzyż Chrystusa objawiła się światu jako miłość miłosierna.

Amen.

o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio