18.12.2025
List do Wspólnoty PIETA na Boże Narodzenie A. D. 2025 - część II


8. Drodzy w Sercu Jezusa, bracia i siostry!

Ewangelia opowiada o mędrcach ze Wschodu, przedstawicielach narodów pogańskich, którzy za przewodem gwiazdy przybyli do Betlejem.

Codziennie „wsłuchiwali się w głos Pism Świętych, bo tylko one mogły wskazać im miejsce narodzenia Mesjasza. Dla nas też Słowo Boże winno być prawdziwą gwiazdą na drodze wiary, która prowadzi do Boga” (Bp Jan Piotrowski).

Mędrcy w Niemowlęciu owiniętym w pieluszki i leżącym w żłobie wyznali swego Boga, Króla i Odkupiciela. Upadli przed Nim na twarz, oddali Mu pokłon i złożyli przyniesione dary: „Dla Boga Stwórcy: obłoki kadzidła, dla Króla istnień: złociste klejnoty, Ludzkiemu ciału, co umrze na krzyżu: pachnąca mirra”. Potem, jak mówi Ewangelia mędrcy „udali się do swojej ojczyzny”. Prowadzeni opiekuńczą dłonią Boga powrócili w rodzinne strony, na dalekim Wschodzie, aby głosić swoim rodakom to co widzieli i słyszeli w Betlejem. Aby mówić z radością o Jezusie, Nowonarodzonym Królu Żydowskim, oczekiwanym Zbawicielu świata, którego odnaleźli i oczami wiary rozpoznali w małym Dziecięciu spoczywającym w ramionach Maryi.

To niezwykłe spotkanie z Jezusem Synem Bożym dokonało się przede wszystkim w głębi ich serca. Było to dla nich doświadczenie wielkiej miłości, czułości i bliskości Boga, którą pragnęli dzielić się z innymi. Wiedzieli, że „kto prawdziwie spotkał Chrystusa nie może zatrzymywać Go dla siebie, ale winien Go głosić”. Wiedzieli, że oni sami muszą teraz stać się gwiazdą prowadzącą innych do Chrystusa.

„Mędrcy symbolizują liczne ludy i narody, które ciągle szukają Boga. Wciąż reprezentują miliardy ludzi, którzy jeszcze nie poznali Chrystusa, Jego Ewangelii i żyją w tęsknocie za poznaniem prawdziwego Boga. Do nich posyła nas Chrystus z Dobrą Nowiną i im mamy nieść nadzieję lepszego świata.

Chrystus, którego poznaliśmy dzięki łasce wiary i za którym poszliśmy od dnia chrztu świętego, zobowiązuje do tego, abyśmy nie zatrzymywali światła Bożego i skarbu wiary wyłącznie dla siebie (por. Novo millennio ineunte, 40). Nie przeżywali egoistycznie swej przynależności do Niego i do Kościoła, ale wielkodusznie zatroszczyli się, by inni Go poznali i pokochali; doświadczyli Jego miłości i osiągnęli zbawienie. (…) Działalność misyjna, z woli Chrystusa, należy do istoty Kościoła, który tworzymy. W nim wszyscy jesteśmy uczniami-misjonarzami. (…) Jesteśmy wdzięczni Bogu, który jest miłością (por. 1 J 4, 16)  za posługę 1662 misjonarek i misjonarzy z Polski, głoszącym  Ewangelię w 99 krajach świata”. (Bp Jan Piotrowski).

Bracia i Siostry! Wszyscy możemy i powinniśmy ewangelizować – jak betlejemska gwiazda prowadzić innych do Jezusa, własnym życiem ukazywać światło Chrystusowego Oblicza.

„Wiara chrześcijańska domaga się żarliwości, ognia, musi wystrzegać się „letniości”, dyskredytującej chrześcijaństwo – mówił papież Benedykt XVI. Bycie letnim jest największym zagrożeniem dla współczesnego chrześcijaństwa”.

Musimy więc bardziej przylgnąć do Chrystusa, by odzyskać wewnętrzny żar miłości oraz radość i moc świadectwa pociągającą innych do Boga.

Do tego wzywa nas Piękna Pani z Medjugorie. W Nocie Nihil obstat Watykańskiej Dykasterii Nauki Wiary zatytułowanej „Królowa Pokoju” na temat doświadczenia duchowego związanego z Medziugorie z dnia 19 września 2024 roku czytamy: „W orędziach Matki Bożej z Medjugorie znajdujemy naglące wezwania do osobistego świadectwa. Ogólnie rzecz biorąc, są to wezwania do dawania świadectwa wiary i miłości swoim życiem. W tym można streścić misyjne przesłanie Medziugoria. W związku z tym, w comiesięcznych orędziach do parafii, Gospa często zwraca się do wiernych, nazywając ich „apostołami Mojej miłości”:

„Drogie dzieci, jako Matka błagam was, abyście wytrwali jako Moi apostołowie [...]. Modlę się, abyście świadczyli o miłości Ojca Niebieskiego według Mojego Syna. Moje dzieci, wielka łaska została wam dana – być świadkami miłości Boga. Nie lekceważcie tej odpowiedzialności. Nie zasmucajcie Mojego matczynego Serca. Jako Matka pragnę polegać na Moich dzieciach, na Moich apostołach” (02.11.2012).

„Apostołowie Mojej miłości, Moje dzieci, bądźcie jak promienie słońca, które ciepłem miłości Mojego Syna ogrzewają wszystkich wokół siebie. Moje dzieci, świat potrzebuje apostołów miłości” (02.10.2018)”.

9. Drodzy bracia i siostry! Pozwólcie, że przywołam w tym miejscu piękne świadectwo Siostry Marii Donaty Marszałek, ze Zgromadzenia Sióstr Felicjanek, która kilkakrotnie nawiedziła Oborskie Sanktaurium.

 Siostra pochodzi z Żywca w województwie śląskim. Wychowywała się w rodzinie robotniczej, w której było siedmioro dzieci. Po ukończeniu szkoły średniej w 1958 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Felicjanek. Śluby wieczyste złożyła w 1966 r. Przez wiele lat pracowała jako pielęgniarka w zakładach dla chronicznie chorych kobiet. Następnie wyjechała na misje do Afryki, gdzie jako pielęgniarka pracowała 22 lata w Kenii i rok w Tanzanii.

Siostra Donata przed swoim ostatnim posłaniem na misyjną placówkę w Afryce kilkakrotnie pielgrzymowała do Oborskiego Karmelu na sobotni ”Wieczernik Królowej Pokoju”. W liście na Boże Narodzenie nadesłanym z Matiri w Kenii napisała:

„Drogi Ojcze jestem na misji, która liczy zaledwie 52 lata chrześcijaństwa. Jest nas 6 sióstr w tym 3 czarne felicjanki i 3 białe,1 z nich z USA. Czyli tworzymy międzynarodową wspólnotę. Prądu nie mamy, wodę mamy z rzeki, ale na razie nie można się myć bo jest pora deszczowa i zawiera dużo mułu. Używamy wodę deszczową. Nasz domek jest z kamienia w kształcie czworoboku wewnątrz jest ganek, pośrodku poletko, gdzie rośnie drzewo mangowe i 4 palmy. Misja posiada szkołę podstawową, średnią, przedszkole i sierociniec dla dzieci, których mama zmarła przy porodzie, a rodzina nie ma czym żywić. Łącznie 1.330 dzieci. W trakcie budowy jest szpital i apteka. Choć wprawdzie byłam 18 lat na misji, ta na której obecnie jestem jest niezwykle trudna, a zarazem tak wspaniała. Moje współsiostry są bardzo rozmodlone, z czego bardzo się cieszę i myślę, że Maryja odniesie zwycięstwo i tu. Każdy przeżyty nowy dzień jest darem Pana dla mnie, gdyż mój kręgosłup ledwie egzystuje, a ja przy tym uczę się ogromnego zawierzenia Panu. Wiem, że wiele drogich mi osób modli się za mnie, za co bardzo, a bardzo dziękuję. Dziękuję Bogu, że dane mi było aż 4 razy pielgrzymować do Obór. Każdy wyjazd do Obór, był dla mnie dniem rekolekcji. Dziś będąc tu w buszu, prawie 120 km od najbliższego miasta, gdzie mamy pocztę i gdzie robimy raz w tygodniu zakupy, powrót do tych wydarzeń w Oborach i świadomość, że ktoś za mnie się modli jest prawdziwym umocnieniem dla mnie.

Jestem cały czas w aptece, przygotowuję małe dawki na malarię dla niemowląt i dzieci. Dla dorosłych dawek nie trzeba przygotowywać, bo są gotowe. Od 100 do 150 osób dziennie przychodzi z serca pustyni Tharaka, by być widzianym przez pielęgniarkę, która pełni rolę lekarza, położnej, opiekuna społecznego. Nigdy nie przechodzę obojętnie obok tych chorych, pozdrawiając ich, a oni obdarzają mnie swoim uśmiechem. U nas akurat jest pora deszczowa. Drogi nie przejezdne. By odebrać pocztę, musimy odczekać, bo inaczej można ugrzęznąć w błocie. Takie są przyjemności dróg afrykańskich, że wyjeżdża się z domu rano, a wraca się w nocy, jeżeli nie ugrzęzło się w błocie. Czasem to nawet ciężarówka nie może dojechać, wówczas nawet nie ma chleba gdzie kupić. A jak tu przewieźć chorego do szpitala w ciężkim stanie. Tu jak nie ma deszczu, to wszystko usycha, ale jak spadnie, to jakby chmura się oberwała.

Ojcze, proszę o modlitwę u stóp Pani Oborskiej nie tylko za mnie, ale za całą naszą wspólnotę, gdyż życie jest bardzo ciężkie i wymaga ogromnej łaski wytrwania w tych warunkach. Mimo, tych przeróżnych przykrych doświadczeń jestem bardzo szczęśliwa, że mogę pomagać tym najbiedniejszym i wydziedziczonym. To jest moja radość mieć cząstkę w tych utrapieniach. Najlepsze, kiedy idziemy kupić chleb i mówią samochód nie dojechał, nie ma chleba. Wtedy gotujemy ryż. Człowiek chce się umyć w tej brudnej wodzie z rzeki, a tu ani kropli, bo zapchane rury. Czy to nie radość franciszkańska? A maluchy, którymi się opiekuję, wołają sister mami! Obserwując je na co dzień Bóg przemawia do mnie przez nich. Uczę się od nich, odchodzenia od wielu rzeczy i spraw. Idąc do Boga człowiek musi być wolny. Szczęść Boże na Nowy Rok. Siostra Donata”.

Poruszeni jesteśmy tym pięknym świadectwem pokornej siostry zakonnej pracującej z takim oddaniem na Czarnym Lądzie. Ileż w tych prostych słowach wiary i Bożej mądrości. Ileż miłości i dziecięcego zawierzenia Bogu w jej sercu całkowicie oddanym Niebieskiemu Oblubieńcowi (por. Mt 18,1-4).

W kolejnym liście nadesłanym z Kenii Siostra Donata pisze:

„Tydzień przed Bożym Narodzeniem, miałam niezwykłe przeżycie. Idąc do szpitala spotkałam rodzinę idącą do szpitala, ale już nie mieli siły iść dalej. Usiedli pod drzewem odpoczywając. Przystanęłam, pytając ich o problem. Wyglądali na 30 lat, a byli tak nędznie ubrani, że wprost byłam zaszokowana. Mama niewidoma trzymała maleńkie zawiniątko na rękach, a ojciec trzymał kij, by ona miała czego się trzymać w drodze. Maleństwo było zawinięte w łachmany, brudne, cuchnące. Płakało, było głodne i chore. Wróciłam do domu, wzięłam chleba, picie i pieluszki, które przywiozłam z Polski. Pożywili się, bo szli od godz. 2 w nocy, by uniknąć skwaru słonecznego. Po spożyciu posiłku podprowadziłam ich do miejsca, gdzie lekarz przyjmuje i poszłam do chorych. Gdy zakończyłam modlitwę z chorymi, zaszłam, by sprawdzić, czy otrzymali pomoc. Wówczas na ich twarzy pojawił się uśmiech tak serdeczny, że w moich oczach stanęły mi łzy szczęścia i natychmiast w moim odczuciu przyszło na moją wyobraźnię, że widzę św. Rodzinę. Ten obraz mam do tej chwili przed mymi oczyma. Nie potrzebowałam żłóbka w kościele, gdyż św. Rodzina przyszła do mnie jakże w realnej rzeczywistości… Jakże nie wiele potrzeba, by niebo było w naszym sercu!”.

W kolejnym liście (z 12.09.2004) Siostra Donata pisała: „Od dziecka, mając 12 lat, oddałam się Matce Bożej i noszę Jej szkaplerz. Moje spotkanie z Panią Oborską... przynagla mnie ciągle do pełniejszego oddania się Matce Bożej.

To wtedy zostałam poruszona do głębi mego jestestwa – pomyślałam sobie i westchnęłam: Pani Bolesna choćbym mogła swoim życiem wyciągnąć jeden cierń z Twego Bolesnego Serca, tam życiem mym w Afryce” (list 13.07.2005).

Matka Bolesna przyjęła jej oddanie i poprowadziła ze sobą na Kalwarię. Stała się dla niej najczulszą Matką i wzorem całkowitego oddania Chrystusowi i zjednoczenia w miłości z Jego zbawczą męką. „Od tego czasu stałam się własnością i zabawką w ręku Niepokalanej – pisze. Od maja ub. roku do stycznia br. aż 8 razy przechodziła malarię” (list 13.07.2005).

W liście z 12 września 2004 roku pisze:

„Staram się wszelkimi sposobami, by być bliżej Boga, by się nie załamać, by te doświadczenia były pomocne Kościołowi, Matce Bożej, by czyniła, co się Jej podoba... Wszystko oddaję w ręce Niepokalanej... Pamiętam w swoich modlitwach i proszę Matkę Bożą, by Ojciec był tak dyspozycyjny do usług Maryi jak słudzy w Kanie, którzy napełnili stągwie wodą, a resztę dokona Jezus” (list 12.09.2004).

W liście z 1 marca 2005 r. siostra Donata pisze:

„W Embu byłam zaledwie 3 miesiące, gdyż i tam malaria nie dała mi spokoju. Więc znalazłam się u podnóża góry Kenya na wysokości 2000 m. Więc tu nie ma komarów. Siostry prowadzą przepiękną pracę w Hospicjum dla pacjentów chorych na AIDS i trąd. Ja na razie nie włączam się w tę pracę, gdyż w styczniu 2 razy miałam malarię... Dostałam ostatnio bardzo mocny lek na malarię i czuję się bardzo osłabiona... Wszystko złożyłam w ręce Niepokalanej. Przedstawiłam sprawę Przełożonym, a reszta to już nie do mnie należy. Mało, że malaria to jeszcze do tego tyfus i ameba. Widocznie moje cierpienie potrzebne jest Matce Bożej, bo przecież cała Jej się oddałam. Motto na ten rok (2005) wybrałam: W Maryi, dla Maryi, przez Maryję.

Cóż więcej można? Jeśli chce niech mnie użyje według swego upodobania. Kiedyś, gdy się zastanawiałam, co oznacza moje imię Donata – to stwierdziłam, że dar – dar w rękach Maryi. Niech Ona go upiększa, szlifuje, by mógł doróść do godności Oblubieńca, którym jest Jej Syn. Więc nie byle jaki – prawda?

Wiadomo, że każde szlifowanie brylantu, czy diamentu dokonuje się w bólu. Jestem w Jej rękach, jestem dla Niej, a przez Maryję chcę dojść do Jezusa. Wiadomo, że jeżeli dar jest mizerny, trzeba czasu, by go upiększyć, uszlachetnić, by był godny Króla” (list, 1.03.2005).

Siostra Donata poprzez całkowity dar z siebie, dar swego cierpienia złożonego z miłością w rękach Maryi, stała się wiernym dzieckiem Matki Bolesnej, znalazła się w samym sercu Misji, w samym Sercu Boga.

Po 22 latach ofiarnej pracy misyjnej w roku 2005 powróciła do Ojczyzny. Maryi oddała wszystkich i wszystko. Po przyjeździe do Polski była hospitalizowana i leczona w Gdyni na oddziale chorób tropikalnych. Tam w szczególny sposób duchowo złączona była z Ojcem świętym w jego cierpieniu i ostatniej drodze do domu Ojca. Papieskie Totus Tuus dla Maryi przyjęła jako osobiste wezwanie i testament. Z jej ostatniego listu, pisanego już z Warszawy, promieniuje ta sama wielka miłość do Kościoła Chrystusowego, do Papieża i ten sam misyjny zapał. Jej słowa skierowane są z pewnością do każdego z nas:

„Tak wiele jest potrzeb – modlitwy, ofiary, postu za Kościół, kapłanów, osoby konsekrowane, rozbite rodziny, młodzież uzależnioną, a Siostra Łucja z Fatimy powie: módlcie się i czyńcie pokutę o nawrócenie grzeszników. Jakże trudno wyliczać potrzeby, dlatego wraz ze Sługą Bożym [już Świętym] Janem Pawłem II wołam kontynuując jego motto życia Totus Tuus – użyj jak chcesz i ile chcesz, daj mi tylko moc Twej łaski do Jego wypełnienia”.

S. Donata przebywała potem przez pewien czas w domu zakonnym w Otwocku, gdzie powracała do zdrowia. Tam starała się w jakiś sposób kontynuować swoją posługę misyjną – odwiedza chorych w mieście, rodziny patologiczne, pomaga ubogim – tak jak w Kenii.

Mówi, że spotyka się często z tą samą ludzką biedą i nędzą, którą widziała pracując 22 lata na Misjach w Afryce.

Następnie S. Donata służyła potrzebującym w Ośrodku Dziennego Pobytu dla Osób Starszych i Niepełnosprawnych w Rzgowie.

Obecnie, jako emerytka w domu zakonnym w Powsinie, stara się w miarę swoich sił pomagać siostrom.

Widać więc, że to nie miejsce czyni misjonarza, ale miłość Chrystusowa, która rozpala serce, pozwala odkryć nowe horyzonty i nowe możliwości, i przynagla do radosnej posługi w miejscu nowego posłania przez Ducha Świętego, jak przypomina nam Patronka Misji, Święta Teresa z Karmelu w Lisieux i jak zaświadcza swoim życiem s. Donata.

I my także, najmilsi bracia i siostry, nieśmy wszystkim Światło Chrystusa, ukazujmy piękno i radość życia z Nim i dla Niego. Jak betlejemska gwiazda oświetlajmy im drogę i pomagajmy przylgnąć z ufnością do Jego Serca.

Bądźmy odważnymi i radosnymi uczniami – misjonarzami Jezusa!

10. Umiłowani w Panu, bracia i siostry!

Droga Rodzino Matki Bolesnej!

Drodzy Przyjaciele Oborskiego Karmelu!

Bóg w swojej dobroci kolejny raz daje nam łaskę przeżywania Świąt Bożego Narodzenia.

Betlejemski żłóbek kryje w sobie tajemnicę wielkiej miłości i pokory Boga. Pochylając się nad tajemnicą Boga Wcielonego, stajemy w zadziwieniu nad tajemnicami ukrytymi w ciszy Betlejemskiej Nocy. Jezus Chrystus, Syn Boży, przychodzi, by przynieść ludziom zbawienie. Bóg schodzi ku człowiekowi, by wyprowadzić go z nocy grzechu ku światłu nowemu życia.

Niech te Święta będą czasem głębokiego spotkania z przychodzącym Zbawicielem i radosnego doświadczenia Jego narodzin w naszych sercach oraz umocnieniem więzi miłości między nami.

Niech nasze domy rodzinne coraz bardziej upodabniają się do nazaretańskiego domu Świętej Rodziny przez panującą w nich atmosferę prawdziwej radości, wzajemnego szacunku, ducha miłości i służby. Niech z naszą pomocą świąteczne przesłanie radości dotrze także do osób chorych i cierpiących, osamotnionych i nieszczęśliwych, zagubionych i złamanych na duchu, szukających zrozumienia, współczucia i wsparcia.

Zapraszam Was najserdeczniej na wspólne radosne kolędowanie i nasze tradycyjne Spotkanie Opłatkowe w ”Niedzielę Chorych” 11 stycznia 2026 r. Rozpoczniemy Eucharystią o godz. 11.30, a na koniec tradycyjnie podzielimy się opłatkiem i spotkamy przy kawie i ciastku o godz. 16.00 w klasztornym barze „Karmelek”.

Z ojcowską miłością i wdzięczną pamięcią w modlitwie przy żłóbku Bożej Dzieciny oraz darem Jego błogosławieństwa od ołtarza naszej Oborskiej Mater Dolorosa – o. Piotr OCarm.

Obory, Boże Narodzenie A. D. 2025


« Wszystkie wiadomości   « powrót  

 



  Klasztor karmelitów z XVII w. oraz Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Oborach położone są 20 km od Golubia-Dobrzynia w diecezji płockiej. Jest to miejsce naznaczone szczególną obecnością Maryi w znaku łaskami słynącej figury Matki Bożej Bolesnej. zobacz więcej »


  Sobotnie Wieczerniki mają charakter spotkań modlitewno- ewangelizacyjnych. Gromadzą pielgrzymów u stóp MB Bolesnej. zobacz więcej »
 
     
 
  ©2006 Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej

  Obory 38; 87-645 Zbójno k. Rypina; tel. (0-54) 280 11 59; tel./fax (0-54) 260 62 10;
  oprzeor@obory.com.pl

  Opiekun Pielgrzymów: O. Piotr Męczyński; tel. (0-54) 280 11 59 w. 33; (0-606) 989 710;
  opiotr@obory.com.pl

 
KEbeth Studio