21.11.2017
Ubogi Jezus puka do naszego serca


Drodzy bracia i siostry!

We wszystkich okolicznościach naszego życia pamiętajmy o celu naszej ziemskiej pielgrzymki, którym jest Niebo i o tym, co nadaje prawdziwy sens i wartość naszemu życiu.

Sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński powiedział: „Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości”.

A św. Jan od Krzyża, wielki hiszpański karmelita, przypomina: „pod wieczór życia będziemy sądzeni tylko z miłości”.

Chodzi tu o podwójne przykazanie miłości Boga i ludzi, jak dwie połączone belki Chrystusowego krzyża. W świetle tego krzyża będziemy sądzeni w godzinie naszej śmierci.

Dlatego papież Franciszek przypomina nam o potrzebie wiary żywej, która działa przez miłość i przestrzega przed małodusznym zaniechaniem dobra i obojętnością na potrzeby i cierpienia bliźnich. „Często uważamy, że nie uczyniliśmy nic złego i tym się zadowalamy, przyjmując, że jesteśmy dobrzy i sprawiedliwi. (…) Ale nieczynienie niczego złego nie wystarcza – mówi papież. Ponieważ Bóg nie jest kontrolerem szukającym ludzi jeżdżących na gapę, ale Ojcem. I smutno, kiedy miłujący Ojciec nie otrzymuje wielkodusznej odpowiedzi miłości od dzieci, które ograniczają się do przestrzegania reguł, aby wypełniać przykazania, jak najemnicy w domu Ojca (por. Łk 15,17)”.

Gdy Chrystus Pan i Król powróci pełen chwały i zasiądzie na swoim tronie jako sędzia (por. Mt 25, 31 – 46), przychodzi wpierw w przebraniu ubogiego brata, prosząc o kromkę chleba i kubek wody.

Święta siostra Faustyna Kowalska w swoim dzienniczku duchowym zapisała: Jezus w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty [klasztornej]. Wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową, bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty i chłodny. Prosił o coś gorącego zjeść. Gdy poszłam do kuchni, nic nie zastałam dla ubogich, jednak po chwili szukania znalazło się trochę zupy, którą zagrzałam i wdrobiłam trochę chleba i podałam ubogiemu, który zjadł. W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Pan nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jako jest, znikł mi z oczu. Kiedy weszłam do mieszkania i zastanawiałam się nad tym, co zaszło przy furcie, usłyszałam te słowa w duszy: – Córko Moja, doszły uszu Moich, błogosławieństwa ubogich, którzy oddalając się od furty błogosławią Mi i podobało Mi się to miłosierdzie twoje i dlatego zszedłem z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego. (Dz 1312-1313).

Papież Franciszek uczy: „W ubogim Jezus puka do naszego serca i spragniony prosi nas o miłość. Kiedy pokonujemy obojętność i w imieniu Jezusa poświęcamy się Jego braciom najmniejszym, to jesteśmy Jego przyjaciółmi dobrymi i wiernymi, z którymi lubi On przebywać”.

Jedna z wychowanek Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia zostawiła takie świadectwo:

Jednego razu pomagałam w kuchni siostrze Annie przy obieraniu jarzyn, Siostra Faustyna kilka razy przychodziła od furty klasztornej po posiłek dla biednych. Gdy za piątym razem siostra Anna zwróciła się do niej zdenerwowana: – Dokąd tak siostra będzie chodzić i przeszkadzać mi?, siostra Faustyna odpowiedziała spokojnie: – Dokąd nie nakarmię Pana Jezusa.

Drodzy bracia i siostry! Chrystus przychodzi dzisiaj do nas w przebraniu ubogiego i chorego brata. Staje jako nagi Łazarz u drzwi naszego serca i kołacze.

„Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” – mówi Jezus.

To wiara pozwala rozpoznać Chrystusa, a Jego miłość pobudza do tego, aby spieszyć Mu z pomocą za każdym razem, kiedy w bliźnim staje na drodze naszego życia – uczy papież Benedykt XVI. (Porta Fidei, 14).

Papież Franciszek w orędziu na I Światowy Dzień Ubogich napisał:

„«Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!» (1J 3, 18). Te słowa Apostoła Jana wyrażają nakaz, od którego żaden chrześcijanin nie może się uchylić. (…)

Jeśli chcemy naprawdę spotkać Chrystusa, to konieczne jest, abyśmy dotknęli się Jego Ciała w ranach ubogich, w odpowiedzi na Komunię sakramentalną otrzymaną w Eucharystii. Zawsze aktualne są słowa św. Biskupa Chryzostoma: «Jeśli chcecie uczcić Ciało Chrystusa, to nie lekceważcie Go dlatego, że jest nagie. Nie czcijcie Chrystusa Eucharystycznego jedwabnymi ozdobami zapominając o innym Chrystusie, który za murami kościoła jest nagi i cierpi z zimna» (por. Homilia in Matthaeum, n. 50,3-4, PG 58).

Dlatego też jesteśmy wezwani do wyciągnięcia ręki do biednych, do spotkania się z nimi, popatrzenia im w oczy, przytulenia, aby poczuli ciepło miłości, która przełamuje krąg samotności.

Błogosławione ręce, które otwierają się, by przyjąć biednych i pomóc im: to są ręce, które dają nadzieję. Błogosławione ręce, które pokonują bariery (…), wylewając oliwę pocieszenia na rany ludzkości. Błogosławione ręce, które się otwierają, nie prosząc nic w zamian, bez „jeśli”, bez „ale” i bez „być może”: to są ręce, które sprawiają, że na braci spływa Boże błogosławieństwo.

Chciałem ofiarować Kościołowi Światowy Dzień Ubogich – mówi papież Franciszek, aby wspólnoty chrześcijańskie na całym świecie stawały się coraz wyraźniejszym i konkretnym znakiem miłości Chrystusa do tych ostatnich i najbardziej potrzebujących. (…)

To są nasi bracia i nasze siostry, stworzeni i kochani przez tego samego Ojca Niebieskiego (…)

Jeśli w naszej okolicy żyją biedni, którzy potrzebują pomocy i opieki, zbliżmy się do nich: niech to będzie odpowiednia chwila na spotkanie Boga, którego szukamy. Jak uczy nas Pismo Święte (por. Rdz 18, 3-5; Hbr 13, 2), przyjmijmy ich jako uprzywilejowanych gości przy naszym stole (…)”.

Panie, otwórz nasze oczy, abyśmy w naszych braciach i siostrach Ciebie rozpoznali – modliła się Święta Matka Teresa z Kalkuty.

Panie, otwórz nasze uszy, abyśmy płacz i wołanie głodnych, zmarzniętych, przerażonych i zgnębionych usłyszeli.

Panie, otwórz nasze serca, abyśmy potrafili kochać siebie nawzajem, tak jak Ty nas kochasz.

Papież Franciszek nawiązując do ewangelicznej przypowieści o bogaczu i Łazarzu (por. Łk 16,19-31) powiedział:

„Trzeba się martwić, kiedy sumienie jest znieczulone i nie przejmuje się bratem, który cierpi w pobliżu. (…)

Kiedy zainteresowanie koncentruje się na rzeczach, które trzeba wytworzyć, a nie na osobach, które należy miłować. (…)

Nie można bowiem spokojnie przebywać w domu, podczas gdy u bramy leży Łazarz".

Drodzy bracia i siostry!

Światowy Dzień Ubogich „jest czasem sprzyjającym otwarciu drzwi każdemu potrzebującemu i rozpoznaniu w nim, czy też w niej, oblicza Chrystusa. Każdy z nas spotyka ich na swojej drodze. Każde życie, które napotykamy, jest darem i zasługuje na akceptację, szacunek, miłość”.

„W Watykanie znana jest historia pewnej osoby, która nie miała domu – mówi papież. Chodzi o Polaka, który zwykle koczował w okolicach piazza Risorgimento w Rzymie. Z nikim nie rozmawiał, nawet z wolontariuszami Caritasu, którzy wieczorami przynosili mu ciepły posiłek.

Po długim czasie udało im się wydobyć z niego jego historię: Jestem księdzem, dobrze znam papieża Jana Pawła II, razem studiowaliśmy w seminarium – powiedział.

Wieść dotarła wtedy do św. Jana Pawła II, który usłyszawszy imię tego człowieka, potwierdził, iż razem studiowali i chciał koniecznie się z nim spotkać. Uścisnęli się po prawie 40 latach niewidzenia, a na zakończenie spotkania papież poprosił tego kapłana o spowiedź. A potem o to samo poprosił papieża ów bezdomny kapłan. I Jan Paweł II wyspowiadał swojego kolegę z seminarium.

Z czasem został on kapelanem w jednym ze szpitali. Papież pomógł mu, oczywiście, to jest „cud”, ale to także przykład by pokazać, że każdy człowiek bezdomny, z ulicy ma wielką godność.

Dzięki gestowi jednego z wolontariuszy, ciepłemu posiłkowi, słowom wsparcia i spojrzeniu dobroci i miłości, osoba ta mogła się podnieść i wrócić do normalnego życia”.

Święty Jan Paweł II w czasie swej pierwszej pielgrzymki do Stanów Zjednoczonych w homilii wygłoszonej na stadionie w Nowym Jorku, powiedział takie słowa: 

Nie możemy stać bezczynnie, ciesząc się i używając naszych własnych bogactw i daru wolności wtedy, gdy w tym samym czasie, w jakimkolwiek miejscu na ziemi, ubogi Łazarz XX wieku stoi i puka do naszych drzwi.

 W świetle Chrystusowej przypowieści bogactwo i wolność oznaczają wezwanie do specjalnej odpowiedzialności. Bogaty człowiek z Ewangelii i Łazarz, są oboje ludzkimi istotami, obu z nich odkupił Chrystus za wielką cenę swojej własnej krwi. Ludzie biedni z Ameryki i z całego świata są waszymi braćmi i siostrami w Chrystusie. Nigdy nie możecie być zadowoleni dzieląc się z nimi jedynie okruchami spadającymi z waszych stołów.

To, co powiedział Ojciec Święty do Amerykanów, odnosi się do każdego z nas.

Ubogi Łazarz, przyjmujący dzisiaj różne postacie, stoi i puka do naszych drzwi, prosząc o zrozumienie, pomoc i życzliwość. Nie odtrącajmy go, nie ignorujmy, nie traktujmy z obojętnością, nie dzielmy się jedynie kruszynami spadającymi z naszych stołów.

O tym mówi Papież Franciszek przywołując pewną historię z Buenos Aires. Dotyczy mamy pięciorga dzieci. „Ich ojciec – mówi Franciszek – był jeszcze w pracy, a dzieci (była ich wtedy trójka) jadły z mamą posiłek, kiedy nagle usłyszały pukanie do drzwi. Najstarszy poszedł otworzyć: Mamusiu to jakiś pan, który prosi o jedzenie. Co robimy?

Wszyscy w trójkę, a najmłodsza miała cztery latka, jedli kotlety po mediolańsku. Mama mówi do dzieci: To dobrze, każdy z nas przekrawa kotleta na pół. Mamo nie, przecież jest jeszcze jeden na patelni – mówi jedno z dzieci. Tamten jest dla taty, na wieczór. Jeśli mamy dać coś komuś, musimy podzielić się tym co jest dla nas. Tymi prostymi słowy dzieci te nauczyły się, że trzeba dać coś ze swojego, podzielić się tym, z czego trudno ci zrezygnować”.

Drodzy bracia i siostry!

Ktoś powiedział takie ciekawe zdanie, że nikt nie jest tak biedny, żeby nie mógł pomóc drugiemu człowiekowi. Jesteśmy bogaci! Nawet nie wyobrażamy sobie jak bardzo! Może nie obfitujemy w bogactwa materialne, ale mamy serca, usta, dłonie. Potrzebującym ludziom możemy okazywać naszymi sercami miłość, zrozumienie, współczucie. Możemy wyciągnąć do nich nasze dłonie, ofiarując im naszą pomoc. Dobrymi i kochanymi słowami wypowiadanymi przez nasze usta, możemy dodawać im otuchy, podnosić na duchu, leczyć ich duchowe rany…

Pięknym przykładem może być dla nas Święty Brat Albert Adam Chmielowski, Założyciel Zgromadzenia Braci i Sióstr Posługujących Ubogim.

Spotkanie z nędzą ogrzewalni miejskiej na krakowskim Kazimierzu, z nieludzkimi warunkami, w jakich przebywał tam tłum nędzarzy, poruszyło go dogłębnie. Postanowił, że ludzi tych w tak przerażającym położeniu nie pozostawi samych sobie i zdecydował się z nimi zamieszkać. Wkrótce objął zarząd nad miejską ogrzewalnią i przekształcił ją w przytulisko, gdzie każdy potrzebujący mógł znaleźć pożywienie, dach nad głową a przede wszystkim miłosierne serce.

Tam, gdzie dla wielu trudno było dostrzec nawet człowieczeństwo, przykryte brudem nędzy i moralnego zaniedbania, św. Brat Albert dostrzegał oblicze Chrystusa cierpiącego – Ecce Homo.

Braciom i siostrom założonego przez siebie Zgromadzenia wpajał to przekonanie, że służąc ubogim - służy się samemu Panu Jezusowi. "Im więcej kto opuszczony - mawiał - z tym większą miłością służyć mu trzeba, bo samego Pana Jezusa w osobie tegoż zbolałego się ratuje".

Prośmy Boga, o taką wiarę i taką wrażliwość, abyśmy mieli niewzruszone przekonanie, że to samemu Jezusowi służymy: karmiąc głodnych, dając dach nad głową bezdomnym, odziewając nagich, opatrując chorych, wyciągając rękę do spętanych nałogami, pocieszając strapionych, dobrze radząc wątpiącym, sprowadzając na właściwą drogę błądzących.

„Możemy sobie wyobrazić odciśnięte na ich twarzach Jego oblicze; na ich ustach, mimo że zamkniętych z bólu, Jego słowa: „To jest Ciało moje” (Mt 26, 26). W ubogim Jezus puka do naszego serca i spragniony prosi nas o miłość” – mówi papież Franciszek.

Brat Albert zakładane przez siebie domy dla bezdomnych nazwał przytuliskami. Cechą ich było, że będący w potrzebie, każdy i o każdej porze znajdował w nich dach nad głową, odzież, pożywienie. Bracia czy też siostry mieszkali w przytuliskach pod jednym dachem z ubogimi, stanowiąc z nimi wspólnotę rodzinną.

Drodzy w Sercu Jezusa bracia i siostry!

Papież Franciszek przypomina nam, że „miłosierdzie Syna Bożego nie zna granic i dociera do wszystkich, nikogo nie wykluczając”.

„Bóg pochyla się nad nami (por. Oz 11,4), abyśmy i my mogli naśladować Go, pochylając się nad braćmi”.

Tak jak czynił to święty Brat Albert. Gdy na progu Ogrzewalni stawał bezdomny w łachmanach, wołał: Dajcie mu chleba. Nie wypominał nikomu, że pił i kradł. Jego „resocjalizacja” polegała na tym, że przypominał swoim podopiecznym Boże przykazania i pacierz, oraz uczył ich pracy. Nic dziwnego, że wielu z nich opuściło schronisko jako porządni ludzie.

Ileż trzeba było mieć w sobie miłości, żeby służyć, żyć a nawet zamieszkać z tymi, których tak zwani porządni ludzie omijają szerokim łukiem. Jak pięknie napisała siostra Magdalena Kaczmarzyk: W odrażających postaciach włóczęgów widział okiem wiary sponiewieranego Chrystusa i pragnął otrzeć Jego twarz, jak Weronika, podeprzeć Go, jak Cyrenejczyk, towarzyszyć Mu, jak Maryja”. Dlatego też – podkreśla siostra Magdalena – Tam, gdzie żaden policjant nie poszedłby w pojedynkę z obawy, że go poturbuja, tam poszedł samotny, bezbronny człowiek o jednej nodze, bez żadnego oręża, a jedynie z miłością w sercu i z chlebem na otwartej dłoni.

Brat Albert mawiał, że "powinno się być dobrym jak chleb; powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny".

"Święty Brat Albert nie pisał uczonych traktatów..., On po prostu pokazał jak należy miłosierdzie czynić. Pokazał, że kto chce prawdziwie czynić miłosierdzie, musi stać się bezinteresownym darem dla drugiego człowieka. Służyć bliźniemu to według niego przede wszystkim dawać siebie, być dobrym jak chleb" (św. Jan Paweł II).

To było motto jego życia. Kieruje nas ono nie tylko w stronę powszedniego chleba, wyrabianego w piekarniach, ale jeszcze bardziej w stronę Eucharystii, prawdziwego Chleba życia, łamanego i rozdawanego odczuwającym głód Boga.

Ten pokorny brat w szarym habicie i zarazem troskliwy ojciec ubogich, przypomina nam, że niewyczerpanym źródłem miłości i siły do naszej codziennej samarytańskiej posługi bliźniemu jest Eucharystia:

„Patrzę na Jezusa w Jego Eucharystii. Czy Jego miłość obmyśliła coś jeszcze piękniejszego? Skoro jest chlebem i my bądźmy chlebem... Dawajmy siebie samych” – wołał Brat Albert.

Krakowski jałmużnik, z całą mocą przypominał, że „nędzarza – (człowieka) nie ratuje się wyłącznie chlebem. Ratuje się go dając mu chleb okraszony miłością”.

Drodzy bracia siostry!

Prośmy, aby "Święty [Brat Albert], który dla wszystkich był dobry jak chleb, dopomógł wszystkim Polakom do odzyskania wzajemnej dobroci i aby stał się żywym kamieniem w budowaniu (...) cywilizacji miłości na naszej ojczystej ziemi" (św. Jan Paweł II).

W każdym dniu naszej ziemskiej wędrówki bądźmy wiernymi sługami Pana, świadkami Jego współczującego Serca i szafarzami Jego miłosierdzia.

Do tego zachęca nas papież Franciszek, gdy mówi: „W ubogich objawia się obecność Jezusa, (…) to oni otwierają nam drogę do nieba, są naszym „paszportem do raju”. (…) Przydałoby się nam wszystkim zbliżenie do uboższych od nas, poruszy to nasze życie. Przypomni nam, co liczy się naprawdę: kochać Boga i bliźniego. Tylko to trwa wiecznie, wszystko inne przemija. Zatem to, co inwestujemy w miłość – pozostaje, reszta zanika. Dziś możemy zadać sobie pytanie: „Co liczy się dla mnie w życiu, gdzie inwestuję?”. W bogactwa, które mijają, których świat nigdy nie jest syty, czy też w bogactwo Boga, które daje życie wieczne? Ten wybór stoi przed nami: żyć, aby mieć na ziemi lub dawać, aby pozyskać niebo. Dla nieba nie liczy się bowiem to, co posiadamy, ale to co dajemy, a „kto skarby gromadzi dla siebie, nie jest bogaty przed Bogiem” (Łk 12,21). Nie szukajmy zatem dla siebie tego co nadmierne, ale dobra dla innych, a niczego cennego nam nie zabraknie. Niech Pan, który współczuje naszemu ubóstwu i obdarza nas swoimi talentami, daje nam mądrość, byśmy szukali tego, co się liczy i odwagę, aby kochać, nie słowami, lecz czynem”.

A gdy będziemy wierni tej miłości Pana usłyszymy z Jego ust słowa: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego Pana!”». Amen.

              o. Piotr Męczyński O. Carm.


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio